Skoda Citigo to nieco zapomniany samochód z wielu względów. Dziś kierowcy choćby w miastach wolą dużego SUV-a, a producenci nękani kolejnymi ograniczeniami i limitami byli zmuszeni zrezygnować z produkcji małych, miejskich wozidełek. I choć Citigo nigdy nie powstało w bardziej sportowej wersji, ktoś postanowił przerobić ją na prawdziwego potwora.
Ta Skoda Citigo to idealny sleeper
Ta konkretna Skoda Citigo wydaje się mieć wszystkie papiery na bycie królem sleeperów. To samochody, które swoją niepozornością mogą zmylić niejednego właściciela szybkiego BMW czy Audi. Pod jej maską pracuje silnik 2.0 TDI generujący moc 280 koni mechanicznych, a do tego wszystkiego mamy napęd na wszystkie cztery koła.
Co ciekawe, siostrzany model Citigo – Volkswagen up! – doczekał się przynajmniej wersji GTI. Ale Skoda nigdy nie zaoferowała swojego malucha w bardziej ambitnym projekcie. Jedynym wyjątkiem była wersja Monte Carlo, która oferowała jednak tylko zmiany wizualne.
Jednakże, nic straconego. Czego nie udało się zrobić w fabryce, udało się zrobić pewnemu pasjonatowi. Ten projekt został zbudowany wokół 2-litrowego silnika TDI i napędu 4×4 x systemem Haldex. Do tego mamy 17-calowe felgi z Octavii, wystający spod przedniego zderzaka intercooler, czy okna poliwęglanowe.
Pod maską duży Diesel i napęd na cztery koła
Dobrze znana brytyjska firma Darkside Developments zastąpiła trzycylindrowy, litrowy silnik, pełnowymiarowym Dieslem o pojemności 2 litrów. Do tego dorzucili zupełnie nową turbosprężarkę Garrett i specyficzny wydech. Silnik może w krótkim okresie wygenerować choćby 360 KM, jednak standardowo operuje mocą 280 KM. Przy 1160 kg wagi i napędzie na cztery koła, a także sześciobiegowym manualu, to kieszonkowa rakieta.
Seryjne nie zostało także podwozie – znajdziemy tu m. in. zupełnie nowe hamulce Brembo. Wszystkie te modyfikacje sprawiają, iż Skoda Citigo bardziej przypomina samochód rajdowy, niż cywilnego mieszczucha. I taka też jest charakterystyka przeprowadzonych zmian. Auto z pewnością nie będzie królować na prostych, ale w wąskich, ciasnych uliczkach, nie będzie miało sobie równych.
Co ciekawe, obecny właściciel sprzedaje samochód za pośrednictwem aukcji. Do jej końca zostało pięć dni, a na chwilę obecną cena wynosi zaledwie 20 000 złotych. Zgodnie z opisem aukcji to nie wystarczy choćby na pokrycie kosztów modyfikacji. Domyślamy się więc, iż cena pewnie jeszcze wzrośnie. Ale i tak – w czasach gdy nowa Fabia to już koszt prawie 70 000 złotych, może warto rozważyć taką rzadkość.