Iga Świątek gra w Madrycie dość dziwne mecze. Najpierw z Dianą Sznajder wygrywa pierwszego seta 6:0, a potem ma kłopoty, które z trudem przezwycięża. Teraz z Madison Keys to ona musiała przełknąć "bajgla", ale potem weszła na zupełnie inny poziom gry. Poziom zbyt wysoki dla Amerykanki. Pod kątem emocji na pewno nie można jej zarzucić, iż nie dostarcza rozrywki. Jednak aż taka niestabilność jest dziwna choćby jak na ten sezon. Szczególnie na mączce, gdzie poprzednio wygrać z nią seta 6:0 potrafiła Simona Halep. Było to jednak w 2019 roku.
REKLAMA
Zobacz wideo Lewandowski obcym ciałem w Barcelonie? Żelazny: Statystyki Lewego to jakiś kosmos
Mała korekta okazała się wielką zmianą
- Przynajmniej gwałtownie się skończyło. To na pewno jedyna pozytywna rzecz, ale grając na korcie i przegrać 0:6 jest nie wiem... dziwne - tak do pierwszego seta Polka odniosła się w wywiadzie pomeczowym jeszcze na korcie. Temat rozwinęła nieco na konferencji prasowej. Zdaniem Świątek nie była to kwestia taktyki na mecz, bo ta nie uległa zmianie choćby po pierwszym secie.Mimo to Polka wskazała jedną rzecz, którą w trakcie tego spotkania faktycznie zmieniła i to zdecydowanie mogło jej pomóc. Nie był to żaden element taktyczny czy techniczny, a... sprzętowy.
- Nie czułam się źle w pierwszym secie, ale robiłam bardzo dużo błędów, zwłaszcza na długość, więc tak, zmieniłam rakietę na taką, która miała struny wyżej naciągnięte. Jakakolwiek osoba, która się zna na technice, na pewno powie, iż ja się później po prostu lepiej ruszałam i tak dalej, domykałam uderzenia. Ale mi te struny tak czysto mentalnie w głowie pomogły - stwierdziła Świątek.
Świątek nie chce narzucać sobie dodatkowych oczekiwań
Czy taki powrót może zmienić coś, w jej nastawieniu mentalnym? Polka uznała, iż nie będzie teraz dodawać sobie oczekiwań. - Każdy mecz to jest odrębna historia, gramy z innymi przeciwniczkami, w różnych warunkach, więc to nie jest tak, iż coś się wydarzyło jednego dnia i drugiego dnia też się wydarzy. Raczej takie oczekiwania zwykle wpędzają mnie w kłopoty, bo się spodziewam, iż zaraz coś odwrócę, tak jak odwróciłam to dwa dni temu i będę super serwowała, tak jak serwowałam dwa dni temu - powiedziała Iga.
Po tym pytaniu Polkę zamurowało. Nie miała pojęcia, o co chodzi
Podczas konferencji zdarzył się też moment... dziwny. Świątek dostała pytanie od jednego z hiszpańskich dziennikarzy o to, czy WTA i ATP stają się coraz bardziej podobne. Iga nie wiedziała, o co chodziło, a dziennikarz nie potrafił jej wyjaśnić. Mówił coś o tym, iż tour ATP stał się bardziej otwarty, jednak bez konkretów. Ewidentnie zmieszana Świątek wprost przyznała, iż nie wie, co powiedzieć. - Wiem, iż w zeszłym roku Jannik Sinner i Carlos Alcaraz wygrywali Wielkie Szlemy, ale tak adekwatnie to nie wiem, o co ci chodzi. Nie rozumiem tego. Chyba nie mam zdania. Jestem zbyt głupia, żeby odpowiedzieć na to pytanie - stwierdziła Świątek.
Przed Polką teraz półfinał w Coco Gauff. Iga przegrała dwa ostatnie starcia z Amerykanką, ale wciąż ma z nią bilans 11:3, a na kortach ziemnych 5:0. Mecz ten rozpocznie się nie przed 16:00 w czwartek 1 maja.