- Mieliśmy wielkie szczęście. Gdybyśmy tu zremisowali, powinniśmy się cieszyć. A my przecież wygraliśmy, to niesamowite - mówił Arne Slot po zeszłotygodniowym meczu w Paryżu. Trener Liverpoolu nie zakłamywał rzeczywistości i publicznie przyznał, iż jego drużyna szczęśliwie triumfowała na Parc des Princes 1:0 w pierwszym meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów.
REKLAMA
Zobacz wideo To jest kandydat numer jeden do Złotej Piłki! Żelazny: Przebił Leo Messiego
Ale trudno, żeby było inaczej, kiedy PSG oddało u siebie 10 celnych strzałów przy zaledwie jednym rywali. Wg statystyki goli oczekiwanych wicemistrzowie Francji powinni zdobyć blisko dwie bramki przy zaledwie 0,27 Liverpoolu. Ale to goście wygrali po jedynym celnym strzale w meczu autorstwa Harvey'a Elliotta.
Rewanż na Anfield Road zaczął się tak, jakby Liverpool chciał równie mocno zdominować PSG. Tylko w pierwszych minutach dwie okazje do zdobycia bramki miał Mohamed Salah. Przy pierwszej w ostatniej chwili świetnie interweniował jednak Nuno Mendes, a przy drugiej Egipcjanin uderzył minimalnie niecelnie.
I kiedy wydawało się, iż Liverpool za chwilę obejmie prowadzenie, to paryżanie zdobyli bramkę. Drużyna Luisa Enrique wyprowadziła doskonały kontratak, który zaczęło podanie Ousmane'a Dembele do Bradley'a Barcoli. Francuz zagrał z prawej strony w pole karne Liverpoolu, gdzie tak niefortunnie interweniował Ibrahima Konate, iż piłka spadła pod nogi Dembele, który z bliska wbił piłkę do pustej bramki.
Stracona bramka wybiła Liverpool z dobrego rytmu. Chociaż do przerwy wynik się nie zmienił, to bliżej strzelenia drugiego gola byli goście. Dobre okazje marnowali jednak Barcola, Dembele czy Chwicza Kwaracchelia. - Mam wrażenie, iż o PSG co roku mówimy to samo. jeżeli chcesz wygrać Ligę Mistrzów, nie możesz być tak nieskuteczny. To się może na nich zemścić - mówił w przerwie w studiu Canal+Sport Marek Jóźwiak.
Wielkie emocje w Liverpoolu
Słowa byłego reprezentanta Polski mogły się sprawdzić już w 53. minucie. To wtedy po wielkim zamieszaniu w polu karnym PSG gola strzelił Dominik Szoboszlai, jednak ten nie został uznany, bo na początku akcji na spalonym był Luis Diaz.
To był początek dominacji Liverpoolu. W kolejnych minutach szanse na zdobycie bramki mieli jeszcze raz Szoboszlai oraz Diaz, Salah czy Diogo Jota. Żaden z nich nie potrafił jednak pokonać Gianluigiego Donnarummy.
Szczęścia w 79. minucie nie miał też Jarell Quansah. Obrońca Liverpoolu, który chwilę wcześniej zmienił kontuzjowanego Trenta Alexandra-Arnolda, uderzył głową po dośrodkowaniu w pole karne z rzutu wolnego, jednak piłka odbiła się tylko od słupka.
Mimo przewagi Liverpoolu w podstawowym czasie gry więcej goli nie było. A to oznaczało dogrywkę na Anfield Road. W niej bramki nie padły, mimo iż minimalnie niecelne strzały oddawali Dembele i Desire Doue. W drugiej połowie dogrywki zaskakujący, celny strzał oddał Dembele, ale dobrze interweniował Alisson.
O awansie do ćwierćfinału rozstrzygnęła seria rzutów karnych. W niej lepsi byli goście, którzy wygrali 4:1. O porażce Liverpoolu zdecydowały pudła Darwina Nuneza oraz Curtisa Jonesa w drugiej i trzeciej serii. W PSG karne pewnie wykonywali Vitinha, Goncalo Ramos, Dembele oraz Doue. Honorową bramkę dla Liverpoolu zdobył Salah.
Rywalem PSG będzie lepszy z pary Club Brugge - Aston Villa. Po pierwszym meczu bliżej awansu są Anglicy, którzy wygrali w Belgii 3:1.