Skandal w LM. Wiemy, co polski sędzia naprawdę powiedział piłkarzom

1 tydzień temu
Trener i piłkarze Bayernu Monachium mieli pretensje do polskich sędziów o odgwizdanie spalonego w jednej z ostatnich akcji meczu z Realem Madryt. Po meczu powtórki pokazały, iż spalony był minimalny, a Marciniak z ekipą nie popełnili błędu. Wielu ekspertów uważa, iż mimo to, mogli wstrzymać się chwilę z decyzją i wspomóc się systemem VAR. Niemcy nie mieliby wówczas pretensji, a zamieszanie byłoby mniejsze. Ale nieprawdą jest, jak mówił Matthijs de Ligt, iż asystent Marciniaka go przeprosił.
Była 103. minuta. Chwilę wcześniej Real Madryt strzelił Bayernowi Monachium dwa gole i wyszedł na prowadzenie 2:1. Role się odwróciły i teraz to goście gonili wynik. Do zagranej z głębi pola piłki ruszyło ich dwóch zawodników - Matthijs de Ligt i Noussair Mazraoui. Obaj balansowali na granicy spalonego. Tomasz Listkiewicz podniósł chorągiewkę, a Szymon Marciniak natychmiast użył gwizdka. Zdecydowali, iż był spalony. O ile piłkarze Realu wówczas wyłączyli się z gry i nie interweniowali z pełnym zaangażowaniem, o tyle zawodnicy Bayernu dograli akcję do końca i jakieś 2 sekundy później zdobyli bramkę.
REKLAMA






Zobacz wideo Sceny w trakcie finału Pucharu Polski! Wisła Kraków i Pogoń Szczecin w akcji



Gol oczywiście nie został uznany, bo już wcześniej wybrzmiał gwizdek. I właśnie o to największe pretensje mieli piłkarze, trener i działacze Bayernu. Oczekiwali, iż w tak spornej sytuacji, gdy o spalonym decydowało kilka centymetrów i asystentowi trudno było gołym okiem oszacować, kto faktycznie był bliżej bramki, Listkiewicz powinien zapewnić sobie i sędziemu głównemu pomoc VAR. Gdyby akcja została dograna do końca bez użycia gwizdka, VAR by się nad nią pochylił. Analogicznie, jak przy golu Realu na 2:1. W tym przypadku gwizdek wybrzmiał jednak od razu i nie było takiej możliwości. Dopiero pomeczowe powtórki pokazały, iż piłkarze Bayernu byli na minimalnym spalonym. Szczegółowo tę sytuację analizowaliśmy TUTAJ>>.
Analiza sytuacji z dodatkowymi liniami. Piłkarze Bayernu byli na minimalnym spalonym X: 'Ice Landic'
Do tego momentu na boisku panował względny spokój. Marciniak panował nad zawodnikami i dopiero w doliczonym czasie gry pokazał pierwszą żółtą kartkę. Kontrowersji nie było wiele. Poza opisaną wyżej należy wspomnieć jedynie o anulowanym golu Realu na 1:1, kiedy to VAR zasygnalizował, iż zanim piłka wpadła do bramki, Nacho Fernandez faulował Alphonso Davisa i o uznanej bramce Realu na 2:1 - wówczas VAR poprawił Adama Kupsika, drugiego asystenta Marciniaka, iż Joselu nie był na spalonym.






Czytaj także:


Mueller wypalił przed kamerami o Marciniaku. O tych słowach będzie głośno



Żaden z polskich sędziów nie przeprosił piłkarzy Bayernu Monachium
Gdy mecz się skończył, piłkarze Realu ruszyli świętować ze swoimi kibicami, a zawodnicy Bayernu otoczyli polskich sędziów. Mieli pretensję o decyzję ze 103. minuty. Później mówili też o niej w mixed zonie, gdzie udzielają krótkich wywiadów. - Zwykle sędziowie pozwalają nam biec jeszcze trzy metry, aż w końcu zagwiżdżą - narzekał Thomas Mueller. Ostrzejszy był Tuchel, który stwierdził, iż ta decyzja była katastrofalna. - To naruszenie wszelkich zasad. Te są takie, iż akcja musi być dograna do końca i tyle. Sędzia liniowy popełnił pierwszy błąd, a następnie główny poszedł w jego ślady, bo nie musiał jeszcze wtedy używać gwizdka.



Ale najgłośniej poniosły się słowa Matthijsa de Ligta. - jeżeli był spalony, to okej, ale skąd możesz to wiedzieć, jeżeli tego nie sprawdzisz? Mamy w piłce zasady. Gdy spalony nie jest oczywisty, jak w tej sytuacji, to nie gwiżdżesz, tylko czekasz do końca akcji. Tak było przy golu Joselu. Nie mogę tego zrozumieć. Powinien pozwolić akcji biec dalej. jeżeli w tej naszej sytuacji był spalony, to okej, nie mam żadnych pretensji, ale jeżeli nie było, to był to ogromny błąd sędziego - powiedział, a po chwili dodał: - Sędzia liniowy powiedział mi: "przepraszam, popełniłem błąd". Ale co z tego? Nic z tego nie mamy.






Czytaj także:


Niemcy w histerii. Chcą rozszarpać Marciniaka, a powinni mu dziękować



To ostatnie zdanie podchwycił Fabrizio Romano, najpopularniejszy dziennikarz sportowy. Zacytował je na swoim profilu na "X", gdzie ma ponad 20 mln obserwujących. Wypowiedź De Ligta była powtarzana w niemieckich i hiszpańskich mediach. W świat poszedł przekaz, iż polscy sędziowie zaraz po meczu przyznali się do błędu. Tymczasem, jak słyszymy od osób z ich otoczenia, to nieprawda. Żaden z polskich sędziów nie przepraszał piłkarzy Bayernu. Listkiewicz, otoczony piłkarzami, miał jedynie powiedzieć, iż jeżeli w tej sytuacji nie było spalonego, to popełnił błąd. Wziął odpowiedzialność na siebie, ale do błędu się nie przyznał. Zamieszanie było bardzo duże, piłkarze Bayernu - w tym De Ligt - mogli to źle zrozumieć. Powtórki pokazały, iż decyzja o odgwizdaniu spalonego była słuszna.
Mimo to wielu ekspertów uważa, iż w tej sytuacji należało wstrzymać się z decyzją i móc wspomóc się systemem VAR. Zamieszanie byłoby mniejsze, a kontrowersja z ostatnich minut nie rzutowałaby na występ polskich sędziów. Ostatecznie Real Madryt wygrał 2:1 i awansował do finału Ligi Mistrzów, w którym 1 czerwca zmierzy się z Borussią Dortmund.
Idź do oryginalnego materiału