Świątek nie zamierza dłużej ukrywać. Po tych słowach ludziom otworzą się oczy

2 tygodni temu
Zdjęcie: fot. screen https://eurosport.tvn24.pl/tenis/iga-swiatek-w-programie-fakty-po-faktach_vid2276834/video.shtml


- Przeszłam najtrudniejszą walkę w swoim życiu - wyznała Iga Świątek w programie "Fakty po Faktach" emitowanym przez stację TVN. Nasza zawodniczka ma za sobą wyjątkowo trudne tygodnie po tym, gdy wyszło na jaw, iż uzyskała pozytywny wynik testu antydopingowego, o czym poinformowała Międzynarodowa Agencja ds. Integralności Tenisa. Teraz wyjaśniła, co dokładnie czuła w tamtym momencie.
Trimetazydyna - tak nazywa się zakazany środek, który znaleziono w organizmie Igi Świątek. Jak się okazało, zanieczyszczony nim był lek z melatoniną, który nasza zawodniczka przyjmuje od lat w razie problemów z zasypianiem po zmianie stref czasowych. Jest to lek dozwolony, sportowcy biorą go, gdy mają problemy ze snem. Sama zainteresowana przyznała, iż był to dla niej "ogromny cios", a sytuacja wzbudziła w niej dużo lęku.


REKLAMA


Zobacz wideo Wstrząsające fakty z życia Artura Szpilki. "Nie zapomnę tego"


Iga Świątek nie ukrywa. "To, iż jestem sportowcem, wpakowało mnie w tę sytuację"
Polka nie chce być porównywana do innych zawieszonych za doping sportowców m.in. Simony Halep czy Kamila Majchrzaka. I wierzy, iż uda się całą sprawę zamknąć pomyślnie. - Ufam w to, iż ten proces jest obiektywny, a wszystko jest robione zgodnie z regulaminem i nikt nie ocenia zawodnika ze względu na jego pozycję - oznajmiła, zaznaczając, iż fakt, iż gwałtownie znalazła zanieczyszczone źródło, pomógł w całej sprawie.
Była liderka światowego rankingu przyznaje, iż był to dla niej wyjątkowo trudny okres. - Horror. Ogromne rozczarowanie. Na początku myślałam, iż to mnie spotkało przez to, iż grałam w tenisa. Samo wychodzenie na kort było bolesne. (...) Prawda jest taka, iż kocham grać, ale nie na tyle, aby poświęcać swój honor i wartości. (...) To, iż jestem sportowcem, wpakowało mnie w tę sytuację. Z pomocą Darii udało się jednak z tym poradzić - przekazała w programie "Fakty po Faktach".


Informacja o zawieszeniu Świątek była bardzo dobrze ukryta. Tuż po zakończeniu US Open powinna przecież wystąpić choćby w turniejach w Pekinie oraz Wuhan, natomiast finalnie wróciła na kort dopiero po dwóch miesiącach. Podczas przerwy eksperci twierdzili nawet, iż może nastąpiło u niej "wypalenie", co teraz sama postanowiła skomentować.
- Gdy nie zagrałam tych turniejów w Chinach, powstawało wiele teorii, nagłówki, diagnozy o depresji, wypalenia. Sam fakt, iż ludzie zaczęli mnie tak drastycznie oceniać, sprawił, iż nie było łatwo - podkreśliła. Ostatecznie Polka wróciła na WTA Finals, gdzie w pierwszym meczu pokonała Barborę Krejcikovą, co nie było wcale takie oczywiste.


Wstrząsające wyznanie Świątek. "Przeszłam najtrudniejszą walkę w swoim życiu"
- Pamiętam, iż jak grałam z Krejcikovą w Rijadzie to w trakcie meczu pojawiły mi się myśli: "Jezu, co się stanie, jak przegram? Udowodnię, iż jestem wypalona". To było największe wyzwanie. Polska zareagowała bardzo mocno na to, iż nie zagrałam trzech turniejów. Za granicą, gdy ktoś robi sobie przerwę z własnego wyboru, nie ma takiego odbioru czy echa. Chciałbym mieć w przyszłości przestrzeń, aby podejmować decyzję bez tłumaczenia się - powiedziała.
Na koniec wspomniała, jak dużą rolę w tej całej sytuacji odegrał jej sztab. - To jakie były nagłówki w mediach, najbardziej mnie zabolało. Przeszłam najtrudniejszą walkę w swoim życiu, najdłuższy turniej, a wchodziłam do internetu i czytałam te nagłówki, iż jestem wypalona i powinnam zwolnić połowę swojego teamu, gdy to on mnie trzymał w nadziei. Dał mi ogromne wsparcie - podsumowała.
Idź do oryginalnego materiału