Stefano Lavarini pracuje we włoskiej Numii Vero Volley Milano od początku bieżącego sezonu. Włoch łączy tę pracę z prowadzeniem naszej kadry narodowej, co akurat w siatkówce nie jest niczym szczególnie dziwnym, choć nie każdy się na to decyduje. Zespół z Mediolanu radzi sobie bardzo solidnie, jako iż zajmuje drugie miejsce w ligowej tabeli, ustępując jedynie niedoścignionej i niepokonanej ekipie Imoco Conegliano, w której grają Joanna Wołosz oraz Martyna Łukasik. Imoco zresztą raptem w niedzielę 9 lutego pokonało Numię 3:0 w finale Pucharu Włoch.
REKLAMA
Zobacz wideo Sensacyjne zwycięstwo Bełchatowa nad mistrzem Polski. Lemański: Nasz najlepszy mecz w tym sezonie
Lavarini zmieni klub? Turcy mają go na oku
Niewykluczone jednak, iż Lavarini niedługo opuści swoją ojczyznę i w trakcie sezonu ligowego zajmie się jedną z drużyn tureckich. Media znad Bosforu donoszą, iż zatrudnienie Włocha rozważa Eczacibasi Dynavit Stambuł, czyli aktualny wicelider tureckiej ekstraklasy (ustępują jedynie Fenerbahce). Kiedy i na jakich zasadach Lavarini miałby tam trafić?
Według portalu volleybolmagazin.com z Eczacibasi po sezonie może pożegnać się trener Ferhat Akbas. Turek ma już zapewnioną posadę selekcjonera reprezentacji Japonii i na ten moment nie planuje łączenia posad. Tu właśnie do gry wkracza Lavarini, który typowany jest na następcę Akbasa. Przy czym nie tylko on, zespół ze Stambułu ma również rozważać angaż Huseyina Doganyuza, który pracuje w tej chwili w klubie jako koordynator techniczny. Według Turków jest też i trzecia opcja, czyli przekonania Akbasa do pozostania w klubie, mimo jego etatu w japońskiej kadrze.
Reprezentacja Polski zagrożona? Lavarini jak dotąd nie miał z tym problemu
Czy potencjalny angaż w Eczacibasi Stambuł mógłby spowodować odejście Lavariniego z reprezentacji Polski? Oczywiście stuprocentowej gwarancji nigdy nie ma, ale na ten moment nic na to nie wskazuje. Włoch po świetnych igrzyskach w Paryżu (ćwierćfinał) przedłużył umowę z Polskim Związkiem Piłki Siatkowej do igrzysk w Los Angeles w 2028 roku, co potwierdzał sam prezes Sebastian Świderski. Wygląda więc na to, iż polscy kibice nie mają się czego bać.