Już teraz wiemy, iż w okresie 2025 cykl Grand Prix nie zawita do Cardiff. Principality Stadium przez wiele lat było wizytówką mistrzostw świata. Z czasem jednak magia zaczynała znikać, runda zaczęła tracić zainteresowanie wśród kibiców, czego efektem okazało się wypadnięcie z kalendarza tej lokacji. Cardiff wiele razy było szczęśliwe dla Stalowców. Nasi zawodnicy odnosili tam bowiem wygrane, a także stawali na podium.
Jason Crump (2001)
Australijczyk dla wielu przez cały czas pozostaje królem GP Wielkiej Brytanii. Crump aż 5-krotnie stawał na najwyższym stopniu podium w zawodach o tej nazwie. Bliski przyjaciel Marka Webbera triumfował po razie w Londynie (na stadionie Hackney), Coventry (obiekt Brandon), a także 3-krotnie w Cardiff. Crump nie miał okazji nigdy powalczyć o wygraną w Bradford, ponieważ jedyna tamtejsza runda Grand Prix odbyła się w 1997 roku. „Kangur” nie był wówczas stałym uczestnikiem cyku mistrzostw świata, ponieważ pomimo triumfu w Londynie, wypadł z niego, ale po sezonie przerwy zdołał powrócić do elity na stałe (należy jednak zaznaczyć, iż w 1997 roku wystąpił jako dzika karta w GP Szwecji).
Australijczyk w okresie 2001 był wymieniany pośród tych, którzy mogą powalczyć o medale. Inauguracja nie poszła jednak po jego myśli, ponieważ na Stadionie Olimpijskim w Berlinie udał się pod przysłowiowy prysznic po dwóch biegach. W tamtym czasie w cyklu Grand Prix stosowano system eliminatorów. Zawodnik, który w dwóch biegach z rzędu meldował się na mecie na 3. lub 4. pozycji, odpadał z turnieju. Taka sytuacja spotkała Crumpa, którego tylko wysoki numer uratował przed wyjazdem ze stolicy Niemiec z jeszcze mniejszą liczbą punktów. Dość mocno trzeba zaznaczyć, iż oba swoje biegi ukończył na ostatniej pozycji. Przyszły mistrz świata ulokował się na 16. pozycji, która dawała 5 „oczek”. Za nim uplasowali się tylko ci, którzy odpadli w tzw. turnieju eliminacyjnym.
Z tego powodu przybysz z Antypodów musiał rozpoczynać pierwsze w historii zawody Grand Prix w Cardiff od samego początku. Crump bez większych problemów awansował do turnieju głównego. W nim wyłączając defekt, przez który musiał wyjechać na tor jeszcze raz, aby nie odpaść, zapewnił sobie udział w półfinale. Ten padł jego łupem i tym samym wjechał on do wielkiego finału.
Australijczyk swoje pole wybierał jako drugi. Spore zamieszanie wywołał Tomas Gollob, który dokonał selekcji przed nim. Polak wszystkie 3 swoje biegi z Pola A. Wychowanek Polonii Bydgoszcz ku zdziwieniu brytyjskich komentatorów wybrał niebieski kask, co oznaczało, iż przypadnie mu drugie pole startowe. Crump zdecydował się z kolei na start spod płotu, gdyż dosłownie kilka chwil wcześniej dało mu ono finał. Tony Rickardsson skorzystał na wyborach swoich przeciwników i zarezerwował sobie pole A. Niklasowi Klingbergowi pozostało za ten 3. pole startowe.
Pierwszy ze wspomnianych Szwedów wygrał start i pognał po wygraną. Crump z kolei na trasie uporał się z Gollobem i wpadł na metę jako 2. Do końca sezonu Australijczyk ze Skandynawem wymieniali się ciosami w walce o mistrzostwo, ale w dużej mierze runda w Berlinie sprawiła, iż „Kangur” na koniec sezonu mógł cieszyć się tylko ze srebra. Jako ciekawostkę należy podać, iż wszyscy uczestnicy omawianego finału stanowili: 1 były Stalowiec (Rickardsson), 1 aktualny (Crump), a także dwóch przyszłych (Klingberg i Gollob).
