Świątek i Kawa prowadziły 5:1. A potem dramat, jakiego jeszcze nie było

3 godzin temu
Zdjęcie: screen


Iga Świątek wygrała prawie trzygodzinny horror w singlu, odpoczęła pół godziny i wróciła zagrać drugi mecz w deblu w tym roku. Liderka reprezentacji Polski w parze z Katarzyną Kawy przegrała pierwszego seta, a potem nastąpił zwrot i niesamowity horror, dramatyczny dla Biało-Czerwonych.
Obie drużyny tak naprawdę nie chciały grać debla. Polki - przed rozpoczęciem rywalizacji, bo liczyły na singlowe zwycięstwa Magdy Linette i Igi Świątek. Stało się inaczej i po porażce Linette, Biało-Czerwone marzyły, by doszło do rozstrzygnięcia właśnie w deblu. Włoszki natomiast po wygranej Bronzetti i pierwszym secie starcia Świątek - Paoloni (3:6), liczyły na rozstrzygnięcie już w singlu. Ostatecznie doszło do rywalizacji w deblu, a Iga Świątek zastąpiła w nim w ostatniej chwili Magdalenę Fręch i tak jak w pojedynku z Czeszkami, stworzyła parę z Katarzyną Kawą. Polki walczyły z tegorocznymi mistrzyniami olimpijskimi: Sarą Errani i Jasmine Paoloni.

REKLAMA







Zobacz wideo Iga Świątek wybrała nowego trenera. "Jestem bardzo podekscytowana"



Świątek i Kawa prowadziły 5:1. A potem dramat, jakiego jeszcze nie było
Pierwszy set był bardzo wyrównany. Polki nie wykorzystały w nim wielkiej szansy - aż trzech piłek setowych. Przy prowadzeniu Biało-Czerwonych 5:4, serwowały Włoszki i przegrywały 15:40. Wtedy w trzech akcjach z rzędu kapitalnie przy siatce zachowywała się doświadczona, 37-letnia Sara Errani.


W kolejnym gemie Polki znów zawiodły. Prowadziły już 40:15. Po chwili Iga Świątek zmarnowała prostego woleja przy siatce i był decydujący punkt. Wygrały go Włoszki po kapitalnym returnie Paolini. Chwilę później Errani wygrała swoje podanie i rywalki cieszyły się z wygranej 7:5. W tym secie doszło do sytuacji, w której Włoszki nie pokazały klasy. - Jedno odbicie, a zaraz po nim drugie - wszystko widać jak na dłoni i niemożliwe, iż tego nie czuło się na rakiecie - w bardzo ważnym momencie deblowego starcia Polek z Włoszkami nasze rywalki kłóciły się z sędzią po kapitalnym zagraniu Igi Świątek. To było dalekie od postawy fair play - pisał Łukasz Jachimiak, dziennikarz Sport.pl.
Już na otwarcie drugiego seta Iga Świątek przegrała swoje podanie. To właśnie wiceliderka światowego rankingu źle zagrała w ostatniej akcji taktycznie, bo na rakietę Errani, która skutecznym wolejem dała Włoszkom przełamanie. Riposta Polek była jednak imponująca, bo wygrały aż pięć gemów z rzędu! Miały trochę szczęścia przy drugim przełamaniu z rzędu (na 3:1), bo Świątek zagrała z forhendu, a piłka po taśmie poleciała pod końcową linię, a Włoszki były przy siatce. Wydawało się, iż dojdzie do 3. seta. Inny plan miały Włoszki, które zaczęły grać znakomicie i w odpowiedzi wygrały aż sześć gemów z rzędu i wygrały seta 7:5. Po triumfie obie padły ze szczęścia na kort. Dokonały niezwykłej rzeczy, bo odwróciły losy seta, w którym przegrywały aż 1:5!
Włoszki w finale Billie Jean King Cup zmierzą się ze zwyciężczyniami meczu: Wielka Brytania - Słowacja.



Półfinał Billie Jean King Cup: Świątek/Kawa - Errani/Paolini 5:7, 5:7
Idź do oryginalnego materiału