Sensacyjna porażka Świątek! Było 2:3, kiedy się posypała. "Ona nie wierzy"

8 godzin temu
- Wielu kibiców jest pewnie zszokowanych - mówił komentator po pierwszym secie ćwierćfinału w Miami. A to był dopiero półmetek dramatu Igi Świątek w marcowym meczu z Alexandrą Ealą. Tenis Polki gwałtownie się posypał, a górę brały emocje. Była to jej pierwsza od czterech lat przegrana z tak nisko notowaną rywalką. Teraz, w drugiej rundzie w Montrealu, zagra z 259. w rankingu WTA Hanyu Guo.
- Ona w to nie wierzy - stwierdził komentator Canal+, gdy pokazano twarz Alexandry Eali z Filipin tuż po pokonaniu Igi Świątek. Nie tylko ówczesna 140. tenisistka świata była wówczas w szoku. Polka w tym spotkaniu denerwowała się i zakrywała aż usta, a w pewnym momencie choćby sfrustrowana krzyknęła do trenera Wima Fissette'a. Eala sprawiła kilka sensacji w tamtym turnieju, a Chinka Hanyu Guo - rywalka Świątek w 2. rundzie w Montrealu - mocno zaskoczyła w meczu otwarcia kanadyjskiej imprezy.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek przeszła do historii Wimbledonu! "Gwiazda na skalę wszechświata"


Eali dawano 10 procent szans. Świątek aż się pochyliła i zakryła usta
Niemal wszyscy spodziewali się, iż mająca w pierwszej rundzie tzw. wolny los Świątek występ w Montrealu rozpocznie od spotkania z Julią Putincewą. Z 46. na światowej liście reprezentantką Kazachstanu mierzyła się dotychczas pięciokrotnie (bilans 4-1), ale na szósty pojedynek będzie musiała jeszcze trochę poczekać. Bo lepsza od Putincewej okazała się niespodziewanie w poniedziałek Guo. Chinka, która w eliminacjach znalazła się dzięki wycofaniu się innej tenisistki, wygrała pierwszy mecz w turnieju głównym 6:3, 6:3.
Eala w tej chwili jest 65. rakietą świata, ale kiedy mierzyła się ze Świątek w Miami, to była dopiero 140., a we wcześniejszych rundach już sprawiła sensację. Odesłała bowiem do domu dwie czołowe tenisistki - Łotyszkę Jelenę Ostapenko (25. WTA) i Amerykankę Madison Keys (5.), która w styczniu triumfowała w Australian Open. W 1/8 finału zaś odpoczywała, bo mecz walkowerem oddała jej Hiszpanka Paula Badosa (10.).


Eala, która wtedy jeszcze nie miała choćby skończonych 20 lat (urodziny obchodzi w maju), wyszła na mecz z Polką z bandażem na udzie i wiele osób było pewnych, iż na tym zakończy się jej nadspodziewanie udany występ na Florydzie. Tym bardziej iż będąca wówczas wiceliderką rankingu WTA Świątek rundę wcześniej pokazała się z dobrej strony w meczu z Ukrainką Eliną Switoliną (22.). Ale w ćwierćfinale dość gwałtownie zaczęły się pojawiać niepokojące sygnały.
10 procent - tak przed meczem sztuczna inteligencja szacowała szanse Eali na pokonanie Polki. Ale to zawodniczka z Filipin grała bardzo solidnie, a po stronie faworytki było sporo błędów. Nerwową reakcję po jednym z nich zobaczyliśmy u tej drugiej już w trzecim gemie. Z czasem wcale nie było lepiej - Świątek zaczęła tracić seryjnie punkty i przewaga Eali gwałtownie rosła. Po zepsuciu kolejnego zagrania przegrywająca 2:5 Polka aż się pochyliła i zakryła usta, a zaskoczona rywalka zerkała w jej kierunku.


- Wielu kibiców jest pewnie zszokowanych, iż tak łatwo poradziła sobie w pierwszym secie Alexandra Eala - rzucił komentator, gdy zawodniczki udawały się na przerwę przy wyniku 6:2 dla tenisistki z Filipin.
Świątek powstrzymywała się przed płaczem? W końcówce Polka nie wytrzymała
Początek drugiej odsłony nie zwiastował cudownej przemiany raszynianki. W drugim gemie po nieudanym zagraniu mocno zdenerwowana zaczęła machać rękami i rakietą, patrząc bezradnie w stronę osób zasiadających w jej boksie. Gdy po chwili ruszyła przygotować się do kolejnej akcji, to zaciskała mocno usta i wydawało się, iż z całych sił powstrzymuje się przed tym, by się nie rozpłakać.
- Na kolanach, ale skutecznie - podsumował po chwili komentator, gdy Polka padła na kort po jednej z wygranych akcji.


Gdy Świątek wyszła na prowadzenie 4:2, to jej fani mogli uznać, iż dostrzegają już światełko w tunelu. Tyle iż zaraz potem dwugemowa przewaga odeszła w zapomnienie, a wróciły nerwy.
- Próbuję! - odkrzyknęła Polka w pewnym momencie sfrustrowana do Fissette'a, który nie ustawał w dopingowaniu swojej tenisistki.
Ale te próby kilka dawały. Do końca meczu Świątek zapisała na swoim koncie już tylko jednego gema, przegrywając finalnie 2:6, 5:7. Po ostatniej akcji tego spotkania operator zrobił zbliżenie na twarz Eali, która wyglądała na zszokowaną. A zawodniczka z Filipin, w której boksie podczas tego meczu zasiadł słynny Toni przez cały czas (wujek i były trener Rafaela Nadala), nie była wówczas w tym odczuciu odosobniona.


Poprzednio Świątek przegrała z rywalką spoza Top100 cztery lata wcześniej...także w Miami. Wówczas w trzeciej rundzie uległa Chorwatce Anie Konjuh (338.). Trudno sobie wyobrazić, by teraz miała nie sprostać w Montrealu Guo, która specjalizuje się w deblu. Tym bardziej po niedawnym bardzo niespodziewanym triumfie w Wimbledonie. Z weryfikacją tych przypuszczeń musimy zaczekać do środy.
Idź do oryginalnego materiału