Aryna Sabalenka bardzo dobrze sobie radzi w tegorocznej edycji Wimbledonu. W zeszłym roku nie było jej dane wystąpić z powodu kontuzji. Teraz jednak udało jej się dotrzeć do Londynu, gdzie bez straty seta awansowała do trzeciej rundy. W pierwszym meczu pokonała Carson Branstine (194. WTA), a w kolejnym wyeliminowała Marie Bouzukovą (48. WTA). W trzeciej rundzie jej rywalką była Emma Raducanu (40. WTA), która powoli wraca do czołówki światowego rankingu po problemach zdrowotnych. Ona również jeszcze nie straciła seta w tym turnieju. W pierwszej rundzie Brytyjka pokonała swoją rodaczkę - Mingge Xu (318. WTA), a następnie rozprawiła się z Marketą Vondrousovą - triumfatorką Wimbledonu 2023. To było drugie starcie Sabalenki i Raducanu. Ich jedyne dotychczasowe starcie miało miejsce podczas Indian Wells 2024. Wówczas górą była Białorusinka (2:0).
REKLAMA
Zobacz wideo Wimbledon porwał Polaków! Tak bawią się nasi kibice
Szalony mecz Sabalenki i Raducanu. Nagle komentator krzyknął: "Wielkie rzeczy"
Już na początku tego starcia Raducanu była bliska zaskoczenia pierwszej rakiety świata. Brytyjka miała pierwszego w tym meczu break pointa przy podaniu Sabalenki. Jednak ta skutecznie się wybroniła. Podobna sytuacja miała miejsce przy wyniku 2:2. Przy wyniku 30:40 komentator Polsatu Sport ogłosił: "dzieją się wielkie rzeczy". Ostatecznie Białorusinka odpowiedziała tak, jak na najlepszą tenisistkę przystało i doprowadziła do gry na przewagi.
Publiczność zgromadzona na kortach All England Lawn Tennis and Croquet Club wyraźnie była za Emmą Raducanu, co mogło deprymować Arynę Sabalenkę. Ostatecznie Brytyjka niespodziewanie wykorzystała trzeciego break pointa w piątym gemie, co spowodowało eksplozję euforii na trybunach. Chwilę później tenisistka potwierdziła to przełamanie i wyszła na prowadzenie 4:2.
Podrażniona Sabalenka nie wykorzystała siedmiu piłek setowych
To oczywiście podrażniło Arynę Sabalenkę, która najpierw wygrała przy swoim podaniu, a następnie bezbłędnie wypunktowała Emmę Raducanu i odłamała ją bez straty punktu. Sprawdziło się stwierdzenie komentatora Polsatu Sport, który stwierdził, iż "podrażniona Sabalenka jest groźniejsza". Tak też się stało w dziesiątym gemie Aryna Sabalenka miała siedem piłek setowych, ale Emma Raducanu skutecznie się broniła przy swoim podaniu.
Zobacz też: Majchrzak już wie. Oto jego rywal w walce o ćwierćfinał Wimbledonu
Brytyjka wróciła z bardzo dalekiej podróży i ostatecznie doprowadziła do wyniku 5:5. Chwilę później 40. rakieta świata zrobiła coś, co przed chwilą wydawało się niemożliwe - to Raducanu miała dwie szanse na przełamanie i jedną z nich wykorzystała, wychodząc na prowadzenie 6:5. Pod koniec pierwszego seta lokalni kibice przeżyli chwile grozy, gdyż ich ulubienica straciła równowagę i przewróciła się na kort. Na szczęście nic się jej nie stało.
W decydującym momencie Aryna Sabalenka pokazała klasę i odłamała rywalkę, doprowadzając do tie-breaka. W nim jako pierwsza piłkę setową miała Emma Raducanu, ale Białorusinka skutecznie się obroniła. Ostatecznie ta partia padła łupem pierwszej rakiety świata 7:6 (6).
Emma Raducanu w końcu dopięła swego w drugim secie
W drugim secie żadna z tenisistek nie odpuszczała. Mało tego w czwartym gemie Emmie Raducanu ponownie udało się przełamać Arynę Sabalenkę. Jednak do tej pory nie była w stanie potwierdzić breaka. Wydawało się, iż w tej sytuacji będzie tak samo, bo Białorusinka gwałtownie wyszła na prowadzenie 30:0. 40. rakieta świata jednak się nie poddała, wywalczyła cztery punkty z rzędu i odskoczyła na 4:1.
Kiedy wydawało się, iż Emma Raducanu ma wszystko pod kontrolą, Aryna Sabalenka po raz kolejny udowodniła, dlaczego jest pierwszą rakietą świata. Białorusinka zaczęła od obrony swojego podania, a następnie odłamała Brytyjkę, odrabiając część strat (3:4). W sumie 27-latka wygrała pięć gemów z rzędu i ostatecznie wyrwała z rąk rywalki zwycięstwo 6:4. Tym samym awansowała do kolejnej rundy. W niej zmierzy się z Elise Mertens (23. WTA), która w 1/16 finału Wimbledonu wyeliminowała Elinę Switolinę.