Nicki Pedersen (2011)
Legendarny Duńczyk podczas tamtej edycji Speedway Grand Prix miewał problemy. Skandynaw potrafił stawać na podium w danych turniejach, by chwilę później choćby nie awansować do półfinału. Podczas GP Wielkiej Brytanii trafił z formą w tą dobrą kratkę. Pedersen w swoich pierwszych 4 startach zgromadził 10 punktów, ale na sam koniec swojego występu w fazie zasadniczej, wjechał w taśmę. Pedersen był już temu bliski w pierwszym podejściu. Piotr Olkowicz zwrócił uwagę na ruch, który jego zdaniem miał sprowokować Wojciecha Grodzkiego, aby ten rozpoczął bieg.
W powtórce niepokorny Duńczyk ponownie ruszył się przed wystrzeleniem taśmy w górę i w nią wpadł. Wielokrotny mistrz świata wiedząc co go czeka.. jakby nigdy nic się nie stało, w swoim stylu przejechał taśmę, rozrywając ją. Kibice wygwizdali go.
– Chyba posłuchał nas Nicki Pedersen i pomyślał, „Tak cicho na tym stadionie, to coś trzeba zrobić”. No i zrobił. Przejechał i zerwał taśmę. To nie ładne zachowanie, teraz buczą i gwiżdżą kibice. To jest właśnie taki nieco czarny charakter tego Grand Prix, musi zawsze nieco nabroić, aby ci kibice mogli sobie pobuczeć, pokrzyczeć i pohałasować – powiedział w czasie transmisji zawodów Paweł Ruszkiewicz.
Pedersen na torze po raz kolejny pojawił się w II półfinale. Miał nieco ułatwione zadanie, ponieważ w taśmę przy pierwszym podejściu wpadł Kenneth Bjerre. W udanej powtórce Nicki dojechał do mety za Chrisem Holderem, a przed Magnusem Zetterstroemem, który przez chwilę jechał z nim w bliskim kontakcie.
Finału również nie odjechano za pierwszym razem. Emil Sajfutdinow ukradł start, po czym upadł na tor. Wojciech Grodzki wykluczył Rosjanina z powtórki. W niej jadący spod samego krawężnika Pedersen, chciał wywieźć w płot Holdera i Hancocka, ale Amerykanin zdołał przemknąć i pognał po wygraną. Duńczyk dojechał na 2. Pozycji przed Australijczykiem, z którym za rok miał stoczyć pamiętną walkę o mistrzostwo świata.
Krzysztof Kasprzak (2012)
To był jeden z najwspanialszych turniejów w wykonaniu „Kejkeja”. O tym, iż wystąpi w stolicy Walii, dowiedział się na tak naprawdę na dzień przed. Kenneth Bjerre złamał nogę w czasie czwartkowego meczu ligi brytyjskiej, więc szansę otrzymał właśnie on. Kasprzak w okresie 2012 był drugim rezerwowym cyklu. Martin Vaculik cały czas jeździł za kontuzjowanego Jarosława Hampela, więc swoją szansę otrzymał Polak, który na swoje szczęście przebywał w Wielkiej Brytanii, więc mógł udać się ekspresowo do Cardiff.
Cała historia rozpoczęła się w piątkowy poranek. Gordon Day zadzwonił do „KejKeja”, iż musi udać się do Cardiff, bo pojedzie w Grand Prix. Matt Ford (właściciel klubu Poole Pirates) i Darcy Ward błyskawicznie pomogli Stalowcowi. Australijczyk wypożyczył mu także mechanika, aby była dodatkowa para rąk do pracy. Misja zakończyła się sukcesem i Kasprzak wystąpił również w piątkowym treningu.
Początek zawodów był jednak nieudany, ponieważ rozpoczął turniej od 0. W drugiej serii startów uwikłał się w walkę z Martinem Vaculikiem.
