Była 23. minuta, Finowie prowadzili 53:46. Kamil Łączyński sfaulował w kontrze Edona Maxhuniego i się zaczęło. Rozgrywający reprezentacji Polski dostał faul techniczny za pyskówkę w kierunku sędziów, za chwilę takim samym przewinieniem został ukarany środkowy Aleksander Balcerowski. Wtedy na parkiet z pretensjami do sędziów wkroczył Igor Milicić, który dostał faul dyskwalifikacyjny. Od, dodajmy, sędziego Wojciecha Liszki, jednego z najlepszych arbitrów w Europie, który w 2024 roku prowadził finał igrzysk olimpijskich.
REKLAMA
Zobacz wideo Kosecki ostro o Lewandowskim: Chciałbym żeby sam przemówił, a nie przez PR-owców
Niepotrzebne zamieszanie eskalowało, dyskusje przy linii bocznej trwały kilka minut. Reprezentantom Polski – zarówno zawodnikom jak i trenerowi – zabrakło zimnej krwi, a prowadzący mecz polscy sędziowie nie przymknęli oczu na okoliczności meczu sparingowego, szkoleniowego. Skończyło się na tym, iż przedostatni sparing przed rozpoczynającym się 28 sierpnia w Katowicach EuroBasketem, Biało-Czerwoni kończyli bez trenera, zespół prowadził asystent Milicicia Artur Gronek.
- Weszliśmy w interakcję z sędziami, myślę, iż nie do końca potrzebną, ale emocje wzięły górę, tak to czasami bywa – mówił po meczu Łączyński. – Cóż, jesteśmy u siebie, mamy przewagę parkietu, staraliśmy się wykorzystać w jak najlepszy sposób i… No i cóż, Finowie ją wykorzystują. Wydaje mi się, iż wszyscy powinni zerknąć w lustro. Zarówno zawodnicy obu drużyn, jak i trenerzy, podobnie jak sędziowie - sarkastycznie stwierdził kapitan zespołu Mateusz Ponitka.
Najbardziej rozgoryczony był Milicić. – Sędziowie nie do końca rozumieją, po co są tutaj, to jest naprawdę żenujące – stwierdził selekcjoner. - Ten mecz nie był po to, by promować sędziowskie ego, ale żebyśmy grali w koszykówkę. Czy przesadziłem ze swoim zachowaniem? Nic nie powiedziałem, nikogo nie dotknąłem, dostałem dyskwalifikację za wejście na parkiet – komentował Milicić, który przyznał, iż trener Finów był za tym, by trener Biało-Czerwonych pozostał w meczu.
Lauri Markkanen zdemolował reprezentację Polski
Po tej sytuacji gra Polaków chwilowo się posypała, Finowie wyszli na kilkunastopunktowe prowadzenie i choć Biało-Czerwoni walczyli do końca, to już ich nie dogonili. Rywale wygrali w Sosnowcu 97:88, a aż 42 punkty zdobył dla nich znakomity Lauri Markkanen.
28-letni Fin jest gwiazdą NBA, w tej chwili występuje w Utah Jazz, a w dwóch dotychczasowych meczach kontrolnych przed EuroBasketem błyszczał – najpierw rzucił Belgom 48 punktów w 25 minut (!), kilka dni później tej samej drużynie zaaplikował 31. A Polacy w niedzielę nie mieli kogo wystawić na jego pozycji wysokiego skrzydłowego – Jeremy Sochan z powodu kontuzji jest nieobecny i na EuroBaskecie nie zagra, a Tomasz Gielo lekko nadciągnął mięsień w meczu z Finlandią, odpoczywał.
Jako obrońca Markkanena mecz zaczął zatem Michał Sokołowski – kilkanaście centymetrów niższy od Fina skrzydłowy, który uwielbia takie wyzwania. Waleczny "Sokół" zwykle pilnuje najlepszych graczy rywali, trzy lata temu w ćwierćfinale EuroBasketu potrafił ograniczyć Lukę Doncicia. W niedzielę mocno walczył z Markkanenem – był blisko, wywierał presję, przeszkadzał w rzutach. Fin pierwsze punkty zdobył dopiero w 6. minucie i to z rzutów wolnych.
Z czasem jednak się rozkręcił i pokazywał klasę. Poprawił skuteczność, przyspieszył decyzje rzutowe, już do przerwy uzbierał 16 punktów i siedem zbiórek, miał 8/8 z wolnych – często stawał na linii rzutów wolnych, bo momentami gracze Igora Milicicia nie mogli go zatrzymać zgodnie z przepisami. Po przerwie Markkanen grał już znakomicie - w sumie zdobył 42 punkty, miał 10/17 z gry, 19/20 z wolnych, a do tego 12 zbiórek.
Polacy przegrywali od początku i musieli gonić wynik – w połowie drugiej kwarty doszli na 26:30 po dobrych akcjach Aleksandra Balcerowskiego i Aleksandra Dziewy, mecz się wyrównał. Biało-Czerwonym do niezłej, agresywnej od początku spotkania obrony, udało się dołożyć skuteczność w ataku. I to pomimo faktu, iż do kosza długo nie mógł trafić Jordan Loyd – naturalizowany Amerykanin, który w dotychczasowych sparingach był najlepszym strzelcem reprezentacji, zamiast punktów dawał jednak asysty, dobrze bronił
W 17. minucie trójką do remisu 34:34 doprowadził kapitan Mateusz Ponitka, który początek meczu miał ciężki. Ale najlepiej w polskim zespole spisywał się Balcerowski, który do przerwy zdobył 10 punktów. Trójka Sokołowskiego w ostatnich sekundach ustaliły wynik do przerwy – przegrywaliśmy 41:45.
Po zmianie stron odblokował się w ataku Loyd – jego pięć punktów z rzędu dało prowadzenie 46:45, ale fantastyczny Markkanen gwałtownie odpowiedział ośmioma swoimi, w tym efektownym wsadem z powietrza w kontrze. Popis Fina przerwały wspomniane kłótnie reprezentantów Polski z sędziami – technicznymi faulami ukarani zostali Balcerowski i Łączyński, a dyskwalifikacją Milicić.
Po tym zamieszaniu Finowie mieli już choćby 18 punktów przewagi, ale Biało-Czerwoni – głównie dzięki skutecznemu Balcerowskiego – zmniejszyli stratę do poniżej 10 punktów. Ostatecznie skończyło się na wyniku 97:88 dla Finlandii.
Najwięcej, 17 punktów dla Polski, zdobył Balcerowski. 12 dodał Ponitka, a po 11 rzucili Dominik Olejniczak i Przemysław Żołnierewicz. Biało-Czerwonych czeka jeszcze jeden sparing przed EuroBasketem - rewanżowe spotkanie z Finlandią w Helsinkach, które odbędzie się w czwartek.
Mistrzostwa Europy rozpoczną się 28 sierpnia. Polacy zagrają w Katowicach w grupie D, a ich rywalami będą Słowenia, Francja, Islandia, Izrael i Belgia.