Jakub Kiwior do 8 kwietnia w barwach Arsenalu rozegrał w tym sezonie raptem 1165 minut we wszystkich rozgrywkach, ale ten wtorkowy wieczór był dla niego wyjątkowy. Wyszedł w podstawowym składzie "Kanonierów", tworząc parę stoperów z William Salibą na pierwsze starcie ćwierćfinału Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt. To efekt niedawnej kontuzji Gabriela Magalhaesa. Wcześniej urazu doznał także Riccardo Calafiori.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki o byłym piłkarzu Manchesteru United: Źle skończył, mafia go ścigała
Reprezentant Polski stanął przed zadaniem zatrzymania ofensywnego tria w ataku "Królewskich", które tradycyjnie stworzyli Vinicius Juniors, Kylian Mbappe oraz Rodrygo. Z kolei za ich plecami operował Jude Bellingham. Wydawało się, iż to misja z góry skazana na niepowodzenie, choć Kiwior kilka dni temu po spotkaniu z Evertonem (1:1) zebrał bardzo obiecujące noty.
Do przerwy z boiska wiało nudą
Spotkanie na Emirates Stadium miało jednak znacznie trudniejszy wymiar, o czym Polak przekonał się już w pierwszej minucie. Jego błąd w postaci nietrafienia w piłkę skutkował celnym strzałem z dystansu Mbappe. Na szczęście w sam środek bramki strzeżonej przez Rayę.
"Kanonierzy" od początku meczu znacznie dłużej utrzymywali się przy piłce. Konstruowali akcje w ataku pozycyjnym, natomiast Real stawiał na szybki atak z wykorzystaniem Viniciusa oraz Mbappe. Goście ustawieni byli w formacji 4-4-2 z tą dwójką z przodu. Długo to spotkanie było zamknięte, bez klarownych sytuacji bramkowych.
W 31. minucie niezłą okazję miał Kylian Mbappe, którego ponownie zatrzymał Raya. Francuski gwiazdor idealnie wyszedł na prostopadłe podanie od Jude'a Bellinghama. Stoperzy - z Kiwiorem na czele - nie mieli prawa za nim nadążyć. Dopiero pod koniec pierwszej odsłony gry trybuny Emirates Stadium mogły ożywić się z innego powodu niż niekorzystna decyzja sędziego. Bukayo Saka doskonale dośrodkował na głowę Declana Rice'a. Jego strzał sprawnie odbił jednak Thibaut Courtois. Podobnie było z dobitką Gabriela Martinellego. Belgijski bramkarz po raz kolejny potwierdził swoją wielką klasę. Tak zakończyła się bezbramkowa pierwsza połowa.
Ten rzut wolny obudził Emirates Stadium
Po przerwie kilka się zmieniło. Obie drużyny nie chciały bardziej zaryzykować, aby nie narazić się na stratę bramki. Potrzeba było odrobiny magii, finezji, która objawiła się w 53. minucie. Declan Rice oddał perfekcyjny strzał z rzutu wolnego. Piłka minęła mur złożony z zawodników Realu i zaskoczyła bezradnego Thibaut Courtois. Tym razem golkiper drużyny z Madrytu był bezradny, a stadion w stolicy Anglii eksplodował z radości!
kilka brakowało, aby problemy słabo dysponowanych "Królewskich" stały się zdecydowanie większe. W 68. minucie aż trzykrotnie Courtois próbowali pokonać gospodarze. Strzały oddawali Lewis-Skelly i podwójnie Merino, ale Belg do spółki z Davidem Alabą, który wybił piłkę z linii bramkowej, zneutralizowali zagrożenie. Jednak raptem na parę chwil, albowiem w 70. minucie Declan Rice ponownie ustawił piłkę do uderzenia z rzutu wolnego w centrum boiska. Nikt na Emirates Stadium nie spodziewał się, iż zobaczy gola jeszcze piękniejszego niż kwadrans wcześniej. Anglik ściągnął pajęczynę, sprawiając, iż Courtois ponownie był bezradny.
Real nie zdołał zareagować po pierwszym, jak i drugim golu, ale wymykał im się nie tylko mecz w stolicy Anglii, ale także kwestia awansu do półfinału, zwłaszcza iż w 75. minucie sytuacja zrobiła się dramatyczna. Mikel Merino otrzymał podanie z lewej strony od Lewisa-Skelly'ego i nie czekał, oddając uderzenie z półobrotu z okolic 15. metra. Zrobił to perfekcyjnie. Courtois potrafi zdziałać cuda, ale ponownie to było dla niego za trudne zadanie. "Królewscy" zostali całkowicie znokautowani! Miny Mbappe i Viniciusa mówiły wszystko. Nie potrafili zareagować w żaden sposób. Podopieczni Ancelottiego byli całkowicie sparaliżowani!
Aż trudno było w to uwierzyć, zwłaszcza iż w końcówce to gracze Artety byli bliżej kolejnego trafienia. Dość powiedzieć, iż Real po przerwie oddał raptem trzy strzały. Jeden po straceniu pierwszego gola! W trakcie czterech minut doliczonego czasu gry drugą żółtą i czerwoną kartkę obejrzał Camavinga. W końcu gwizdek sędziego wybrzmiał po raz ostatni. Tak okazałe zwycięstwo Arsenalu to sensacja, a "Królewscy" są w bardzo trudnym położeniu przed rewanżem na Santiago Bernabeu, który odbędzie się za tydzień.