Bayer Leverkusen to jedna z największych zagadek tego sezonu Bundesligi. Po fenomenalnych dwóch latach okraszonych mistrzostwem i wicemistrzostwem Niemiec z klubu odszedł trener Xabi Alonso (do Realu Madryt). Jednak to absolutnie nie był koniec zmian. Drużynę opuściło wielu fundamentalnych zawodników. Florian Wirtz za ponad 120 milionów euro zasilił Liverpool. "The Reds" pozyskali zresztą także Jeremiego Frimponga. Jonathan Tah zadebiutował w piątek 22 sierpnia w Bayernie Monachium (6:0 z RB Lipsk), a Granit Xhaka zasilił Sunderland.
REKLAMA
Zobacz wideo "Jestem trochę zawiedziona". Natalia Bukowiecka piąta na Stadionie Śląskim
Rewolucja w Leverkusen. Wydawało się, iż zacznie się dobrze
Oczywiście nie zabrakło wzmocnień, bo linię obrony zasilili Jarell Quansah z Liverpoolu i Loic Bade z Sevilli. Za rozegranie odpowiadać będzie Malik Tillman z PSV Eindhoven, a bramki strzeże Mark Flekken. Żaden z pozyskanych nie ma jednak takiego statusu, jak ci, którzy klub opuścili. Zbudowanie Bayeru na nowo stało się zadaniem Erika ten Haga. Holender w niesławie odchodził z Manchesteru United w trakcie poprzedniego sezonu, ale też swego czasu jego Ajax Amsterdam robił furorę w Lidze Mistrzów.
Niemniej na inaugurację Bayerowi było bliżej do United niż do Ajaxu. Pierwsze zadanie, w dodatku domowe, wydawało się być na umiarkowanym poziomie trudności. Hoffenheim w zeszłym sezonie biło się o utrzymanie, które wywalczyli 15. miejscem. Mecz zresztą znakomicie zaczął się dla gospodarzy. Już w 6. minucie Jarell Quansah uczcił debiut w Bundeslidze golem głową po dośrodkowaniu z rzutu wolnego.
Miłe złego początki. Nieudany debiut Erika ten Haga
Nikt się wtedy nie spodziewał, iż to będzie jeden z zaledwie dwóch celnych strzałów, jakie "Aptekarze" oddadzą w tym spotkaniu. Wyglądało to bardzo przeciętnie mimo 60 proc. posiadania piłki. Hoffenheim może było przy niej rzadziej, ale za to znacznie lepiej wiedzieli, co z nią zrobić. Dwukrotnie to udowodnili. Wpierw w 25. minucie, gdy Fisnik Asllani zmieścił piłkę przy bliższym słupku, mimo teoretycznie dobrze ustawionego Flekkena.
Drugi cios nadszedł już w drugiej połowie, a cyferki w minucie się zamieniły, bo zamiast 25. mieliśmy 52. minutę. Asllani fizycznie wywalczył piłkę, którą przejął Tim Lemperle i strzałem po ziemi zza szesnastki dał gościom prowadzenie. Zwycięstwo również, bo Bayer, jak już ustaliliśmy, był dziś niezwykle bezzębny. Nie ma się oczywiście jeszcze co nad nimi znęcać. Po tylu zmianach w składzie potrzeba im z pewnością czasu. Jednak w tym spotkaniu nie dali pozytywnego sygnału, iż może to wszystko nie będzie takie bolesne. Otóż zdecydowanie może zaboleć i to bardzo.