W czwartek FC Barcelona zapewniła sobie mistrzostwo Hiszpanii na dwie kolejki przed końcem sezonu. Stało się to po pokonaniu 2:0 Espanyolu. Bramki w tym spotkaniu zdobywali Lamine Yamal oraz Fermin Lopez.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki wspomina mecze Legii z Polonią Warszawa. "Zakończyłem mu wtedy karierę"
Flick czuwał nad wszystkim jak ojciec
Drugi z nich był także bohaterem wielkiej fety mistrzowskiej, która późnym piątkowym popołudniem ruszyła ulicami stolicy Katalonii. Podczas niej fani mogli podziwiać i cieszyć się ze swoimi zawodnikami nie tylko zdobyciem trofeum za mistrzostwo Hiszpanii, ale także za Puchar Króla oraz Superpuchar Hiszpanii.
W pewnym momencie Fermin Lopez tak zaangażował się w śpiewy z kibicami, iż przeszedł przez barierkę i stanął na krawędzi autobusu, który miał wysokość dobrych kilku metrów. Z pewnością upadek z takiej wysokości nie należałby do najprzyjemniejszych, ale nad wszystkim czuwał Hansi Flick, który przytrzymywał zawodnika za koszulkę. "Fermín, w pełnej ekstazie, świętuje i śpiewa, stojąc na krawędzi autobusu… a Hansi Flick trzyma go, żeby nie spadł" - piszą na portalu X rozbawieni kibice, który niemieckiego szkoleniowca nazywają "ojcem".
Prawdziwą furorę podczas fety Barcelony zrobił jednak Wojciech Szczęsny, który owinął się polską flagą, zapalił papierosa i pojawił się w kapeluszu z napisem: "palacz". W pewnym momencie polscy zawodnicy Barcy udzieli krótkiego wywiadu klubowej telewizji. Dziennikarz zauważył, iż dla Lewandowskiego to już drugi mistrzowski tytuł z Barceloną. - Dla niego pierwszy - odpowiedział i wskazał na Szczęsnego. Wtedy golkiper zupełnie zaskoczył wszystkich i zaczął śpiewać do mikrofonu: "Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy...". Dołączył do niego także Lewandowski.