Spotkał się z Trumpem i nagle taki komunikat. McGregor nie żartuje. "Ja to zrobię!"

6 godzin temu
Zdjęcie: Fot. REUTERS/Kevin Lamarque


"Dni słabych ludzi przynoszą Irlandii ciężkie czasy! Zapamiętajcie moje słowa" - napisał Conor McGregor w środę tuż po wizycie w Białym Domu, gdzie spotkał się z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Trudno było przewidzieć, o co adekwatnie mu chodzi, natomiast już wcześniej można było wywnioskować, iż nie jest zadowolony z irlandzkich władz. Teraz opublikował w mediach społecznościowych oświadczenie, które nie pozostawia złudzeń.
Conor McGregor miał w ostatnich miesiącach niemałe problemy, gdyż sąd uznał go za winnego napaści seksualnej na Nikitę Hand. Sam potwierdził, iż faktycznie doszło między nimi do stosunku, natomiast zarzekał się, iż odbył się on za obopólną zgodą. Ostatecznie nie trafił do więzienia, ale musiał zapłacić odszkodowanie na rzecz ofiary w wysokości niemal 250 tys. euro.


REKLAMA


Zobacz wideo Jak skoczkowie narciarscy oszukują? Szokujące triki i kontrowersje!


Conor McGregor odpalił prawdziwą bombę. Chce zostać prezydentem Irlandii
Ostatnio Conor McGregor gościł za to w Białym Domu, gdzie z okazji Dnia Świętego Patryka, spotkał się z prezydentem Donaldem Trumpem. Jak się okazało, wizyta miała konkretny cel. - Jestem tutaj, aby poruszyć kwestie, z którymi borykają się mieszkańcy naszego kraju. To, co dzieje się w Irlandii, to parodia. Nasz rząd to rząd zerowego działania i zerowej odpowiedzialności. (...) Irlandia jest na skraju potencjalnej utraty wszystkiego, co irlandzkie - przekazał, dając do zrozumienia, iż chce, by USA wspierały Irlandię.
Spotkanie wywołało niemałe poruszenie. "Uwagi McGregora są błędne i nie odzwierciedlają ducha Dnia Świętego Patryka ani poglądów narodu irlandzkiego" - napisał na portalu X premier Michael Martin. Wicepremier Simon Harris dodał za to, iż McGregor nie przybył do USA, aby reprezentować Irlandię, gdyż nie ma mandatu, by przemawiać w imieniu narodu. "Dni słabych ludzi przynoszą Irlandii ciężkie czasy! Zapamiętajcie moje słowa" - napisał potem były mistrz UFC na portalu X.


Trudno było domyśleć się, o co mu konkretnie chodziło, natomiast gwałtownie wszystko stało się jasne. McGregor ogłosił, iż zamierza startować w zbliżających się wyborach prezydenckich. "Kto jeszcze stanie naprzeciwko rządu? Każdy inny kandydat, którego wytypują, nie będzie im się opierał. Ja to zrobię!" - oznajmił, wspominając, iż chciałby definitywnie zakończyć spór na temat "paktu migracyjnego".
Jeden z użytkowników gwałtownie sprowadził jednak zawodnika na ziemię. "Prawdopodobieństwo nominacji McGregora wydaje się bardzo niskie" - stwierdził, wymieniając trzy główne powody. "Brak politycznego poparcia, opór społeczny i polityczny oraz ograniczenia czasowe" - czytamy. jeżeli chodzi o ten trzeci, to 36-latek musiałby zagwarantować sobie nominację z dużym wyprzedzeniem. Natomiast wybory muszą się odbyć do 11 listopada, kiedy upływa kadencja obecnego prezydenta.


Conor McGregor nie był widziany w klatce od blisko czterech lat. Mimo iż w 2016 roku był podwójnym mistrzem UFC, to w ostatnich czterech walkach przegrał aż trzy razy. Wiele wskazywało na to, iż wróci do klatki w czerwcu ubiegłego roku, gdy ogłoszono jego pojedynek z Michaelem Chandlerem. Do tego jednak nie doszło ze względu na kontuzję Irlandczyka. Teraz szanse na jego powrót są bardzo małe.
Idź do oryginalnego materiału