Wydawało się, iż trzy ostatnie wygrane w La Liga były potwierdzeniem, iż Real Madryt wraca na adekwatną, zwycięską ścieżkę. Ale przyszło starcie w Lidze Mistrzów z Liverpoolem, w którym "The Reds" byli wyraźnie lepsi. Spotkanie z Athletikiem Bilbao miało pokazać, czy "Królewskich" stać dziś na coś więcej w ważnych i trudnych meczach. I mieliśmy też dostać odpowiedź, co dalej z Kylianem Mbappe.
REKLAMA
Zobacz wideo Piłkarz Legii zaczął się bić z kibicem na peronie! Rzeźniczak opowiada
Problemy Realu od początku
Athletic Bilbao u siebie jest piekielnie trudnym przeciwnikiem, co udowadniał od pierwszej akcji. Narzucił bardzo wysoką intensywność gry, długimi fragmentami choćby dominował w tym spotkaniu. Real wyglądał na zespół, który nie nadążał, nie potrafił wrzucić wyższego biegu i dostosować się do narzuconego tempa.
Jednak "Los Blancos" mieli swój moment między 12. a 15. minutą. Najpierw Mbappe wpadł w pole karne, ale został potrącony przez rywala. Goście domagali się rzutu karnego, ale sędzia pozostał niewzruszony. VAR tylko utwierdził go w przekonaniu, iż podjął dobrą decyzję. Chwilę później Francuz znalazł się w sytuacji sam na sam i pokonał bramkarza Bilbao, ale znów interweniował VAR, który dopatrzył się pozycji spalonej w tej akcji. W efekcie pozostał remis bezbramkowy.
Gospodarze imponowali bardzo dynamiczną grą, szczególnie groźni byli w ataku bracia Williams. Ale nikt nie mógł znaleźć drogi do bramki.
Do przerwy nie widzieliśmy bez goli, ale ten mecz rozkręcał się z każdą kolejną akcją Bilbao. Real był pogubiony i musiał coś natychmiast poprawić.
Koszmar Realu i Mbappe
Druga połowa zaczęła się katastrofalnie dla drużyny z Madrytu. Gospodarze nie zwolnili tempa, naciskali dalej i wyszli na prowadzenie w 53. minucie. Nico Williams dośrodkował z lewej strony, a na piłkę nabiegało dwóch jego kolegów z ataku. Trzech obrońców Realu praktycznie zostało w blokach, odpuścili krycie. Sytuację próbował ratować Thibaut Courtois. Odbił piłkę, ale prosto na nogę Aleksa Berenguera, który wbił ją do siatki z najbliższej odległości.
Bilbao narzucało wysokie tempo cały czas. Real nie był w stanie przejąć inicjatywy. Ale to wciąż był Real, któremu wystarczy jedna dobra akcja, by zacząć grać lepiej. Ta mogła mieć miejsce w 68. minucie. Antonio Ruediger został poturbowany przez bramkarza Bilbao, sędzia podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Kylian Mbappe, miał szansę na zyskanie pewności siebie. Ale tak jak zepsuł karnego z Liverpoolem, tak popsuł go na Estadio San Mames. Julen Agirrezabala idealnie odczytał zamiary Francuza.
Dziesięć minut później madrytczycy zdołali wyrównać. Agirrezabala odbił strzał Mbappe z dystansu, ale nie miał nic do powiedzenia przy dobitce Jude'a Bellinghama. Anglik został tu całkowicie bez krycia. Ale euforia Realu trwała zaledwie dwie minuty. Fede Valverde pogubił się pod presją, stracił piłkę blisko własnego pola karnego. Gorka Guruzeta znalazł się w sytuacji sam na sam i z zimną krwią pokonał Courtois. Warto dodać, iż Guruzeta wszedł kilkanaście minut wcześniej za strzelca pierwszego gola, Berenguera.
San Mames oszalało, a Athletic nie miał zamiaru oddać tego prowadzenia. Real naciskał w końcówce, ale obrona radziła sobie z Mbappe bez większego problemu. Z kolei Agirrezabala pewnie bronił strzały Rodrygo i przejmował zagrania pozostałych graczy "Królewskich".
Athletic Bilbao wygrał to pasjonujące spotkanie 2:1, przez co Real znów traci do FC Barcelony cztery punkty. "Królewscy" mają problem, znów zawiedli w bardzo ważnym meczu z dużym rywalem.