"Iga Świątek została brutalnie sprowadzona na ziemię, kiedy usłyszała, iż nie jest supergwiazdą jak Serena Williams" – pisze brytyjski dziennik "The Mirror". W ten sposób odniósł się on do słów znakomitego tenisowego trenera Patrick Mouratoglou. Były szkoleniowiec Sereny Williams i Simony Halep, który pracuje w tej chwili z Naomi Osaką, stwierdził: - Większość ludzi, którzy przychodzą na korty, to nie są zagorzali fani tenisa. Chcą wrócić do domu i powiedzieć "Widziałem Djokovicia" lub "Widziałem Alcaraza", jeżeli wracają i mówią "Widziałem Świątek", to nie jest to samo. Nie chodzi tylko o to, iż czołowe zawodniczki, takie jak Świątek, nie supergwiazdami jak Serena, czy Maria Szarapowa. W 2021 r., gdy trenowałem Serenę, zaplanowali jej mecz na wieczór, to był jedyny mecz kobiet w nocy [w tamtym roku]. Jest supergwiazdą. choćby jeżeli trwało to godzinę, ludzie przychodzili do domu i mówili: "Wow, widziałem Serenę Williams".
REKLAMA
Zobacz wideo
Dlaczego kobiety są dyskryminowane podczas Roland Garros?
W ten sposób Mouratoglou odniósł się do trwającej niemal od początku Roland Garros dyskusji na temat dyskryminacji tenisistek, które nie są wyznaczane do tzw. sesji wieczornej francuskiego turnieju. Kobiety w tej odsłonie rywalizacji nie pojawiły się na kortach French Open ani w 2024 roku, ani w w tej chwili trwającym turnieju. Dwa lata temu w sesji wieczornej rozegrano tylko jedno spotkanie, w którym Aryna Sabalenka pokonała Sloane Stephens. - Mam nadzieję, iż widzom podobał się nasz mecz i będą oni prosić o więcej kobiecych meczów w sesji wieczornej - powiedziała Białorusinka. Jej nadzieje okazały się niespełnione.
Mimo lawiny krytyki dyrektorka turnieju, w przeszłości również znakomita tenisistka Amelie Mauresmo, pozostaje niewzruszona. Ma ona łatwą wymówkę: decydują względy biznesowe. W sesji wieczornej nie chodzi tylko o sport, ale także o jak największy zarobek. Bilety na te mecze są droższe niż na sesje poranne, w dodatku realizowane są w czasie dużo bardziej atrakcyjnym dla widzów za Oceanem. A przecież spośród telewizji, które wykupiły prawa do pokazywania turnieju, to Amerykanie płacą najwięcej. Zwarta w tym roku 10-letnia umowa na rynek amerykański warta jest 650 mln dolarów.
I tu ma znaczenie także długość meczów. Im dłuższy mecz, tym większa szansa, iż choć ostatnie jego fragmenty będą bardziej dostępne dla amerykańskiej widowni. A to z kolei przekłada się na ceny reklam przy okazji transmisji.
Mouratoglou zwrócił też na to uwagę: - Kiedy jesteś dyrektorem turnieju, musisz zadowolić fanów i zrobić dobry biznes, to jest twoja praca. Mają tylko jeden mecz w nocy, jeżeli jest to mecz kobiet, który może być 6:1, 6:1 w ciągu jednej godziny. Ludzie będą skrajnie rozczarowani.
Europa Wschodnia się nie sprzedaje
Zresztą nie chodzi tylko o bilety i widownię w amerykańskiej TV. Organizatorzy zarabiają przecież też przy okazji meczów również na tym, co kibice w czasie meczów zjedzą i wypiją. I organizatorzy też mają to na uwadze, planując na wieczór dłuższe mecze panów, którzy w przeciwieństwie do pań, grają do trzech wygranych setów, a nie dwóch.
W całej tej dyskusji pomijany jest jednak jeszcze jeden aspekt, który decyduje, dlaczego Świątek czy Sabalenka nie są traktowane jak supergwiazdy. Bez ogródek powiedziała kiedyś o tym rumuńska tenisistka Sorana Cirstea. - Europa Wschodnia się nie sprzedaje - stwierdziła zawodniczka, która w swojej karierze była najwyżej na 21. miejscu w rankingu WTA. Rumunka w podcaście "La Fileu" w 2022 roku szeroko omawiała kwestię sponsoringu w tenisie.
Jak bardzo jej słowa są prawdziwe do dziś, pokazuje ranking zarobków z reklam najlepszych tenisistek na świecie. Sabalenka w 2024 roku zanotowała z tego tytułu 8 mln dolarów. Przy Coco Gauf (21 mln), Naomi Osace (15 mln) czy Zheng Quinwen (15 mln) to niewiele. choćby Emma Racucanu (14 mln), choć zajmuje odległe miejsce w rankingu WTA, jest ważniejsza dla reklamodawców niż Białorusinka.
Świątek i Sabalenka dyskryminowane ze względu na pochodzenie?
Świątek z reklam i od sponsorów zarobiła w ubiegłym roku 13 mln euro. Jak widać, choćby 125 tygodni na pierwszym miejscu w rankingu nie jest bardziej cenione niż kraj pochodzenia.
A pozasportowe zarobki kobiet i tak nie dorównują najbardziej cenionym przed sponsorów mężczyznom. Jannik Sinner dostaje 27 mln dolarów, a Carlos Alcaraz 30 mln.
Czyż w półfinałach Roland Garrosa nie mieliśmy najlepszego dowodu na "dyskryminację" ze względu na narodowość? Dwie najlepsze zawodniczki ostatnich lat, Świątek z Sabalenką, zagrały mecz o 15, a późniejsza pora, bardziej atrakcyjna ze względu na widownię telewizyjną, została zarezerwowana dla Francuzki Lois Boisson i Amerykanki Gauff.
Niestety, prawda zawodowego sportu jest brutalna. O tym, kto jest uważany za supergwiazdę, decyduje nie tylko sportowa klasa, ale też kraj pochodzenia.