Igę Świątek i Wiktorię Azarenkę łączy to, iż obie były liderkami światowego rankingu. Ale dziś na liście WTA Polka jest ósma, a Białorusinka – dopiero 105. Dziś 24-letnia Świątek jest po prostu o wiele silniejsza od już 36-letniej Azarenki. Dlatego nasza tenisistka musiała być faworytką tego starcia w drugiej rundzie turnieju WTA 500 w Bad Homburgu. Tak naprawdę pytanie brzmiało nie tyle czy Świątek Azarenkę pokona, co w jakim stylu to zrobi.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy
Dziewiętnaście dni temu Świątek przegrała z inną Białorusinką. Wtedy w półfinale Roland Garros uległa Arynie Sabalence, obecnej numer jeden rankingu WTA. Od tego momentu Świątek nie grała. Do wejścia na trawę przygotowywała się na Majorce. I teraz weszła na nawierzchnię, na której czuje się najmniej pewnie. I na której w seniorskim tenisie nie wygrała jeszcze żadnego turnieju.
Świątek czeka na tytuł ponad rok. Ale w uzdrowisku gra o coś więcej
W Bad Homburgu Świątek też nie jest faworytką do tytułu. I choć na pewno chciałaby go zdobyć – czeka na wygranie turnieju WTA już od ponad roku, od Roland Garros 2024 – to w tym niemieckim uzdrowisku ma do zdobycia coś jeszcze ważniejszego. To jest czas na dobre poczucie się na kortach, na których piłka odbija się wyjątkowo szybko, a czasem wręcz się ślizga. To ma być czas na znalezienie pewnych rozwiązań. To ma być zastrzyk pewności siebie przed Wimbledonem, czyli tym turniejem wielkoszlemowym, który dla Świątek jest zdecydowanie najtrudniejszy. W którym tylko raz była w ćwierćfinale.
W 2018 roku 17-letnia wtedy Świątek wygrała juniorski Wimbledon. Ale Marcin Matkowski, kiedyś półfinalista Wimbledonu w deblu, podkreśla, iż w przełożeniu na dorosły tenis to nic znaczy. - Myślę, iż najważniejsze jest to, iż w juniorskim tenisie jest dużo wolniejsza piłka. Czyli nie ma aż takiego znaczenia, na jakiej nawierzchni się gra. Iga nie lubi, jak jej się gra gwałtownie do forhendu – to wiedzą już nie tylko wszystkie rywalki i wszyscy trenerzy, ale też chyba wszyscy kibice. Wszyscy wiedzą, iż to jest pięta achillesowa Igi i to jest na kortach trawiastych spotęgowane. Dlatego Iga na Wimbledonie nigdy nie była blisko finału czy tym bardziej końcowego zwycięstwa – analizuje Matkowski w rozmowie ze Sport.pl.
Świątek zaczęła źle. Nie trafiała choćby w korytarz
Co zobaczyliśmy w meczu Świątek – Azarenka? Dysponująca mocnym serwisem Białorusinka oczywiście chętnie kierowała go do forhendu Polki. A Iga w początkowej fazie meczu zamiast returnować forhendem, wolała tak przesuwać się po korcie, żeby grać bekhendem. I bywało, iż nie zdążała się dobrze ustawić, przez co wyrzucała piłkę choćby poza korytarz deblowy.
Forhend zawodził też Igę w wymianach. Po aż trzech błędach z tej strony przegrała swojego gema przy stanie 1:2 i tym samym została przełamana na 1:3. Przy prowadzeniu Azarenki 4:1 Świątek miała na koncie już aż sześć niewymuszonych błędów forhendowych.
- jeżeli tak będzie dalej funkcjonowało podanie Igi, to jestem spokojny o wynik. Forhend wróci – stwierdził Żelisław Żyzyński po asie Świątek na 2:4. To był już trzeci as Igi w meczu. Czas pokazał, iż komentator Canal+ się nie pomylił. Gemy na 2:4, 3:4 i 4:4 Świątek wygrała do zera, już nie unikając forhendu. Następnie przełamała Azarenkę i wyszła na 5:4, kończąc tego gema świetnym forhendowym returnem. A gdy serwowała na wygranie seta, to chociaż wpędziła się w kłopoty (przegrywała 15:40 i musiała bronić dwóch breakpointów), poradziła sobie, i dobrze serwując, i używając forhendu, i slajsów, które na trawie są szczególnie skuteczne i przez to pożądane, a przez Igę grane były dotąd rzadko.
