Sensacyjne powołanie Probierza. "Kazaliby mu się puknąć w głowę"

3 godzin temu
Zdjęcie: Fot. Cezary Aszkiełowicz / Agencja Wyborcza.pl


- Tymek Puchacz to się cieszył jeszcze bardziej z tego powołania niż ja - żartuje w wywiadzie ze Sport.pl Mateusz Skrzypczak. Obrońca Jagiellonii Białystok w poniedziałek po raz pierwszy został powołany do reprezentacji Polski, gdzie spotka przyjaciół - Jakuba Modera i Tymoteusza Puchacza. - Słyszałem, iż trener Probierz obserwował mnie, ale nic więcej. Gdy wyszły powołania, jechałem samochodem i nagle telefon mi zaczął wariować. Wtedy się dowiedziałem - mówi Sport.pl.
w okresie mistrzowskim Jagiellonii Białystok dobra forma Mateusza Skrzypczaka była w cieniu takich postaci jak Nene, Jesus Imaz, Afimico Pululu, Dominik Marczuk czy choćby innego stopera Jagi - Adriana Diegueza. Jednak gdy liderzy drużyny Adriana Siemieńca zaczęli mieć w nowych rozgrywkach problemy, 24-letni wychowanek Lecha Poznań był jednym z niewielu, do których nie można było mieć większych pretensji. A iż ostatnie spotkania Skrzypczaka w Ekstraklasie były niemal perfekcyjne, w poniedziałek otrzymał on nagrodę w postaci pierwszego w karierze powołania do reprezentacji Polski.


REKLAMA


Zobacz wideo Ekstraklasa rośnie w siłę! Ponad miliard złotych przychodów


Jakub Seweryn: W jakich okolicznościach dowiedziałeś się, iż zostałeś powołany do reprezentacji Polski?
Mateusz Skrzypczak: Zadzwonili do mnie moi przyjaciele. Po meczu w Gliwicach usłyszałem, iż trener Probierz obserwował mnie, ale to było tylko jedno zdanie, nic więcej. W poniedziałek byłem w domu, zaczęły się pojawiać jakieś artykuły, które ludzie mi podsyłali. Pytali się, czy coś wiem, czy to prawda, ale naprawdę nic nie wiedziałem. Gdy wyszły powołania, jechałem samochodem i nagle telefon mi zaczął wariować. W ten sposób się dowiedziałem o powołaniu.
Spodziewałeś się tego? W ostatnich meczach twoja forma była wysoka, ale jednak przed meczami w Lublinie i Gliwicach cała Jagiellonia miała spore problemy w defensywie.
"Spodziewałem się" to będzie złe słowo. Nie spodziewałem się, ale dążyłem do tego. Czułem od jakiegoś czasu, iż jest to realne, iż to może się wydarzyć. To był cel, do którego dążyłem i naprawdę cieszę się, iż się udało.
A rozmawiałeś już z selekcjonerem Probierzem? Niekoniecznie już po powołaniu, ale w ostatnim czasie?
Nie, nie miałem okazji z nim rozmawiać. Nie mieliśmy dotąd żadnego kontaktu.
Na zgrupowaniu spotkasz swoich przyjaciół - Jakuba Modera i Tymoteusza Puchacza. Wasze trio będzie kompletne.
Tak, bardzo się cieszę, iż się zobaczę z chłopakami. To będzie taki czas od wielu lat, gdzie będziemy mogli spędzić wiele dni razem i to też jest w tym wszystkim piękne.


Opisz mi proszę waszą przyjaźń, bo jednak jak zobaczyłem wczoraj tatuaż Tymoteusza Puchacza z twoją podobizną, to lekko mnie to zszokowało.
Na pewno to nie jest coś codziennego, haha. Ta nasza przyjaźń narodziła się w internacie w akademii Lecha. I tak sobie szliśmy razem, naszą grupką przyjaciół, przez kolejne jej szczeble. Wiadomo, iż wszyscy później się rozjechali po całym świecie, ale te przyjaźnie zostały i szczerze mówiąc, to jest piękne. W piłce się poznaje mnóstwo wspaniałych osób i się ma bardzo wielu kolegów, poruszając się między drużynami i poznając kolejnych ludzi, ale rzadko jest, iż z kimś masz taki codzienny kontakt.


