Kiedy po 23 minutach ćwierćfinału w Madrycie Iga Świątek schodziła z kortu przy wyniku 0:6, to niektórym przypomniały się jej mecze z Jeleną Ostapenko. O ile w meczach Łotyszką wiceliderka rankingu pozwala się momentami całkowicie zdominować, o tyle teraz podniosła się z kolan.
REKLAMA
Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"
Świątek przestała się karcić. Mizeria została w szatni
Poprzedni pojedynek Świątek i Keys - styczniowy półfinał Australian Open zakończony wynikiem 5:7, 6:1, 7:6 dla Amerykanki - był jednym z najlepszych spotkań tego sezonu. Pełen dramaturgii, z obronioną przez zawodniczką z USA piłką meczową. Ten środowy również miał zwroty akcji, ale przede wszystkim - mając na uwadze grę obu tenisistek - przypominał przez dwa sety mocno falujące morze.
W Melbourne Polka zostawiła po sobie dobre wrażenie, ale pozostał też wniosek, iż nie była w stanie zamknąć meczu, co w przeszłości nie sprawiało jej problemów. Paweł Ostrowski, były trener Angelique Kerber, tłumaczył wtedy, iż to efekt braku pewności siebie po trudnej drugiej części poprzedniego sezonu. Ale jesteśmy już prawie na półmetku obecnego, a druga rakieta świata wciąż tej pewności nie odzyskała. Brakowało jej też bardzo w pierwszym secie środowego pojedynku z Keys. Dwa kolejne jednak dały nadzieję, iż na ukochanej "mączce" zaliczy tak wyczekiwane przełamanie.
W czasie poprzedniego meczu Świątek w Madrycie - wygranego nie bez trudu z Rosjanką Dianą Sznajder 6:0, 6:7, 6:4 - komentatorka Canal+ Joanna Sakowicz-Kostecka kilkakrotnie zwracała uwagę na reakcje Polki na własne błędy. Gra czterokrotnej triumfatorki wielkoszlemowej posypała się nagle i zadziwiająco po przegraniu pierwszego gema drugiego seta. O potrzebie łagodniejszego spojrzenia na własną grę ekspertka przypomniała także przed pojedynkiem z Keys.
- Musi sobie zaufać i nie karcić się za błędy, które inne tenisistki też popełniają - tłumaczyła była tenisistka.
W pierwszej partii Świątek reagowała nieraz emocjonalnie na własne pomyłki. Sfrustrowana wzruszała ramionami, a po przegraniu piątego gema z rzędu rzuciła rakietą. Wtedy trudno było przypuszczać, iż od drugiego seta sytuacja aż tak się zmieni, ale tak było. Po powrocie z szatni Polka wróciła skupiona i konsekwentnie robiła swoje. W przerwach nieraz zarzucała na głowę ręcznik, ale o ile bywały mecze, w których był to znak, iż ma problem ze skupieniem, to tutaj tylko umacniała koncentrację.
Na zmianę w ruchach Sakowicz-Kostecka zwróciła też uwagę w decydującej partii.
- Już tak nie szarpie. Te ruchy są bardziej płynne - wskazywała.
Oczywiście, trzeba zaznaczyć, iż rewelacyjnie spisująca się w pierwszym secie Keys w drugim złapała zadyszkę. Jej serwis nie był już tak potężną bronią, doszło też sporo prostych błędów. Polka złapała tę pomocną dłoń, a sama konsekwentnie robiła swoje i czekała na szanse zamiast niepotrzebnie się śpieszyć. Błędy zaczęła traktować jako przerywnik przed kolejną akcją i nie pozwalała, by na dłużej zagnieździły się w jej głowie.
I tych błędów od drugiej partii było po prostu mniej. Przede wszystkim zaś obrończyni tytułu poprawiła serwis. Ten element od dłuższego czasu jest przedmiotem dyskusji w jej przypadku. Po meczu ze Sznajder Polka opowiadała, iż wciąż nad nim pracuje z trenerem Wimem Fissettem, ale w sytuacjach stresowych wracają do niej czasem stare przyzwyczajenia.
W środę zaczęła po tym względem bardzo słabo. Po trzech gemach nie miała na koncie choćby punktu po drugim podaniu. Do tego podwójne błędy i brak zagrożenia serwisem - Keys skrzętnie z tego korzystała. A sama szalała. Po jej kolejnych świetnych podaniach można było tylko odprowadzać piłkę wzrokiem.
- Nie ma co zbierać - skwitował partnerujący Sakowicz-Kosteckiej Bartosz Ignacik.
A po pierwszym secie statystyki serwisowe Świątek (jeden wygrany punkt po pierwszym podaniu) podsumował jednym słowem. - Mizeria - rzucił.
Tę mizerię jednak Świątek też zostawiła w szatni po secie otwarcia. Najlepiej jej podanie wyglądało w drugiej partii. W tej decydującej znów kulała skuteczność pierwszego serwisu, ale wtedy już Polka wskoczyła na wyższe obroty i przestała się biczować za momenty słabości.
Dzięki temu wciąż ma szanse na obronę tytułu. A w półfinale zmierzy się z Amerykanką Coco Gauff lub Rosjanką Mirrą Andriejewą.