Damian Sylwestrzak zadebiutował w roli sędziego głównego na meczu Ekstraklasy w ostatniej kolejce sezonu 19/20 między Wisłą Kraków a Arką Gdynia. Od tego momentu Sylwestrzak regularnie pokonuje kolejne szczeble w sędziowskiej karierze. Sylwestrzak stał się kolejnym polskim sędzią międzynarodowym, a w okresie 25/26 zadebiutował w Lidze Mistrzów, prowadząc spotkanie między Sportingiem CP a Kajratem Ałmaty w fazie ligowej. Jak większości polskich sędziów, także i Sylwestrzakowi zdarzały się spore błędy w prowadzonych meczach.
REKLAMA
Zobacz wideo Iordanescu na wylocie z Legii? Kosecki: Ta drużyna daje koncert bezradności. Brakuje wiary lub chęci
Sylwestrzak został pobity na meczu B klasy. "Drużyna była po weselu"
Sylwestrzak był gościem podcastu u Tomasza Ćwiąkały. W nim opowiedział o sytuacji, gdy został pobity, będąc sędzią na meczu B klasy. - To była niedziela. Pojechałem na mecz klasy B. Byłem sędzią od dwóch lat. Miałem z 20 lat. Pojechał ze mną na mecz tato i całe szczęście, bo nie wiem, jak by się to skończyło - powiedział.
- Sytuacja wyglądała tak. Sędziowałem sam. We Wrocławiu jest tak wiele rozgrywek, a stosunkowo mało sędziów, iż prowadzi się te mecze samemu. Trafiłem na drużynę, która była po weselu. Wyczułem to, gdy sprawdzałem obuwie. Nie byłem doświadczonym sędzią, ale już wiedziałem, iż będą kłopoty. Podczas meczu jeden zawodnik, dość duży, popełnił faul na żółtą kartkę. Dałem mu ją. Nie spodobało mu się to. Ale okej, to był początek meczu - dodał Sylwestrzak.
Po jakimś czasie nastąpił kulminacyjny moment tego spotkania. - Potem bramkarz złapał piłkę, ale ten sam zawodnik wziął nabieg i w tego bramkarza wpadł celowo. Nie miałem wyboru. Podchodzę, wyciągam żółtą i gdy sięgałem po czerwoną, widziałem, iż idzie w moim kierunku. Tylko się oglądałem, co jest za mną i gdzie upadnę. Podszedł i wyprowadził cios - tłumaczył sędzia.
Zobacz też: Tak nazwali Szczęsnego w Hiszpanii. Jeszcze im nie przeszło
- Z perspektywy czasu to jest abstrakcja. Nie stało mi się wtedy nic poważnego. Szatnia była w przyczepie kempingowej, wszedłem podpisać dokumenty, zakończyłem mecz w 51. minucie. Potem przychodzi kierownik, stuka i mówi: "Panie sędzio, dlaczego Pan zakończył mecz? Przecież Pan nie dostał tak mocno". Dla mnie wtedy to było w jakiś sposób traumatyczne, bo w ogóle się tego nie spodziewałem - podsumował Sylwestrzak.