We wtorek Iga Świątek pokonała Czeszkę Marie Bouzkovą 6:1, 6:1, dzięki czemu awansowała do trzeciej rundy imprezy w Wuhanie. To ostatnie zawody rangi WTA 1000 w tym sezonie. Jej kolejną rywalką w Chinach będzie Szwajcarka Belinda Bencic, która w drugiej rundzie nie musiała wychodzić na kort. To dlatego, iż Belgijka Elise Mertens poddała mecz walkowerem.
REKLAMA
Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie
Świątek i Bencic mierzyły się już pięć razy, ostatnio w półfinale Wimbledonu (6:2, 6:0). Najbardziej zacięty pojedynek rozegrały także w Londynie, ale dwa lata temu. Wtedy to nasza tenisistka na etapie 1/8 finału zwyciężyła 6:7(4), 7:6 (2), 6:3. To dotychczas jedyny przypadek, gdy mecz między nimi skończył się po trzech setach, a w dodatku na londyńskiej trawie nie brakowało zwrotów akcji.
Polka miała dwie piłki setowe, ale przegrała partię
Pierwszy set okazał się bardzo wyrównany, choć Świątek miała swoje szanse na przełamanie rywalki. Już drugim gemie spotkania doczekała się trzech break pointów, ale Szwajcarka wybroniła się m.in. serwisem. Nasza tenisistka imponowała stabilnym podaniem, straciła w sześciu gemach serwisowych tylko pięć punktów.
Przy stanie 5:4 Świątek miała kolejne dwie okazje na odebranie podania rywalce, a jednocześnie były to piłki setowe. Bencic jednak zachowała spokój, grała skutecznie w tych najtrudniejszych momentach, nie pozwalała się wtedy zdominować faworytce. Ostatecznie doprowadziła do tie-breaka, w którym zagrała popisowe - unikała błędów, wywierała presję na serwisie Polki, a ta traciła punkt za punktem. Ostatecznie przegrała dogrywkę 4:7 i całego seta 6:7. Otwierająca partia trwała aż 66 minut.
Co za zwrot
To była jednak tylko zapowiedź największych emocji, jakie mogliśmy obserwować w drugiej odsłonie spotkania. Polka wróciła na kort z dużym animuszem, gwałtownie przełamała Szwajcarkę, odskakując na 2:0, potem 3:1. Po chwili jednak straciła przewagę, a Bencic doczekała się pierwszego break pointa, którego od razu wykorzystała. Podbudowana wynikiem wytrzymywała tempo wymian narzucane przez ówczesną liderkę rankingu, nie bała się również zagrać odważniej po linii.
W 12. gemie drugiego seta mogło być już po wszystkim. Nasza tenisistka pomyliła się i w efekcie rywalka otrzymała dwie piłki meczowe. Idze Świątek nie zadrżała wtedy ręka, pewnie wygrała cztery punkty z rzędu, doprowadzając do tie-breaka. Ten zaczął się źle dla Igi, straciła oba podania, 1:2. Wtedy to jednak wygrała sześć punktów z rzędu, grając bardzo dokładnie, z odpowiednim marginesem błędu, a jednocześnie agresywnie. Bencic nie potrafiła jej zatrzymać, dobrze funkcjonował serwis faworytki i dzięki temu mogliśmy być świadkami trzeciej partii.
Jak będzie w Wuhanie?
Decydujący set okazał się już mniej emocjonujący. Świątek mogła co prawda stracić serwis, ale po chwili to ona odskoczyła na 3:1. Od tego momentu uleciała wiara u Szwajcarki w zwycięstwo. Komentatorzy Polsatu Sport podkreślali, iż może żałować szans na zamknięcie spotkania w dwóch setach. Polka skończyła mecz po trzech godzinach i czterech minutach, ciesząc się niezmiernie z tego sukcesu. Był to dla niej pierwszy w dorosłej karierze awans do ćwierćfinału Wimbledonu. Dwa lata później okazała się najlepsza w Londynie.
Czytaj także: Mundial w USA może być zrujnowany
Nasza tenisistka na korcie została następnie zapytana, jak trudny to był dla niej pojedynek. - To oczywiście nie było łatwe. Ona miała piłkę meczową? Ja nie wiem, czy kiedykolwiek w karierze wróciłam w meczu, kiedy rywalka miała piłkę meczową. Jestem szczęśliwa, patrzyłam tylko do przodu. Nie było łatwo przejść tego momentu, ale starałam się być solidna i wiedziałam, iż tylko to może dać mi zwycięstwo - przyznała.
Benic z kolei powiedziała na pomeczowej konferencji prasowej, iż nie ma sobie nic do zarzucenia. - Uważam, iż dałam z siebie wszystko i przycisnęłam ją do granic możliwości. Z tego względu jestem bardzo dumna z mojego występu - podkreśliła. Szwajcarka dwa miesiące później doszła również w Nowym Jorku do 1/8 finału, a następnie zawiesiła karierę z uwagi na urodzenie dziecka.
Nadchodzące spotkanie Igi Świątek z Belindą Bencic to starcie aktualnej wiceliderki rankingu z 15. rakietą świata. Szwajcarka po Wimbledonie obniżyła loty - wygrała sześć spotkań, przegrała cztery. Odpadła już po drugim meczu z imprezy WTA 1000 w Montrealu, jeszcze szybciej, bo po pierwszym w Cincinnati, w US Open doszła do drugiej rundy, niedawno w Pekinie do 1/8 finału. Pierwszą część sezonu miała bardziej udaną, ale trzeba na Bencic uważać, bo potencjał przez cały czas drzemie w niej spory. To w końcu złota medalistka igrzysk z Tokio 2021.
Początek meczu polsko-szwajcarskiego w czwartek około godziny 13:00 czasu polskiego. Panie zagrają jako pierwsze tego dnia w sesji wieczornej imprezy w Wuhanie. Lepsza z tej pary w ćwierćfinale trafi na Włoszkę Jasmine Paolini lub Dunkę Clarę Tauson. Transmisje z turnieju w Canal+ Sport, relacje w Sport.pl.