Sprawa budzącej ogromne kontrowersje umowy PZPN z firmą Publicon Sport miała zostać wyjaśniona przez Komisję Rewizyjną. Tymczasem ustalenia Weszło pokazują, iż zamiast transparentności mamy poufność, powiązania personalne i próby ustalenia kalendarza tak, by… umowy nie dało się rozwiązać przed deadlinem. To ciąg dalszy historii, którą opisywaliśmy w listopadzie – i która pokazuje nam kolejne piętra absurdów w PZPN.
Na początek: przypomnij tło całej sprawy. Pod koniec listopada opublikowaliśmy na Weszło tekst: „Awantura na zarządzie PZPN! Tajny dokument wyszedł na jaw”, w którym opisaliśmy wydarzenia, jakie rozegrały się na poprzednim posiedzeniu zarządu Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Przyczyną nerwowej atmosfery podczas spotkania działaczy była publikacja materiału TVN24 „W związku z pieniędzmi”, który szczegółowo opisywał i ujawnił treść ściśle tajnej umowy między PZPN a firmą Publicon Sport odpowiedzialną za marketing i pozyskiwanie sponsorów. Z materiału wynikało, iż kontrakt zapewnia pośrednikowi wypłacenie minimum 4,4 mln zł rocznie, prowizje od umów, przy których firma nie pracowała, a także uniemożliwia związkowi wypowiedzenie współpracy.
Ponadto, wygasająca niebawem umowa ma przedłużyć się automatycznie aż do 2032 roku, jeżeli PZPN nie zdecyduje inaczej do 31 stycznia 2026 roku.
Dlatego podczas listopadowego posiedzenia zarządu wrzało, a sytuacji nie uspokoiła choćby obecność czterech przedstawicieli Publiconu, którzy opowiedzieli o współpracy związku z firmą. Gdy opuścili salę, członkowie zarządu podzielili się na dwa obozy – zdecydowana większość chciała zakończenia współpracy, niewielka grupa – z Cezarym Kuleszą i Henrykiem Kulą na czele – broniła zawartej umowy.
„Ostatecznie na zarządzie miała zapaść decyzja, iż sprawą umowy z Publiconem zajmie się Komisja Rewizyjna, na której czele stoi Tomasz Salski. To organ mający odpowiadać za wewnętrzną kontrolę, w tym także nadzorujący podpisywane umowy” – opisywaliśmy.
Gdy pisaliśmy tamten tekst, nie wiedzieliśmy, iż naprawdę dobra historia dopiero się zaczyna.
Jaka komisja zbada sprawę Publiconu?
Już od pewnego czasu można było usłyszeć, iż Komisja Rewizyjna zaczęła działania w tej sprawie. Ale nie w pełnym składzie, a dość mocno okrojonym, bo składającym się z zaledwie trzech członków. Wewnętrzną komisję Komisji mieli utworzyć Tomasz Salski, Jarosław Bryś oraz Marcin Szeliga. Wszystko miało odbyć się bardzo dyskretnie.
Potwierdza to fakt, iż gdy kilka dni temu zadzwoniliśmy do jednej z osób zasiadających w Komisji Rewizyjnej, ta była zaskoczona taką informacją. Jak jednak udało nam się ustalić, trzyosobowy skład badający sprawę kontrowersyjnej umowy, został potwierdzony podczas środowego spotkania zarządu PZPN.
Na pierwszy rzut oka wybór nie budzi zastrzeżeń – Salski jest przewodniczącym Komisji Rewizyjnej, Bryś – wiceprzewodniczącym, a Szeliga – sekretarzem. Ciekawie robi się dopiero, gdy przyjrzymy się bliżej ich powiązaniom z badaną sprawą.
