Sensacyjny rewanż na Świątek! choćby Duńczycy w to nie wierzyli

3 godzin temu
Miesiąc temu w czwartej rundzie Wimbledonu Clara Tauson nie wytrzymała mentalnie walki z Igą Świątek. Teraz w czwartej rundzie turnieju WTA 1000 w Montrealu Dunka była twarda jak skała. choćby dziennikarze z jej kraju nie dawali jej szans na zwycięstwo nad - jak pisali - "najlepszą w tej chwili tenisistką świata". A jednak Świątek została pokonana. Po porażce 6:7, 3:6 Polka pożegnała się z kanadyjską imprezą przed ćwierćfinałem.
Iga Światek zaczęła ten mecz podwójnym błędem serwisowym. I 66 minut później również podwójnym błędem serwisowym skończyła pierwszego seta. Przegrała go po tie-breaku. W tej decydującej rozgrywce uległa Dunce aż 1-7. To było zaskakujące, bo wcześniej po imponującym pościgu wreszcie rywalkę dogoniła. I wydawało się, iż już ma ten trudny mecz pod kontrolą.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek przeszła do historii Wimbledonu! "Gwiazda na skalę wszechświata"


W pierwszej partii Tauson miała jedną jedyną szansę na przełamanie serwisu Świątek i ją wykorzystała. A Polka miała aż osiem breakpointów i też wykorzystała tylko jednego – tego ósmego, doprowadzając do remisu 5:5 w momencie, w którym rywalka mogła już wyserwować sobie seta.
Sabalenka, Rybakina – Tauson chciała mieć na rozkładzie również Świątek
Świątek po wygraniu Wimbledonu turniej w Montrealu zaczęła od gładkich zwycięstw nad Chinką Guo 6:3, 6:1 i Niemką Lys 6:2, 6:2. Przed meczem z Tauson we francuskich mediach mogliśmy przeczytać, iż Polka znów – jak w swych najlepszych latach – jest nietykalna. A Duńczycy nazywali ją choćby najlepszą w tym momencie tenisistką świata, choć przecież w światowym rankingu Świątek jest numerem trzy – za Aryną Sabalenką i Coco Gauff. TV 2 w zapowiedzi starcia swojej Tauson z naszą Świątek zauważała, iż Dunka gra bardzo dobry turniej, ale nie dawała jej szans. Pisano wręcz, iż szkoda, iż w czwartej rundzie Clara musi zagrać akurat z Igą.
Ale Tauson najwyraźniej myślała inaczej. Niecały miesiąc temu w czwartej rundzie Wimbledonu starcie ze Świątek ją przerosło. Wtedy była bardzo usztywniona i gwałtownie przegrała 4:6, 1:6. A teraz po pewnych, wysokich zwycięstwach w Montrealu nad Włoszką Bronzetti (6:1, 6:2), oraz Ukrainką Starodubcewą (6:3, 6:0) 19. tenisistka rankingu WTA ewidentnie nabrała pewności siebie i ochoty na kolejne w tym sezonie wielkie zwycięstwo. Oczywiście mowa nie o tych z Montrealu, tylko o tym, iż w bieżącym roku Tauson wygrywała już m.in. z Aryną Sabalenką i z Jeleną Rybakiną.
Ze Świątek Dunka zaprezentowała się naprawdę znakomicie. W pierwszym secie wykorzystała maksymalnie serwisowe chwile słabości faworytki. Najpierw w trzecim gemie przełamała Polkę, wypracowując sobie szansę na to, mimo iż przegrywała 15:40. Żelisław Żyżyński komentując to spotkanie w Canal+ twierdził, iż pokazać optymalnego serwisu Idze nie pozwolili wówczas najpierw przemieszczający się na trybunach widzowie, a później wiejący mocno wiatr. Ale też podkreślał, iż Dunka imponująco returnowała. A później w imponujący sposób broniła prowadzenia.