– Znowu Vaculik jest na prowadzeniu, ale próbuje tam się zabrać i objechać go po dużej Krzysztof Kasprzak… TERAZ KASPRZAK, ŚWIETNIE TO ZROBIŁ ALEŻ PIĘKNIE WJECHAŁ! Vacul pójdzie pod baloty, ale to Krzysztof Kasprzak jest na prowadzeniu! – komentował na żywo Piotr Olkowicz.
Polak zmienił tor jazdy i minął naszego obecnego kapitana przy kredzie.
– Krzysztof tutaj był za kołem Martina Vaculika, który już szeroko jechał w tej obsypanej nawierzchni. Krzysztof znalazł tam miejsce dla siebie, napędził się i ograł Martina niesamowicie – wtórował mu Adam Skórnicki.
Ta akcja była kluczowa do tego, aby znalazł się w półfinale, ponieważ po fazie zasadniczej miał taki sam dorobek punktowy oraz bilans biegowy jak Słowak. W nim trafił na Fredrika Lindgrena, Emila Sajfutdinowa i Nickiego Pedersena. Po starcie Kasprzak znalazł się na ostatniej pozycji, ale kapitalną jazdą po krawężniku na wejściu w drugi łuk, awansował na pierwszą. Niestety siła odśrodkowa wyrzuciła go na zewnątrz, z czego skorzystał Szwed. Polak ponadto znalazł się w trudnej sytuacji, ponieważ goniła go „strzała” z Saławatu. Sajfutdinow już wcześniej popisał się genialną akcją na Holderze, ale wtedy Australijczyk, który jakimś cudem odbił pozycję, chociaż wydawało się, iż upadnie, odbił wtedy swoją pozycję. Tu na szczęście dla polskich kibiców scenariusz się powtórzył.
2-krotny mistrz świata juniorów na ostatnim łuku uporał się z Kasprzakiem, ale ten zrobił przycinkę i zameldował się na mecie na 2. pozycji. Kamera uchwyciła jego ogromną radość. To nie był koniec, ponieważ do odjechania został finał.
Polak wybierał jako ostatni pole startowe, którym okazało się te najbliżej krawężnika. Kasprzak żartobliwie najpierw chciał wybrać tabliczkę z 3. polem, które dało mu finał. Cały stadion następnie widział jak wraz z Holderem przytulają się, leżąc na ziemi z radości.
Podwójne podium Kasprzaka i Iversena (2013)
Cardiff rozpieściło kibiców Stali Gorzów po raz trzeci z rzędu. Po niemrawym początku sezonu do głosu zaczął dochodzić Krzysztof Kasprzak, który w Pradze w końcu stanął na podium. Niels-Kristian Iversen z kolei co prawda nie wszedł do tamtego momentu do finału, ale regularnie ocierał się o półfinały lub do nich wchodził.
Obydwaj zawodnicy bez większego problemu awansowali do ½ finału. Kasprzak trafił do pierwszego, a Iversen do drugiego. Polak za rywali miał Fredrika Lindgrena, Nickiego Pedersena, a także Chrisa Holdera. Podobnie jak przed rokiem został na starcie, ale niedługo potem przebił się na 2. miejsce. W drugim łuku minął od zewnętrznej Pedersena, co było bardzo ryzykownym manewrem, ale tym razem przyniosło to oczekiwany skutek. W przeciwieństwie do GP Wielkiej Brytanii 2012 zawodnik, który jechał tuż za nim, nie sprawił mu psikusa i po raz drugi z rzędu awansował do wielkiego finału.
Iversen z kolei wszystko rozstrzygnął na przeciwległej prostej pierwszego okrążenia, gdy minął Martina Vaculika. Duńczyk tym samym po raz pierwszy w okresie 2013 znalazł się w wielkim finale. Oprócz Stalowców przebrnęli do niego Fredrik Lindgren, a także Emil Sajfutdinow.
