Sabalenka była murowaną faworytką. 80 minut i koniec!

4 godzin temu
Widzieliśmy dużo lepsze mecze Aryny Sabalenki, ale rywalka nie zmusiła jej do niczego więcej. Liderka rankingu WTA pokonała w 1/8 finału turnieju WTA 1000 w Madrycie Peyton Stearns 6:2, 6:4 i już czeka na kolejną przeciwniczkę w ćwierćfinale. Amerykanka może sobie pluć w brodę, bo miała w tym meczu wiele okazji na przełamanie, ale zdecydowanej większości nie umiała wykorzystać.
Według wielu ekspertów Aryna Sabalenka nie pierwszy raz w tym sezonie wylosowała znacznie łatwiejszą drabinkę od Igi Świątek. To już niech każdy oceni sam, ale tak czy inaczej, Białorusinka do 1/8 finału nie dotarła bez kłopotów. Miała je w starciu z Elise Mertens, gdy przegrała pierwszego seta. Ostatecznie cały mecz i tak wygrała 3:6, 6:2, 6:1, ale nie było to tak dominujące zwycięstwo, jakiego można było oczekiwać.


REKLAMA


Zobacz wideo Kto zdobędzie Złotą Piłkę? Raphinia czy Yamal? "On jest kozakiem"


Stearns pozytywnie zaskoczyła w Madrycie
jeżeli jednak z Mertens liderka światowego rankingu była zdecydowaną faworytką, to przeciwko Peyton Stearns jeszcze większą. Amerykanka przed przyjazdem do Madrytu była w słabej dyspozycji, na ostatnich dziesięć spotkań wygrała tylko cztery, ulegając m.in. Magdzie Linette w Indian Wells. Jednak w stolicy Hiszpanii pozytywnie zaskoczyła, pokonując w drodze do 1/8 finału m.in. rozstawioną z nr 15 Amandę Anisimovą. Niemniej wciąż to Białorusinka była wielką faworytką.


Sabalenka miała sporo trudnych momentów. Jednak z dołków wychodziła jak nikt
Pierwszego seta Sabalenka zgodnie z planem wygrała, choć wcale nie tak gładko jak choćby wynik mógłby wskazywać. Białorusinka już w trzecim gemie przełamała rywalkę, ale za to przy własnym serwisie miała sporo kłopotów. Aż dziesięć breakpointów miała w całym pierwszym secie Stearns. Jej problem polegał na tym, iż albo marnowała je sama, albo Sabalenka w trudnych chwilach pokazywała klasę. Liderka rankingu właśnie w kluczowych momentach pokazywała, dlaczego jest w miejscu, w którym jest i ze swoich czterech breakpointów wykorzystała dwa, dzięki czemu wygrała seta 6:2.


Stearns dopięła swego, ale długo się nie nacieszyła
W drugim secie Białorusinka nie czekała z przełamaniem aż do trzeciego gema, bo zrobiła to już w pierwszym, a później obroniła kolejne dwa breakpointy. Okazało się jednak, iż Stearns nieco przerobiła znane powiedzenie "do trzech razy sztuka", bo wyszło jej "do trzynastu razy sztuka". To właśnie breakpoint nr 13 okazał się szczęśliwy dla Amerykanki, a pechowy dla Sabalenki. W tamtym momencie zrobiło się 3:3.
Wydawało się, iż reprezentantka USA może pokusić się o choćby urwanie Arynie seta, ale liderka rankingu WTA nie zamierzała jej na to pozwolić. Przełamała ją ponownie w niemal najgorszym momencie, bo przy stanie 4:4. Stearns znalazła się pod ścianą i musiała niemalże znikąd wyczarować przełamanie. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Sabalenka dokończyła robotę, wygrywając cały mecz 6:2, 6:4.


Sabalenka nie musiała szukać swej najlepszej wersji
Czy to była Aryna Sabalenka w najlepszym wydaniu? Nie. Czy taka Sabalenka była dziś niezbędna, by pokonać Stearns? Też nie. Kłopotów trochę było, trudnych momentów też, ale Białorusinka wychodziła z nich po mistrzowsku. Dzięki temu już może czekać w ćwierćfinale na lepszą z pary Marta Kostiuk - Anastazja Potapowa.
Idź do oryginalnego materiału