Każdy wolny dzień, święta, Sylwestra, czy po prostu nasze urlopy spędzamy razem. Mieliśmy też zawsze to nasze marzenie, żeby być razem w reprezentacji, i to jest piękne, iż możemy to teraz spełnić.
Macie jakąś grupę na Whatsappie? Jak zareagowali przyjaciele na twoje powołanie.
Tak, mamy taką grupę. Wiadomo, iż każdy się cieszył, ale mam wrażenie, iż Tymek to się choćby cieszył bardziej niż ja, haha. Zawsze było tak, iż czy to ja wiozłem chłopaków na kadrę, czy po prostu przyjeżdżałem na ich mecze na trybuny, a teraz jest pięknie, bo będziemy mogli razem wyjść na boisko, potrenować i być w jednej drużynie.


Powiedz mi, kto jeszcze należał do tej grupy? Czy to więź tylko waszej trójki tak się umocniła, czy są jeszcze inne osoby?
pozostało Kamil Jóźwiak. Wspólnie z Kubą Moderem i Tymkiem Puchaczem tworzymy taką czwórkę, która gra w piłkę i jest ze sobą połączona tą więzią.


To może trzeba teraz jeszcze Kamila namówić do powrót do Ekstraklasy, skoro widać, iż stąd łatwiej trafić do kadry niż z II ligi hiszpańskiej.
Wierzę, iż Kamil jeszcze wróci do reprezentacji. Teraz cieszę się, iż wyleczył kontuzję i zaczął grać w Granadzie. Mam nadzieję, iż wróci do kadry, bo na pewno pokazał w wielu meczach, iż może dać jej dać naprawdę dużo. A powrót do Ekstraklasy to raczej już na stare lata.
To w takim razie zapytam w drugą stronę. Myślisz o transferze zagranicznym? Wiemy, iż twój kontrakt z Jagiellonią wygasa z końcem sezonu.
Tak, wygasa, ale o ile w trakcie letniego okienka dochodziły do mnie różne sygnały i nie wiedziałem na 100 proc, co się wydarzy, to od zamknięcia okienka w ogóle o tym nie myślę. I to nie jest taki jakiś frazes, tylko naprawdę wiem, iż do grudnia nie może się nic wydarzyć.
Mój kontrakt się kończy i zobaczymy, co się wydarzy. Na razie nie ma co spekulować, bo piłka pisze różne scenariusze, ale nie jest tak, iż już teraz przebieram nogami, żeby zaraz wyjechać za granicę.
To może inaczej. Są już rozmowy na temat nowego kontraktu z Jagiellonią?
Tak, była już wstępna rozmowa.


Dyrektor Masłowski powiedział mi ostatnio, iż jest optymistą co do zatrzymania kluczowych piłkarzy, a myślę, iż jak najbardziej do nich należysz.
I ja w Jagiellonii czuję się bardzo dobrze. Myślę, iż dużo dałem Jagiellonii i Jagiellonia dała mi bardzo dużo. Jestem za to wdzięczny klubowi i jestem tutaj zadowolony.
Czyli kwestia dogadania się?
Nie chcę tutaj składać deklaracji, ale jestem szczęśliwy w Jagiellonii. Gramy w europejskich pucharach, jesteśmy w czubie tabeli. Mam dobrą pozycję w drużynie, a czuję się tu dobrze także jako człowiek. Więc też jestem optymistą.
Mateusz Skrzypczak - lider obrony mistrza Polski. Prawda czy fałsz?
Prawda.
Rzeczywiście tak czujesz? W poprzednim sezonie więcej mówiło się o Adrianie Dieguezie, ale teraz jesteś najlepszym obrońcą w drużynie i mam wrażenie, iż masz też predyspozycje do bycia jej kapitanem.
Tak, myślę, iż jestem jednym z liderów, ale też mamy różnych liderów. Mamy tych głośnych, ekspresyjnych, ale też cichych i myślę, iż należę bardziej do tej drugiej grupy osób. Ale lubię brać odpowiedzialność i lubię pomagać, też już trochę tych meczów w Jagiellonii rozegrałem. Czuję się tutaj komfortowo, więc też czuję taką potrzebę, żeby po prostu brać większą odpowiedzialność za wszystko.