Kasprzak podobnie jak w okresie 2012 wybrał czerwony kask, z kolei Duńczykowi przypadło pole C. Polak w finale kapitalnie wystrzelił spod taśmy, ale na drugim łuku upadł Lindgren, którego z trudem uniknął Iversen. W powtórce wszystkich założył Sajfutdinow, więc Stalowcy ruszyli w szaleńczą pogoń za nim. Kasprzak kołował i napędzał się po szerokiej. Na ostatnim okrążeniu zdecydował się na próbę ataku przy krawężniku. Najpierw jednak popełnił minimalny błąd, a na dodatek Sajfutdinow zamknął mu bramę. Między nimi doszło do kolizji i tylko cudem nie wywrócili się. Rosjanin dojechał do mety jako 1., ale na wszystkim skorzystał Iversen, który wysforował się przed swojego klubowego kolegę. Dla Duńczyka było to pierwsze podium w sezonie, które rozpoczęło jego marsz ku brązowemu medalowi mistrzostw świata. Ponadto „Puk” z Cardiif wyjechał jako ten, który w turnieju wywalczył najwięcej punktów. Po siedmiu swoich biegach miał na koncie bowiem 16 „oczek”.
Triumf „Puka” (2015)
Pierwsza wygrana zawodnika naszego klubu w Cardiff miała miejsce w 2015 roku. w okresie 2014 do wielkiego finału ponowie wjechał Kasprzak, ale Polak finalnie ulokował się tuż za podium.
Kolejna edycja GP Wielkiej Brytanii miała przynieść zupełnie inne rozdanie. Kasprzak w swoim (jak się później okaże) występie w stolicy Walii, nie wszedł do półfinału. Duńczyk z kolei awansował do dalszej fazy zawodów, ale szału nie robił. Wygrał 1 bieg, a w pozostałych po prostu ciułał punkty. Niemniej popisał się widowiskową szarżą na zakończenie 4. serii startów, gdy na raz wyprzedził Chrisa Harrisa i Troya Batchelora. Należy jednak zaznaczyć, iż chwilę później Australijczyk wywrócił się.
Iversenowi w półfinale przypadł start z bardzo słabego pola C. Skandynaw wolniej ruszył od innych, ale rozpoczął pościg. I tak najpierw uporał się z Matejem Žagarem, a chwilę później w agresywny sposób uporał się z Nickim Pedersenem. „Puk” na wyjściu z drugiego wirażu trzeciego okrążenia, ściął do kredy i wypchnął swojego rodaka. Między zawodnikami doszło choćby do kontaktu, ale starszy reprezentant Danii utrzymał się na motocyklu. Biorąc pod uwagę zdarzenie z Peterem Kildemandem z biegu 13., gdy wielokrotny mistrz świata został wykluczony za spowodowanie upadku, choć doszło między nimi doszło do minimalnego kontaktu, było to trochę nieoczywiste. Z drugiej strony Pedersen znany jest ze swojej słowności – w wywiadzie na gorąco po incydencie padły z jego ust takie słowa:
– Oni choćby nie próbują udawać, iż chcą się utrzymać na motocyklu. To trochę dziecinne, bo chcemy się ścigać, to jest walka… o mistrzostwo świata, mamy za sobą sponsorów, każdy chce wygrać, ale tu już zaczyna robić się aktorzenie, a nie ściganie.
W finale Iversen pojechał kapitalnie. Atomowo ruszył z pola C, a potem kołując po szerokiej znalazł lukę między Chrisem Holderem i bandą, po czym pognał po wygraną. Było to jego przedostatnie zwycięstwo w karierze w cyklu Speedway Grand Prix.
– To było fantastyczne, nie spodziewałem się tego. Jechałem po zewnętrznej, zrobiła się luka i w nią wjechałem. Miałem szybki motocykl w półfinale, co pokazałem wyprzedzając Nickiego i Mateja. Cardiff to wspaniałe miejsce na wygraną! – mówił po zawodach.