Szef komisji sam… współpracował z Publiconem
I nie chodzi choćby o fakt, iż już wcześniej samo objęcie teki przewodniczącego Komisji Rewizyjnej przez Salskiego budziło spore wątpliwości. „Złamano Regulamin Komisji Rewizyjnej PZPN. Tylko jeden członek mógł zostać przewodniczącym, wybory przełożono…” – pisał już 4 lipca portal sport.tvp.pl, opisując, iż podczas pierwszego posiedzenia nowego składu Komisji wymogi formalne, by zostać przewodniczącym spełniał jedynie Andrzej Padewski, który sam siebie określa „człowiekiem Zbigniewa Bońka”.
Być może właśnie dlatego – niezgodnie z regulaminem – wybór przewodniczącego przełożono. A Salski zadbał o to, by na następnym posiedzeniu także spełniać wymogi formalne. W tym celu przekazał swój pakiet udziałów w ŁKS-ie Łódź fundacji rodzinnej Propius Nobis.
Bo właśnie – Salski to nie tylko były udziałowiec ŁKS-u, ale także były prezes łódzkiego klubu. A ten za jego czasów… współpracował z firmą Publicon Sport. Na swojej stronie chwali się tym zresztą sam Publicon, wymieniając ŁKS Łódź w gronie najważniejszych klientów obok Polskiego Związku Tenisa czy Polskiego Związku Triathlonu.
![]()
Współpraca układała się na tyle dobrze, iż Salski znalazł się wśród zaproszonych przez Publicon gości, by podczas XXXI Forum Ekonomicznego w Karpaczu rozmawiać o marketingu sportowym.
Podczas panelu dyskusyjnego ówczesny prezes ŁKS, a dziś szef Komisji Rewizyjnej PZPN, siedział obok Szymona Sikorskiego, prezesa Publicon Sport, oraz Łukasza Wachowskiego, sekretarza generalnego PZPN. Czyli człowieka, którego podpis ma według materiału TVN24 znajdować się pod umową z Publiconem.
![]()
Ponadto za Salskim ciągnie się też sprawa z 2022 roku, kiedy to znalazł się poza strukturami PZPN, a według „Gazety Wyborczej” przyczyną miało być zatajenie przez niego wyroku skazującego za „wyrządzenie szkody w obrocie gospodarczym”. Ten uniemożliwiał działaczowi zasiadanie w Komisji Rewizyjnej, do której wrócił pod koniec zeszłego roku, gdy wyrok się zatarł.
„Wsparciem Salskiego w strukturach jest prezes Łódzkiego Związku Piłki Nożnej, a zarazem jeden z wiceprezesów PZPN, Adam Kaźmierczak. To po jego rekomendacji Salski wszedł po raz pierwszy w skład Komisji Rewizyjnej” – opisywał sprawę TVP Sport.
Znajomość Salskiego, działacza z Łodzi, i Kaźmierczaka, prezesa Łódzkiego ZPN i wiceprezesa PZPN ds. organizacyjno-finansowych nie jest tu bez znaczenia. Drugi z nich także pojawiał się w naszym listopadowym tekście, gdy podczas spotkania zarządu miał wstawić się za Łukaszem Wachowskim. Przytoczmy fragment:
„Do spięcia doszło także wtedy, kiedy wywołano drugą z osób, które podpisały umowę z pośrednikiem – Łukasza Wachowskiego. W trakcie posiedzenia w jego obronie miał stanąć wiceprezes ds. organizacyjno-finansowych, a więc Adam Kaźmierczak, nieoficjalnie nazywany związkowym patronem Wachowskiego” – pisaliśmy kilkanaście dni temu.
Sędzia we własnej sprawie
Ale idźmy dalej. Sprawę umowy z firmą Publicon Sport ma badać także Jarosław Bryś, wiceprezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej i jeden z najbliższych współpracowników prezesa Śląskiego ZPN Henryka Kuli. Czyli drugiej osoby, która obok Wachowskiego miała złożyć podpis pod umową z PZPN.
Bryś staje się więc tym samym sędzią w sprawie swojego… bezpośredniego przełożonego.