Przypominam sobie tę sytuację tuż po zakończeniu meczu z Pogonią Szczecin (2:2), gdzie jako pierwszy podbiegłeś do Dominika Marczuka, który chwilę wcześniej zmarnował "piłkę meczową" na zwycięstwo. Nie każdy byłby w stanie tak zachować chłodną głowę.
Tak jak powiedziałem, każdy jest inny, każdy z nas też trochę inaczej reaguje. Dostrzegłem Dominika po meczu, iż się załamany położył na murawie. Wiadomo, iż też byłem zły, iż nie wygraliśmy i iż nie wykorzystaliśmy tej sytuacji. Ale podbiegłem do niego, bo wiedziałem, iż to nie był koniec sezonu. to nie był koniec. Gdyby był, to być może bym się położył wokół niego i razem byśmy płakali, ale było inaczej i wciąż mieliśmy robotę do wykonania.


I robota została wykonana.
Została. Potoczyło się to w sposób wymarzony dla wszystkich.
To dla ciebie drugie mistrzostwo Polski, ale chyba smakowało trochę inaczej niż to poprzednie?
Tak, to totalnie dwie różne sprawy. Pierwsze mistrzostwo z Lechem - w klubie, w którym się wychowałem, w mieście, w którym się wychowałem. W klubie, gdzie zawsze marzyłem o tym, żeby to zrobić. No i było to moje pierwsze mistrzostwo, ale wiadomo, iż nie byłem tam piłkarzem, który rozegrał wiele spotkań i miał realny wpływ na boisku na ten sukces.
A tutaj, w Jagiellonii, czułem się po prostu istotną postacią i takim mistrzem na 100 proc. I też był ten wyjątkowy smaczek, iż zdobyliśmy mistrzostwo Polski po raz pierwszy w historii klubu.


Dokładnie tak. Jagiellonia była kilka razy blisko tego sukcesu, szczególnie gdy siedem lat temu mierzyła się tu z Lechem Poznań 2:2 i po wyrównującym golu w końcówce brakowało jej już tylko tego jednego trafienia do pełni szczęścia.
A wiesz, iż byłem na tym meczu na trybunach? jeżeli chodzi o nas, to później to do nas doszło, iż zrobiliśmy to, na co czekano tu tak wiele lat i już na zawsze, za 100, 200, 300 lat, to my będziemy tymi pierwszymi mistrzami Polski w dziejach Jagiellonii.


Inna historyczny wyczyn to awans do fazy ligowej Ligi Konferencji Europy, mimo iż przegraliście wysoko z Bodo/Glimt i Ajaxem. Czy te dwumecze trochę sprowadziły na ziemię?
Czy sprowadziły nas na ziemię... Powiem tak, awansowaliśmy do grupy, więc co by nie mówić, jest to sukces.
Rozmiary tych porażek były jednak bardzo wysokie.
Tak, trochę tak, ale z drugiej strony zdawaliśmy sobie sprawę, iż wiemy, z kim się mierzymy. Mierzyliśmy się naprawdę ze świetnymi drużynami. Duże marki, bardzo dobre drużyny ze świetnymi zawodnikami. Skala trudności była bardzo duża i może przez to troszeczkę łatwiej zaakceptować to, co się wydarzyło. Nie powiem, iż spłynęło to po nas, ale jednak przegraliśmy z Ajaxem i Bodo, które były wyraźnymi faworytami.
Chcieliśmy wygrać, to jasne, ale nie ma czegoś takiego, iż przegraliśmy jedną bramką, czy odpadliśmy w ostatniej minucie i może dlatego trochę łatwiej jest się z tym pogodzić. przez cały czas jesteśmy w fazie ligowej europejskich pucharów, to super sprawa, a też zagrać przeciwko takim drużynom to było świetne przeżycie dla całej Jagiellonii. Również dla kibiców, którzy mogli pojechać do Amsterdamu na taki stadion z taką drużyną.


