Skandal na oczach setek milionów. Sceny jak z Orwella

2 godzin temu
Wielkim politycznym skandalem zakończył się Puchar Azji w krykiecie. Mistrzowie kontynentu nie dostali ani medali, ani trofeum. Świętowali z pustymi rękoma na pustym stadionie długo po zakończeniu meczu.
Cały świat czekał na ten finał. Mecze Indii z Pakistanem są w krykiecie czymś specjalnym. W obu krajach to sport numer jeden, który ma setki milionów kibiców. Obie drużyny należą do światowej czołówki. W dodatku oba kraje są w permanentnym konflikcie, który od czasu do czasu przeradza się w otwartą wojnę. Ostatnio do starć zbrojnych i wymiany ognia między stronami doszło w maju. Zginęło wtedy 29 osób po stronie Indii (w tym 21 cywili) i 59 Pakistańczyków (40 cywili).


REKLAMA


Zobacz wideo


Mecz krykieta w cieniu wojny
Każdy mecz Indii z Pakistanem przyciąga w obu krajach rekordową publiczność przed ekrany. A iż oba państwa należą do najbardziej ludnych na świecie (240 mln w Pakistanie, i 1,42 miliarda w Indiach) to widownia tych spotkań liczona jest w setkach milionów widzów.


Obie drużyny podczas turnieju w Zjednoczonych Emiratach Arabskich spotkały się ze sobą trzy razy. Najpierw w fazie grupowej, potem w drugiej rundzie w ramach tzw. Super Four i na koniec w finale. I za każdym razem triumfowały Indie. Za każdym razem dochodziło do mniej lub bardziej niesportowych gestów. Zaczynając od tego, iż reprezentanci Indii odmówili podania ręki swoim rywalom z Pakistanu. Po pierwszym meczu oliwy do ognia dolał też kapitan drużyny z Subkontynentu Suryakumar Yadav, dedykując zwycięstwo ofiarom terrorystycznego ataku w Pahalgam i indyjskim siłom zbrojnym. Po drugim powiedział, iż Pakistan nie jest już dla jego drużyny żadnym rywalem, bo Indie wygrywają z nim mecz za meczem.
W finale doszło do kolejnych niesportowych zachowań. Najbardziej zawinił Harris Rauf. Gesty Pakistańczyka, który miał symbolizować lot nurkowy samolotu w drodze do katastrofy, stał się viralem. W dodatku zawodnik, żeby nie było wątpliwości, pokazał na palcach liczbę sześć. Wtedy już było jasne, iż nawiązuje do sześciu zestrzelonych w maju przez Pakistańczyków samolotów bojowych sił zbrojnych Indii.


Mistrzowie Azji nie dostali ani medali, ani pucharu
Jakby jeszcze tego było mało, po meczu finałowym zwycięska reprezentacja świętowała z pustymi rękoma. Nie dostała tradycyjnego trofeum ani złotych medali. Okazało się bowiem, iż miał je wręczać szef azjatyckiej federacji krykieta Moshin Naqvi. Kapitan reprezentacji Indii oświadczył, iż z jego rąk drużyna nie przyjmie trofeum i medali. I nie chodziło tylko o to, iż Naqvi to Pakistańczyk. Dodatkowo to jeszcze minister spraw wewnętrznych, a więc oficjalny przedstawiciel rządu Pakistanu.


Wobec takiej postawy Indusów Naqvi postanowił, iż nie dostaną oni w ogóle trofeum i zabrał je do swojego hotelu. Taka postawa prezydenta ACC (Asian Cricket Council) spotkała się z wielkim entuzjazmem w Pakistanie. Minister ma otrzymać jedno z najwyższych odznaczeń państwowych - złoty medal im Zulfikara Ali Bhutto. Ma to być wyraz uznania za jego "pryncypialną i odważną postawę".


Naqvi oświadczył potem, iż nie zrobił nic złego i nie ma zamiaru nikogo przepraszać. "Niestety, Indie przez cały czas wciągają politykę do krykieta, niszcząc samą istotę tej gry. Jako prezydent ACC byłem gotów przekazać trofeum wtedy i przez cały czas jestem gotów to zrobić. jeżeli naprawdę go chcą, mogą przyjść do biura ACC i odebrać je ode mnie" - napisał w mediach społecznościowych.
Oto realizacja wizji George'a Orwella
Z drugiej strony też nie zabrakło podsycania wzajemnych animozji i to na najwyższym szczeblu. Prezydent Indii Narendra Modi napisał w mediach społecznościowych: "Operacja Sindoor na boisku. Efekt ten sam: Indie zwyciężyły. Gratulacje dla naszych krykiecistów".


Operacja Sindoor to atak rakietowy, który Indie przeprowadziły na terytorium Pakistanu. Zdaniem władz indyjskich zaatakowane zostały obozy terrorystów. Według Pakistańczyków pociski spadły na obiekty cywilne.


Jednak zdarzają się też głosy rozsądku. Indyjski dziennikarz Sandeep Dwivedi napisał w portalu Indian Express: "Traktując krykieta jako wojnę, Indie i Pakistan wyświadczają tej grze niedźwiedzią przysługę".


Piszący dla portalu Al Jazzeera, Mohammad Aaquib, który na co dzień mieszka w Kalkucie wezwał do zawieszenia obu federacji krykietowych. "Tymczasowe wykluczenie Indii i Pakistanu z imprez międzynarodowych byłoby wyraźnym sygnałem, iż krykiet nie może przetrwać, jeżeli zostanie zredukowany do nacjonalistycznego teatru". Aaquib jest jednak realistą i wie, iż rywalizacja pakistańsko-indyjska nakręca meczom oglądalność i przyciąga sponsorów. Nie jest więc możliwe, żeby światowa federacja krykieta zarżnęła kurę znoszącą złote jajka.
Jak bumerang wracają tu tezy, które George Orwell postawił już 80 lat temu. W 1945 roku słynny pisarz i dziennikarz napisał esej pod tytułem sportowy duch. To tam padły słynne i często cytowane do dziś słowa o tym, iż współczesny sport to "wojna bez strzelania".
Orwell pisze tam też: "Jeśli chciałbyś zwiększenia pokładów złej woli istniejących w tej chwili na świecie, nie mógłbyś zrobić tego lepiej niż poprzez serię meczów piłki nożnej pomiędzy Żydami i Arabami, Niemcami i Czechami, Hindusami i Brytyjczykami, Rosjanami i Polakami oraz Włochami i Jugosłowianami, a każdy mecz oglądałaby mieszana publiczność licząca 100 tys. widzów". Można powiedzieć, iż Indie i Pakistan urzeczywistniają właśnie tę wizję. Tyle, iż nie w piłce nożnej, a w krykiecie.
Idź do oryginalnego materiału