Cztery podia Bartosza Zmarzlika (2016, 2018-19, 2022 )
Najwięcej razy na podium spośród Stalowców stawał nasz wychowanek. w okresie 2016 w stolicy Walii ulokował się na 3. pozycji, ale nie była to łatwa przeprawa. W fazie zasadniczej zgromadził 10 punktów, co dało mu występ w II półfinale. W nim stoczył twardy bój z Jasonem Doylem. Pomiędzy nim a Australijczykiem zaiskrzyło, gdyż w czasie walki dochodziło do mocniejszych kontaktów, ale obydwaj utrzymali się na motocyklu. W finale Zmarzlik musiał ponownie sobie wszystko wyrwać na trasie. Przez większość biegu jechał jako ostatni, ale na ostatnim okrążeniu uporał się z Gregiem Hancockiem i tym samym po raz pierwszy w karierze stanął na podium w czasie zawodów na sztucznym torze.
GP Wielkiej Brytanii 2018 z kolei było tym, w którym „F16” otarł się o perfekcję. W siedmiu biegach stracił tylko 2 punkty – w fazie zasadniczej pokonali go jedynie Greg Hancock, a także Tai Woffinden. W półfinale oraz finale był niełapalny dla innych.
– Ogromnie cieszę się z tej wygranej, bo poprzednie rundy nie ułożyły się, tak jak by mogły, ale od Szwecji znowu wszystko w idzie dobrym kierunku. Wracamy do gry i walczymy o medale. Tai ma dużą przewagę nad resztą, ale to jest sport i wszystko może się zdarzyć – powiedział na konferencji prasowej po zawodach.
Jak powiedział, tak zrobił i na koniec sezonu ulokował się na 2. pozycji w klasyfikacji generalnej. Występ w Cardiff pozostaje punktowo drugim najlepszym wynikiem w pojedynczej rundzie (choć też w późniejszych latach zdarzały się mu turnieje, gdzie wyrównywał ten dorobek). W 2020 roku Zmarzlik był jeszcze bliższy perfekcji, gdy na naszym torze wywalczył 20 punktów. Cały czas jednak brakuje mu turnieju, w którym wygrałby wszystkie 7 biegów.
Sezon 2019 z kolei pamiętamy do dzisiaj, ponieważ to właśnie wtedy Zmarzlik sięgnął po wróżony mu tytuł mistrza świata. Cegiełkę do tego dołożył w Cardiff, gdzie zajął 3. pozycję. Tamtego dnia kończył on swoje wyścigi albo jako 1., albo jako 3. Nie było niczego pomiędzy. Z tego powodu wyjechał ze stolicy Walii z dorobkiem 15 punktów. Jego główny rywal, którym wtedy był Leon Madsen, zgromadził o 2 „oczka” więcej od Polaka. Duńczyk wygrał tamten turniej, ale nie bez przygody. Dzień wcześniej uplasował się on w czołówce kwalifikacji, ale spóźnił się na ich wybór, więc Phil Morris kazał mu stanąć na końcu kolejki. Niemniej wybrnął z tej sytuacji i wspaniała rywalizacja mogła trwać dalej.
Ostatnie podium będąc naszym zawodnikiem wywalczył w okresie 2022. Cardiff po dwóch latach przerwy powróciło do kalendarza Speedway Grand Prix. Stolica Walii przymusowo wypadła z cyklu ze względu na pandemię koronawirusa. Podobnie jak w 2019 roku Zmarzlik punktowo z toru zebrał 15 punktów. Turniej ten jednak miał inny przebieg, ponieważ Polakowi wpadały również i „dwójki”. W decydującej fazie zawodów 2-krotnie dojechał do mety za innym zawodnikiem. W finale musiał uznać wyższość Daniela Bewleya, który został pierwszym Brytyjczykiem od zwycięstwa Chrisa Harrisa, który okiełznał obiekt w Cardiff. „F16” robił co mógł, aby dogonić swojego rywala, ale ten po prostu okazał się nie do złapania.
W sezonie 2023 po zmianie kolorów klubowych zajął na tym stadionie 3. pozycję.