10:0 dla Świątek. A mówiły nie tylko liczby
Nieudany slajs Igi na początku drugiego seta sprawił, iż uciekła szansa na przełamanie Azarenki już w pierwszym gemie. Ale dobrze, iż Świątek tych zagrań próbuje. Dobre jest i to, iż Białorusinka po przegraniu pięciu gemów z rzędu nie podłamała się i próbowała twardo walczyć z rywalką, z którą wygrała dotąd tylko jedno z pięciu spotkań.
Teraz przed meczem ze Świątek Azarenka zagrała w Bad Homburgu już trzy razy. Musiała przejść dwustopniowe eliminacje i wystąpiła w pierwszej rundzie, w której Iga miała wolny los. Była w gazie. To dla Igi korzystne, iż trafiła jej się rywalka, która zmusiła ją do wysiłku.
Miło było zobaczyć, jak za konkretny wysiłek Igę oklaskami nagradzają trzej panowie siedzący w jej boksie – trenera Wima Fissette’a, trenera przygotowania fizycznego Macieja Ryszczuka i sparingpartnera Tomasza Moczka realizator transmisji pokazał nam po pięknym forhendowym slajsie Igi na 6:4, 1:1. A Iga tylko zamykała oczy, chcąc jak najlepiej skoncentrować się na dalszą fazę meczu.
Chwilę później – po forhendzie Igi na 6:4, 1:1 i 30:0 wyświetlono nam statystykę, która mówiła, iż to był już dziesiąty w meczu forhendowy winner Polki. A Białorusinka nie miała wtedy ani jednego takiego kończącego uderzenia.
We wspomnianym gemie Świątek znów przełamała Azarenkę i prowadziła 6:4, 2:1. Zdawało się, iż za chwilę przy swoim serwisie podwyższy na 6:4, 3:1, a jednak rywalka zanotowała przełamanie powrotne, dorzuciła gema przy swoim podaniu i było 6:4, 2:3. Ważne, iż Iga zareagowała wtedy kapitalnym gemem. Takim z forhendami z lassem (charakterystyczny ruch Igi, w którym robi ona rakietą pętlę nad głową), z bardzo solidnymi serwisami i choćby z wycieczkami pod siatkę.
Świątek krzyknęła Azarence w twarz
Od tego momentu Świątek kontrolowała sytuację, mimo iż Azarenka walczyła naprawdę do ostatniej piłki.
- Jazda! - nie krzyknęła, a wrzasnęła Polka po asie serwisowym na 6:4, 5:4, 30:30. Chwilę wcześniej Azarenka protestowała, twierdząc, iż nasza zawodniczka nie powinna aż tyle razy podrzucać piłki do serwisu i jednak nie serwować. Tymczasem Iga robiła tak przez podmuchy wiatru. Wcześniej Azarence też się to zdarzało. - Iga krzyknęła "Jazda" Azarence prosto w twarz - podkreślali komentatorzy Canal+. - dodawali i sami przypominali przedziwne zachowania Azarenki, która też próbowała wcześniej swoich sztuczek, by wyprowadzać Igę z równowagi. Nie zdołała. Świątek to tylko pobudziło, wygrała już wszystkie punkty do końca.
Świątek wygrała ten mecz w dobrym stylu. W takim, który pokazał jej samej, co i jak powinna robić w następnych meczach na trawie. A może choćby czego nie powinna się przesadnie bać. Choć z pewnością forhendową piętę achillesową Igi Świątek na trawie w większym stopniu sprawdzi ktoś będący w wyższej formie niż waleczna, ale mająca już najlepszy czas za sobą Azarenka. Może to będzie już Jekatierina Aleksandrowa albo Maria Sakkari w ćwierćfinale w Bad Homburgu?