Henryk Kula i Jarosław Bryś podczas niedawnych obchodów Śląskiego ZPN, fot. SLZPN.pl
I – choć oczywiście nie mamy powodów, by wątpić w uczciwość pracy pana Brysia – nie sposób nie zauważyć, ze taka sytuacja stawia go w dość niezręcznym położeniu. Zwłaszcza, iż ten członkiem Komisji Rewizyjnej jest już od 2021 roku, w międzyczasie był choćby jej przewodniczącym, a sprawą najbardziej tajemniczej umowy związku zajął się nagle dopiero po publikacji materiału TVN24.
Śledczego tria dopełnia Marcin Szeliga, a więc kolejny człowiek ze Śląska, również znajomy Kuli, przewodniczący Rady Nadzorczej Piasta Gliwice.
Gra na czas w PZPN
– Przecież ten skład komisji to jaja. Na jego podstawie można by nakręcić kolejną część filmu „Sami Swoi”! – słyszymy od jednego z członków zarządu. Ten zżyma się, iż w składzie wewnętrznej komisji zabrakło osób krytycznych wobec prezesa Cezarego Kuleszy. Na przykład wspomnianego Padewskiego. To bowiem jeszcze nie koniec ruchów budzących wątpliwość.
Jak ustaliliśmy, jeszcze przed rozpoczęciem środowego spotkania zarządu prezes Kulesza osobiście zawetował propozycję, by kolejne posiedzenie odbyło się 15 stycznia. Zamiast tego zaproponował termin 30 stycznia, który jest ostatnim roboczym dniem przed końcem terminu wskazanego przez TVN24 jako ostateczny, by PZPN mógł zrezygnować z dalszej współpracy z Publiconem.
Co więcej, przytoczmy też wypowiedź Tomasza Salskiego, zapytanego kiedy jego komisja przełoży stosowny raport:
– Nasz harmonogram zakłada, żeby stanowisko Komisji Rewizyjnej zostało przedstawione do 31 stycznia – mówi przewodniczący Komisji Rewizyjnej PZPN, cytowany przez portal goniec.pl.
Czujecie absurd sytuacji? Przypomnijmy: jeżeli PZPN do 31 stycznia 2026 roku nie złoży oświadczenia o woli zaprzestania współpracy z Publiconem, umowa zwiąże federację z firmą do 2032 roku, a więc będzie obowiązywała także za kadencji kolejnego prezesa PZPN.
Wyznaczenie terminu raportu komisji na ostatni dzień stycznia jest niedorzeczne, jeżeli weźmiemy pod uwagę, iż członkowie zarządu PZPN przed podjęciem decyzji o kontynuowaniu (lub nie) współpracy będą musieli ów raport przeczytać, wyciągnąć własne wnioski, przeprowadzić głosowanie, przygotować odpowiednie dokumenty i dostarczyć Publiconowi.
Na razie nie wiadomo jednak, czy głosowanie w sprawie przedłużenia (a raczej zapobiegnięciu automatycznego przedłużenia) umowy z Publiconem w ogóle się odbędzie. Nie jest to bowiem choćby obowiązkowy punkt podczas styczniowego spotkania zarządu. Ważne jednak, iż wybrana została już komisja Komisji – ta z pewnością sprawę zbada gruntownie i bezstronnie. Wszakże jej skład – z byłym partnerem firmy Publicon, bliskim współpracownikiem jednego z podpisanych pod umową oraz kolegą tego drugiego ze Śląska nie powinien budzić żadnych zastrzeżeń czy wątpliwości.
I nie budzi. Ale za to strasznie bawi.
CZYTAJ WIĘCEJ O PZPN NA WESZŁO:
- Awantura na zarządzie PZPN! Tajny dokument wyszedł na jaw
- Kobiece Euro nie dla Polski. Zawstydzający wynik
- PZPN przegrał proces. Chodzi o tekst na wódce
Fot. Newspix.pl

2 godzin temu
















