Sceny w meczu pogromcy Hurkacza. Było już 4:2 i nagle stało się to

9 godzin temu
Zdjęcie: fot. Screen: Eurosport/Transmisja TV


Ależ widowisko zaserwowali nam w III rundzie Australian Open Holger Rune i Miomir Kecmanović! Serbski pogromca Huberta Hurkacza był już naprawdę blisko kolejnej niespodzianki, prowadził już 2:1 w setach i 4:2 w czwartej partii. Jednak Duńczyk potwierdził, iż Iga Świątek miała rację, pisząc niegdyś "it's not over, until it's over". Rune odwrócił losy meczu i wielkim stylu wygrał decydującą partię, a cały mecz po równo 3,5 godziny gry 6:7(5), 6:3, 4:6, 6:4, 6:4.
Starcie Miomira Kecmanovicia z Holgerem Rune było widowiskiem nieco gorzkim z perspektywy polskiego kibica. Wszyscy chcielibyśmy bowiem zobaczyć w nim Huberta Hurkacza zamiast Serba, ale niestety. W II rundzie Polak zagrał wyjątkowo słabo i wręcz zaprosił Kecmanovicia do III rundy, a ten ochoczo skorzystał, jako iż sam zaprezentował się bardzo dobrze. Rune natomiast miał za sobą dwa trudne mecze, bo najpierw w pięciu setach walczył z Chińczykiem Zhizhenem Zhangiem, a potem cztery długie sety zafundował mu Matteo Berrettini.


REKLAMA


Zobacz wideo Marcin Mięciel czarował w polskiej lidze. A w kadrze? Żelazny: To była potwarz


Kecmanović wyrzucił Hurkacza. Teraz urządził piekło kolejnemu faworytowi
Duńczyk był jednak wciąż faworytem tego starcia, choć bilans bezpośredni między nim a Serbem wynosił 1:1 (oba starcia z 2023 roku na kortach twardych). I Kecmanović gwałtownie mu pokazał, iż łatwo na pewno nie będzie. Pierwszy set powędrował bowiem na jego konto. Pogromca Hurkacza dał się co prawda w nim przełamać (Polakowi się to ani razu nie udało), jednak pokazał odporność mentalną i błyskawicznie odrobił stratę. W tie-breaku z kolei najadł się strachu. Prowadził już 6:1, ale nie mógł skończyć seta. Zrobiło się już choćby niebezpieczne 6:5, ale właśnie wtedy Kecmanović wykorzystał piątego setbola.


Rune nauczył się na błędach i gdy w drugiej partii znów wygrał gema przy serwisie rywala, to tym razem nie dał sobie tego odebrać. Rywal miał co prawda jednego breakpointa, ale Duńczyk nie spanikował. Utrzymał przewagę i wygrał 6:3. Co innego w secie trzecim. W nim Kecmanović niemalże tradycyjnie dał się przełamać jako pierwszy, ale od tamtego momentu Rune się posypał. Nie dość, iż kolejnego gema przegrał przy własnym podaniu do 0, a potem znów dał się przełamać i to w najgorszym momencie, bo Serb dzięki temu zwyciężył seta 6:4.


Rune niczym Świątek z Osaką
Rune był coraz mocniej pod ścianą, a gdy w czwartej partii było już 4:2 dla Kecmanovicia, wydawało się, iż jest po zabawie. Duńczyk jednak pokazał, iż choćby w największym kryzysie ma mocną psychikę i niczym Iga Świątek z Naomi Osaką w zeszłym roku w Paryżu odwrócił losy seta. Wygrał cztery gemy z rzędu, doprowadzając do decydującej piątej partii.
W niej panowie jak co seta wymienili się przełamaniami (najpierw przewagę zdobył Rune, potem zniwelował ją Kecmanović). Obaj już niezwykle zmęczeni, a Rune wykorzystywał każdą dłuższą przerwę na szybkie masaże przeciw skurczom. Mimo powoli poddającego się organizmu to właśnie Duńczyk zachował więcej zimnej krwi w końcówce.


Sinner już czeka
Przełamał Kecmanovicia w najlepszym dla siebie momencie, bo na 5:4. Serb musiał ekspresowo odrobić stratę, ale nic z tego. Rune rozegrał świetnego ostatniego gema, potwierdzając wyższość w tym secie, a co za tym idzie w całym meczu. Przetrwał prawdziwą wojnę, a w nagrodę czeka go... piekielne wyzwanie. Wszak w IV rundzie już czeka obrońca tytułu Jannik Sinner.
Idź do oryginalnego materiału