A ty sam czułeś taki dysonans, iż wiesz, iż jesteś w niezłej formie, a jednak tracicie tyle bramek? To może wywołać pewną frustrację.
Myślę, iż każdy był sfrustrowany, jak dostawaliśmy tak dużo goli od Bodo, Ajaxu, a choćby przeciwników z ligi. Szczerze mówiąc, aż już nie chcę sobie przypominać, jak się wtedy czułem. Wiadomo, iż jest frustracja i złość, ale zawsze trzeba patrzeć do przodu.
Odczuwacie już zmęczenie po tak dużej dawce meczów? Dla ciebie to też jest nowość.
Tak i zmęczenie jest, tego nie ma co ukrywać. Jest to okres, w którym przez cały czas jesteśmy na najwyższych obrotach. I na boisku, i poza boiskiem jest się ciągle pod prądem. Uczymy się tego cały czas, bo nasze dni w klubie wyglądają totalnie inaczej niż w poprzednim sezonie. Treningów praktycznie nie ma, tylko takie doprowadzanie się do stanu, żeby zagrać kolejny mecz.
Ale też nie ma nic piękniejszego w piłce, niż grać mecze. Po prostu po to się trenuje i to na pewno fajne przeżycie.
Jeszcze zanim czeka cię zgrupowanie reprezentacji, przed wami dwa takie mecze, które też podnoszą poziom emocji do maksimum. Najpierw zagracie z FC Kopenhaga na Parken, a następnie podejmiecie Legię Warszawa.
Poprzeczka jest na pewno zawieszona wysoko. Cieszę się jednak, iż mamy taki przywilej, iż możemy lecieć do Kopenhagi i grać tam mecz o coś, a nie jakiś sparing. To będzie mecz europejskich pucharów, a potem przyjeżdża do nas Legia, więc czekają nas dwie świetne konfrontacje.


Chciałbym się cofnąć do twoich początków, bo mówisz, iż zostałeś w Lechu mistrzem Polski, ale jednak wiedziałeś, iż za chwilę pewnie odejdziesz z klubu. Jak ci przyszło to odejście z Lecha Poznań? Czujesz jakiś zawód albo sobą, albo klubem, iż nie dano ci tam więcej szans?
Nie, absolutnie nie czuję żadnego zawodu. Taka jest piłka i nie żywię do nikogo urazy. Gdyby było inaczej, nie mógłbym iść dalej do przodu. Dostałem propozycję nowego kontraktu w Lechu, ale uznałem, iż najlepszą sportową decyzją dla mnie będzie przyjście do Jagiellonii. Zadecydowałem już o tym przed końcem sezonu, przed wywalczeniem tego mistrzostwa. Życie pokazuje, iż to była świetna decyzja.


Przed tym mistrzostwem z Lechem miałeś dwa wypożyczenia do I ligi - do Puszczy Niepołomice i Stomilu Olsztyn. Wydaje się, iż Lech ma taką zasadę, bo widać, iż to nie jest przypadek. Każdy z zawodników - Moder, Jóźwiak, Kozubal, Mrozek, Puchacz - wszyscy przechodzą przez takie wypożyczenia do niższej ligi. To rzeczywiście pomaga?
Tak, bo Lech od wielu lat jest topową drużyną w Polsce i ściąga bardzo dobrych piłkarzy. Ma w swojej kadrze wielu zawodników, więc to takie ogranie i udowodnienie swojej wartości na szczeblu niżej pokazuje pewnie władzom Lecha, iż dany chłopak jest gotowy, żeby go spróbować wdrażać do pierwszej drużyny. Wydaje mi się jednak, iż te wypożyczenia najwięcej dają tak życiowo, ponieważ i w akademii, i później już w pierwszej drużynie warunki organizacyjne i życiowe są na bardzo wysokim poziomie.
Brakuje tylko ptasiego mleczka?
Można tak powiedzieć. O nic się nie trzeba martwić, trzeba tylko trenować i walczyć o swoje. A kiedy idzie się na wypożyczenie, to trzeba zadbać tak życiowo o siebie i to jest szkoła przygotowania do takiego prawdziwego życia. Przynajmniej ja to tak odbieram. Nie chcę też jednak wchodzić w umysł dyrektorów Lecha i twierdzić, iż na pewno oni też mają taki cel.
Jednak i początki w Jagiellonii były dla ciebie bardzo trudne. Co jest przyczyną twojej metamorfozy, iż przez te dwa lata wskoczyłeś ze swoją grą o dwa - trzy poziomy wyżej?
Wydaje mi się, iż bardzo pomógł mi styl gry Jagiellonii, który teraz preferujemy. Gdy przychodziłem do Jagiellonii, to była ona w kompletnie innym miejscu niż jest teraz. Walczyła o utrzymanie w lidze i ten sposób gry był zupełnie inny. Graliśmy dużo prościej, bardziej defensywnie. I wtedy właśnie mogłem się nauczyć bronienia, czego uważam, iż mi brakowało, bo w Lechu - czy w juniorach, czy w akademii, czy w rezerwach - zawsze się dominowało na boisku, dużo się rozgrywało piłkę, a tych faz defensywnych było znacznie mniej.