Po wyjściu na 2:1 z przełamaniem Tauson wygrała swojego gema serwisowego do zera. Tu jeszcze Świątek mocno jej pomogła – oddała jej w tym gemie wszystkie punkty, psując cztery forhendy z rzędu. „Wow, co za błąd Świątek! Dobiega do siatki, ale forhend kompletnie ją zawodzi" – dziwili się Duńczycy w relacji live na stronie TV 2 po pierwszym z tych błędów. A po ostatnim w transmisji telewizyjnej pokazano nam Wima Fissette’a. Trener Igi był absolutnie spokojny. Jakby wiedział, iż teraz dopiero się zacznie. I się zaczęło!
Świątek zaczęła polowanie
Od stanu 1:3 Świątek pewnie wygrywała swoje gemy serwisowe i wywierała wielką presję na rywalce przy jej podaniu. W liczbach wyglądało to tak:


Gem na 3:2 dla Świątek przy serwisie Polki wygrany do 15
Gem na 4:2 dla Tauson wyszarpany przez nią po obronie aż czterech breakpointów – Dunka wybroniła się ze stanu 0:40 („Tauson ryczy!" – cieszyła się duńska TV 2 w relacji na żywo, opisując jej krzyk euforii po wygraniu pięciu punktów z rzędu)
Gem na 4:3 dla Świątek wygrany do 15
Gem na 5:3 dla Tauson wyszarpany przez nią po obronie trzech breakpointów („Siedem obronionych breakpointów w rywalizacji z Igą Świątek – nie pamiętam, kiedy się coś takiego wydarzyło" – dziwił się wtedy Żyżyński)
Gem na 5:4 wyserwowany przez Świątek do 15


I wreszcie w ostatniej chwili Świątek przełamała Dunkę. Przy stanie 4:5 i serwisie rywalki Polka wyszła na prowadzenie 40:15, a to znaczyło, iż będzie miała ósmego i ewentualnie też dziewiątego breakpointa. Wykorzystała ósmego. Duńczycy, których relację na żywo podglądaliśmy, pisali o „dzikim bekhendzie", którym zaczęła operować Polka.
Po tym jak Świątek dogoniła na 5:5 i wyszła na 6:5, wydawało się, iż przejmie kontrolę nad meczem. Ale nic z tego. Tauson wyrównała na 6:6, a w tie-breaku to ona zachowała spokój. Polka się spieszyła i myliła. Przegrała tę decydującą rozgrywkę aż 1-7. Znów zawodził ją serwis. Znów w tym sezonie tie-break okazał się dla Świątek problemem. Grała go w bieżącym roku po raz jedenasty, przegrała już po raz siódmy (Dunka ma bilans 12:7).


Duńczycy bali się „sztuczki" Świątek
Po pierwszym secie Świątek, jak to ma w zwyczaju, zeszła na przerwę toaletową. „W tej chwili trwa dłuższa przerwa, ponieważ Świątek jest przygnębiona w szatni. To sztuczka, której czasami używa, gdy przegrywa pierwszego seta" – relacjonowali Duńczycy. Przesadzając, bo na te przerwy schodzi przecież nie tylko Świątek. I to nie są żadne sztuczki, tylko coś, co wynika z regulaminu i z czego po prostu można korzystać.
Natomiast Duńczycy nie mylili się, dostrzegając przygnębienie Polki. Po powrocie na kort na początku drugiego seta widzieliśmy wyraźnie. Natomiast Tauson była jeszcze pewniejsza, jeszcze bardziej konsekwentna i wręcz bezbłędna. Wzmocniona wydarzeniami z pierwszego seta serwowała pewnie, wygrywała swoje gemy szybko. A na 3:1 przełamała Polkę, wygrywając do 15. Po chwili nie pozwoliła Świątek zanotować przełamania powrotnego, wygrała gema na przewagi, prowadziła już 4:1.
Przegrywając 6:7, 1:4 Świątek nie dała za wygraną. Zbliżyła się na 6:7, 3:4 i serwowała. I znowu - jak w pierwszej partii - gdy wydawało się, iż wraca z dalekiej podróży, wpadła w tarapaty.
Świątek nie posłuchała Ryszczuka
W gemie, w którym teoretycznie powinna dogonić na 6:7, 4:4, Iga przegrywała 0:40. Przy swoim podaniu! "Spokojnie, masz dużo czasu" - przekonywał ją Maciej Ryszczuk. Trener przygotowania fizycznego siedział w boksie Igi tuż obok trenera głównego, wspomnianego już Fissette'a. Tym razem nie było tam Darii Abramowicz, psycholożka nie poleciała z ekipą do Montrealu. Trudno powiedzieć czy w tym nerwowym momencie Abramowicz jakoś pomogłaby Świątek. W każdym razie po zbliżeniu się na 30:40 Polka popełniła podwójny błąd serwisowy. I w efekcie Tauson prowadząc 7:6, 5:3 serwowała, żeby wygrać mecz. I wygrała. W ćwierćfinale Dunka zmierzy się z Amerykanką Madison Keys.
Idź do oryginalnego materiału