Martin Vaculik (2023)
Nerwowo, ale szczęśliwie – tymi słowami można określić występ naszego rodaka w przedostatniej edycji GP Wielkiej Brytanii w Cardiff. Pierwsze 4 biegi w wykonaniu Słowaka były jedną wielką sinusoidą. Potrafił wyprzedzać na trasie, co pokazał w pojedynku z Taiem Woffindenem w trzeciej serii startów, by w kolejnym swoim starcie przegrać ze Stevem Worallem.
Na szczęście w krytycznym momencie, który przypadł na jego ostatni bieg w fazie zasadniczej. „Vacul” musiał wygrać go, aby zapewnić sobie udział w półfinale. Za rywali miał Madsena, Doyle’a i Zmarzlika, ale misja zakończyła się powodzeniem i to bardzo pewnie.
W półfinale zajął 2. miejsce po tym jak „F16” wyprzedził go na trasie. Niemniej Słowak bezpiecznie wjechał do finału. W nim pokazał, iż słabe pole startowe (przypadło mu trzecie) wcale nie oznacza, iż jest się na straconej pozycji. I tak 33-latek kapitalnie wystrzelił ze startu, zamknął Zmarzlika i Holdera, a następnie utrzymywał bezpieczną przewagę. W ten sposób Martin Vaculik po raz 2. w tamtym roku wygrał rundę Grand Prix i wywalczył zarazem 4. podium.
– Niesamowite! Co za noc! Mówiłem to już wcześniej; Wygranie Grand Prix zawsze było moim marzeniem, odkąd byłem dzieckiem. Oglądałem właśnie Grand Prix Cardiff w telewizji. Myślę, iż wszyscy zawodnicy mieli to samo marzenie, aby choć raz wygrać w Cardiff. To coś wyjątkowego i zrobiłem to dzisiaj. Jestem taki szczęśliwy. W moim odczuciu był to najlepiej przygotowany tor, jaki kiedykolwiek tu widziałem. Organizatorzy spisali się znakomicie. Daliśmy dobre widowisko. To były najdłuższe cztery okrążenia! Poczułem się jak na finale Złotego Kasku w Žarnovicy, czyli moim rodzinnym mieście – tam jeździmy ponad sześć okrążeń! Byłem tak sztywny i zdenerwowany, iż po prostu myślałem: „Nie zerwij łańcucha!” Czasem to szalone, co przechodzi ci przez głowę. Wygrałem i jestem bardzo szczęśliwy. Chciałbym podziękować mojemu zespołowi, ponieważ wykonali dzisiaj świetną robotę – wszyscy moi mechanicy, Bjarne Pedersen, a także moi tunerzy Ryszard i Daniel Kowalscy. Wykonali oni świetną robotę z moimi silnikami, jestem z nich bardzo zadowolony. To dla mnie coś wyjątkowego – stwierdził.
Ponadto porównał rundę z SGP w Cardiff do Grand Prix Formuły 1 w Monako. Sukces w stolicy Walii znacząco przybliżył go do medalu mistrzostw świata, co w finalnym rozrachunku mu się udało.
Na ten moment to było ostatnie podium Stalowców na tym stadionie. Czy Cardiff powróci do kalendarza SGP? Patrząc na losy takich aren jak Parken w Kopenhadze, Stadiony Olimpijskie w Sztokholmie i Berlinie, czy też Fiends Areny w Solnie, można się spodziewać, iż może być z tym kłopot.
Sukcesy Stalowców w Cardiff:
Jason Crump – 2. miejsce (2001)
Nicki Pedersen – 2. miejsce (2011)
Krzysztof Kasprzak – 2. miejsce (2012)
Niels-Kristian Iversen – 2. miejsce (2013)
Krzysztof Kasprzak – 3. miejsce (2013)
Niels-Kristian Iversen – 1. miejsce (2015)
Bartosz Zmarzlik – 3. miejsce (2016)
Bartosz Zmarzlik – 1. miejsce (2018)
Bartosz Zmarzlik – 3. miejsce (2019)
Bartosz Zmarzlik – 2. miejsce (2022)
Martin Vaculik – 1. miejsce (2023)
Autor tekstu: Jakub Mikołajczak