Iga Świątek bardzo udanie rozpoczęła zmagania na Wimbledonie. W pierwszej rundzie zmierzyła się z Poliną Kudiermietową i bez większych problemów pokonała Rosjankę 7:5, 6:1. Tym samym awansowała do drugiej rundy, gdzie czekało ją starcie z Caty McNally. Spotkanie odbyło się w czwartek o godzinie 16:55.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!
Iga Świątek pokonuje Caty McNally. Oto co powiedziała po meczu
Świątek świetnie rozpoczęła pierwszego seta i prowadziła 4:1, ale później popełniła masę błędów, przez co finalnie to McNally wygrała 7:5. W drugim secie Polka spisała się już zdecydowanie lepiej i nie pozwoliła na wiele rywalce, wygrywając 6:2. W efekcie do rozstrzygnięcia potrzebna była trzecia partia, która zakończyła się pewnym zwycięstwem Świątek 6:1. Tym samym Polka wygrała łącznie 5:7, 6:2, 6:1. Po meczu udzieliła krótkiego wywiadu.
- Dobrze zaczęłam mecz, potem popełniłam błędy, których nie powinnam popełnić. Wiedziałam, iż muszę zwiększyć intensywność. I to poskutkowało - rozpoczęła Świątek. Następnie wspomniała także o Caty McNally, z którą rywalizowała także w czasach juniorskich, między innymi w półfinale Rolanda Garrosa. - Pamiętam ten mecz bardzo dobrze. To chyba była moja najbardziej bolesna porażka w juniorach (6:3, 6:7, 4:6 - przyp. red.). Znamy się dość dobrze, jej rodzina jest bardzo sympatyczna. Cieszę się, iż wróciła i nie ma kontuzji - dodała.
- W Bad Homburg miałam kilka solidnych meczów, które dały mi więcej pewności siebie. Ale tutaj kort jest całkowicie inny, dlatego nie jest łatwo tak gwałtownie się przystosować. Dlatego nie wyszło tak źle, iż zagrałam dziś tak długi mecz. Teraz skupiam się na kolejnym - kontynuowała.
Na koniec Polka znów została zapytana o podbieranie ręczników. Wcześniej usłyszała podobne pytanie po meczu z Kudiermietową, gdy zabrała kilka ze sobą - Nie wiem, jak duża jest twoja szafa w domu... ale jest tam około sześciu - usłyszała wówczas. - Nie wiem. Wszyscy na mnie patrzą - powiedziała zakłopotana z uśmiechem na twarzy. - To nie jest śmieszne. Teraz muszę uważać. Dobrze mi idzie ich zbieranie. Każdy w zespole ma jeden i są bardzo szczęśliwi. To jeden z powodów, dla których przyjeżdżamy na Wimbledon - zażartowała.
Dzięki pokonaniu McNally Świątek awansowała do trzeciej rundy Wimbledonu. Tam zmierzy się z Danielle Collins.