Dwa pierwsze dni mistrzostw świata siatkarzy w Manili nie były łaskawe dla kibiców z Filipin. Ale, co może niektórych zaskoczyć, to nie przegrana 0:3 ich reprezentacji była wynikiem, którym zasmucił ich mocniej. Bardziej przybiła ich sobotnia przegrana Japończyków 0:3 z Turkami. Sama byłabym pewnie tym zaskoczona, ale już wcześniej słyszałam, iż to właśnie drużyna trenowana przez Laurenta Tillie ma tu status absolutnego numeru jeden. I to było widać jeszcze na długo przed rozpoczęciem meczu.
REKLAMA
Zobacz wideo Polscy siatkarze wrócili do kraju po zwycięstwie w Lidze Narodów!
Japońska fala w Manili. Turkowie nie wiedzieli, co się dzieje
Idąc w kierunku hali kilka godzin przed meczem, natknęłam się na oficjalny sklep dla kibiców. Można w nim kupić koszulki, szaliki i inne gadżety związane z wszystkimi uczestnikami turnieju rozgrywanego w stolicy Filipin. Tymi, po które co chwilę sięgali sprzedający, były właśnie te z napisem "Japan".
Już w piątek, przy okazji meczu otwarcia, kilkoro Filipińczyków szczerze przyznało mi, iż ich własna drużyna narodowa może tylko pomarzyć o takim wsparciu, jakie ma ze strony ich rodaków japoński zespół. Wynika to z dwóch rzeczy - znacznie wyższego poziomu sportowego ostatniej z drużyn oraz zbliżonej kultury (m.in. zamiłowania do anime).
Przed meczem w wielkiej galerii handlowej, zaraz obok której znajduje się hala Smart Arenata Coliseum, pełno było osób w czerwonych koszulkach z nazwiskami japońskich graczy. Łatwo było przekonać się, iż największą popularnością cieszą się trzech zawodnicy: Ran Takahashi, Kento Miyaura i Yuki Ishikawa. Potem, podczas meczu, także ich miłośników było zdecydowanie najwięcej. Koszulki, zdjęcia, opaski, plakaty. Wszelkie formy wsparcia były widoczne.
Kompletu publiczności nie było, ale tak samo było dzień wcześniej na meczu otwarcia Filipiny - Tunezja w drugiej turniejowej hali - SM Mall of Asia. Wydaje się, iż problemem mogą być wysokie ceny biletów, co sygnalizowali w mediach społecznościowych nieraz miejscowi fani siatkówki. Wielu z nich jednak przyszło w sobotę wesprzeć japońskich idoli. Sama spotkałam trzyosobową grupę fanek, które dotarły tu z Japonii i prawdopodobnie nie była ona wyjątkiem, ale zdecydowaną większość stanowili raczej Filipińczycy.
Wystarczyło, iż siatkarze Tillie weszli na parkiet przed rozgrzewką, a rozległa się wielka wrzawa. Tak wielka, iż zaskoczyła Turków.
- Nie spodziewaliśmy się czegoś takiego. Zaczęliśmy się rozglądać, kto się pojawił - przyznał z uśmiechem turecki rozgrywający Murat Yenipazar.
Euforia podczas meczu, wzajemne pocieszanie na koniec. "Trudno było złapać oddech"
Siatkarz, który w przeszłości występował w PlusLidze, był przekonany, iż na trybunach było pełno japońskich kibiców. Ale to Filipińczycy tak mocno przeżywali losy jego rywali. Słynny francuski szkoleniowiec porównał ich choćby pod tym względem do polskich fanów. Byli w euforii po każdym zdobytym punkcie Azjatów, a gdy stało się jasne, iż nie będzie im łatwo o zwycięstwo, to dosłownie szaleli. Kiedy zaś Japonia traciła punkt w ważnym momencie, to nieraz łapali się za głowy. A na koniec pocieszali się nawzajem i obserwowali ze smutkiem euforia siedzących przed nimi członków tureckiego sztabu szkoleniowego.
Z jednej strony można mówić o sporej niespodziance, bo Japończycy to siódmy zespół światowego rankingu, a Turkowie 15. Ale ci pierwsi mają spore problemy w tym sezonie pod nieobecność czołowych rozgrywających. Było to wyraźnie widać m.in. podczas ćwierćfinału Ligi Narodów z Polakami. Filipińczycy jednak w żaden sposób nie dali im odczuć, iż są zawiedzeni. Przy Takahashim w strefie wywiadów był tłum miejscowych dziennikarzy, a gdy tylko on i jego koledzy z drużyny udali się do strefy dla kibiców, to słychać było z daleka piski i krzyki tłumu fanów.
Co dalej z tak uwielbiają na Filipinach reprezentacją Japonii? - Nie martwię się takim początkiem turnieju. To część rywalizacji. Zdawaliśmy sobie sprawę, iż mamy trudną grupę. Dziś Turkowie zniszczyli nas zagrywką i blokiem. Trudno było złapać oddech i znaleźć rozwiązanie. Teraz przed nami mecze z Kanadą i Libią. Przygotowujemy się na walkę i zobaczymy - zaznacza Tillie.
Czy jego drużyna zagra lepiej w kolejnych spotkaniach? Na odpowiedź na to pytanie musimy poczekać. Ale wydaje się praktycznie pewne, iż znów będzie mogła ona liczyć na wielkie wsparcie zakochanych w niej Filipińczyków.