W poniedziałkowy wieczór rozegrano ostatni mecz 18. kolejki Serie A. Bologna FC podejmowała na własnym stadionie Hellas Verona. Faworytem była pierwsza z ekip, uczestnik Ligi Mistrzów. Wskazywała na to m.in. sytuacja w tabeli. Gospodarze okupowali siódmą, a rywale 17. lokatę. To spotkanie mogło ciekawić szczególnie polskiego widza. Istniała szansa, iż zagra w nim aż trzech Polaków. Ostatecznie na placu gry pojawiło się dwóch z nich. Na stadionie Stadio Renato Dall'Ara doszło do sporej sensacji.
REKLAMA
Zobacz wideo Kontrowersyjne metody szkoleniowe Artety. Żelazny: To jak coach z internetu
Bologna FC na kolanach. Ekipa Dawidowicza zwycięska
Zgodnie z oczekiwaniami lepiej mecz rozpoczęli gospodarze, w których bramce stał Łukasz Skorupski. Już w 20. minucie padł pierwszy gol, a jego autorem został Benjamin Dominguez. Piłkarz skorzystał z zamieszania w polu karnym i z nieudolności defensorów Hellasu, w tym Pawła Dawidowicza.
I wydawało się, iż Bologna pójdzie za ciosem. W kolejnych minutach przeprowadziła dwie groźne akcje, ale zabrakło precyzji. Niewykorzystane okazje lubią się mścić, jak mawia stare porzekadło i tak też było w przypadku wyżej notowanej ekipy. Bo już w 38. minucie dość niespodziewanie drużyna z Werony wyrównała, a to za sprawą Amina Sarra, który pokonał Skorupskiego.
I to właśnie Hellas poszedł za ciosem. W drugiej minucie doliczonego czasu pierwszej połowy wyszedł na prowadzenie. Casper Tengstedt otrzymał podanie przed polem karnym i po chwili oddał strzał, który minął polskiego bramkarza. - Kto by się spodziewał, iż tu do przerwy prowadzić będzie Werona? - mówili zdziwieni komentatorzy Eleven Sports.
I wydawało się, iż to dopiero początek koszmaru Bologni. W 51. minucie sędzia ukarał bowiem czerwoną kartkę Tommaso Pobegę za dość brutalny faul. Tym samym osłabił drużynę. Mimo wszystko ta się nie poddała. Efekt? Wyrównanie. Mimo gry w dziesiątkę gospodarze wykreowali groźną akcję, po której piłkę w siatce umieścił ponownie Dominguez.
Zobacz też: Katastrofa Barcelony. Sąd zdecydował. Są pod ścianą.
W następnych minutach trener Hellasu dokonał kilku zmian. Plac gry opuścił m.in. Dawidowicz, dla którego nie było to najlepsze spotkanie. Tuż po zejściu portal SofaScore wystawił mu notę "6,2", co było jedną z najgorszych tego dnia.
W kolejnych minutach gra była dość wyrównana, choć nieco większą inicjatywę, mimo gry w osłabieniu, miała Bologna. I to właśnie jeden z jej piłkarzy zdobył decydującego gola, tylko że... samobójczego. Padł on w 88. minucie za sprawą Santiago Castro. - Niebywały scenariusz - podkreślali komentatorzy. Zaskoczony Łukasz Skorupski tylko załamał ręce.
Bologna FC - Hellas Werona 2:3
Tym samym Hellas odniósł sensacyjne zwycięstwo. Dzięki temu przesunął się na 16. lokatę i nieco uciekł od strefy spadkowej. Ma nad nią cztery punkty przewagi (18 pkt). A gdzie plasuje się ekipa Skorupskiego? Utrzymała 7. lokatę - 28 pkt. Liderem pozostaje Atalanta (41 pkt).