Na początku nauczyłem się bronienia po prostu, a teraz, jak Jagiellonia poszła w stronę drużyny, która dominuje i rozgrywa długo piłkę, to jest to moja gra, w której czuję się bardzo dobrze. Mogę pokazać moje atuty oraz to, czego się tu nauczyłem. Ta mieszanka przynosi efekty.
Nie da się ukryć, iż na wyższy poziom wszedłeś już za kadencji Adriana Siemieńca. Jakie jego cechy sprawiają, iż udaje mu się wyciągnąć z zawodnika to, co najlepsze?
Myślę, iż jest to konsekwencja. Trener jest konsekwentny we wszystkich sprawach -taktycznych, boiskowych, organizacyjnych i dyscyplinarnych. Jasno pokazuje, czego od nas wymaga. Nie rozlicza nas za nic, czego nam nie powiedział. Mówi jasno, czego oczekuje od nas i z tego nas rozlicza. I to jest taki fajny układ.
Gdzie siebie widzisz za 3-4 lata?
Nie ma limitów i życie to pokazuje. Gdyby trzy lata temu ktoś mówił, iż dostanę powołanie do reprezentacji Polski, to minimum połowa osób kazałaby mu się puknąć w głowę. Więc nie wiem, gdzie będę za trzy lata. Mam swoje marzenia, cele i zamierzam ciężko pracować. A wtedy zobaczymy, co Pan Bóg da.
A co chciałbyś z Jagiellonią osiągnąć w tym sezonie? Lech rozsiadł się w fotelu lidera, a wy jeszcze będziecie musieli od niego sześć meczów więcej rozegrać w tej rundzie.
Chciałbym obronić mistrzostwo, wygrać Puchar Polski i zajść jak najdalej się da w Europie. Ale myślę, iż najważniejsze jest to, by wrócić do tego, co cechowało nas w poprzednim sezonie. Czyli to nastawienie, by iść tylko ten mecz po meczu.


Niech to będzie taki nasz cel, który pozwoli wyjść z grupy Lidze Konferencji i być do końca roku w czubie tabeli oraz Pucharze Polski. Wtedy w styczniu znowu usiądziemy i popatrzymy, o co możemy grać, ale wiadomo, iż chcielibyśmy grać o najwyższe cele.
Do Kopenhagi polecicie po trzech zwycięstwach z rzędu w Ekstraklasie. Szczególnie w meczach w Lublinie i Gliwicach Jagiellonia wyglądała nieco inaczej niż zazwyczaj. Czy celowo stała się teraz troszkę bardziej pragmatyczna niż wcześniej?
Mi się wydaje, iż Jagiellonia jest po prostu mądrzejsza. Uważam, iż lepiej zarządzamy meczem, ale przy korzystnym wyniku też naszymi siłami, bo wiadomo, iż w każdym spotkaniu trzeba dać z siebie 100 proc., ale łatwiej się to robi, grając raz w tygodniu. No a teraz tych spotkań jest więcej, więc na pewno chcemy grać intensywnie i mądrze, ale przede wszystkim chcemy wygrywać. Nie możemy zapominać, iż wygrywanie w sporcie jest najważniejsze.
To tak na koniec - Kuba Moder i Tymek Puchacz przyjeżdżają na mecz z Legią?
Tak, wybierają się! A później po meczu jedziemy razem na zgrupowanie, to super sprawa.
Idź do oryginalnego materiału