Że Aryna Sabalenka dojdzie do ćwierćfinału Wimbledonu, to żadne zaskoczenie. Jednak iż zagra w nim z Laurą Siegemund, to już coś zdecydowanie niespodziewanego. Niemka została najstarszą w erze Open (od 1968 roku) debiutantką na tym etapie brytyjskiego Wielkiego Szlema (37 lat i 118 dni). Niestraszna była jej ani rozstawiona z nr 28 Leylah Fernandez, ani choćby turniejowa "szóstka" Madison Keys. Oczywiście Aryna Sabalenka oznaczała poprzeczkę zawieszoną jeszcze wyżej, najwyżej jak się w tej chwili da. Chociaż to, co stało się w pierwszym secie, zaskoczyło wszystkich obserwujących.
REKLAMA
Zobacz wideo Zbudował skocznię w ogrodzie, teraz organizuje tam konkursy. Jak wyglądają skoki amatorów?
Aryna zaspała na początek pierwszego seta. Kosztowało to zdecydowanie za dużo
Sabalenka kompletnie przespała początek tej partii. Nic jej nie wychodziło podczas wymian, a serwis niczego nie przykrywał. Efekt? Trzy gemy z rzędu dla Niemki i to dwa przy podaniu Białorusinki! Liderka rankingu przy wyniku 0:3 zdawała się nieco łapać rytm, udało jej się choćby raz przełamać rywalkę. Jednak to był tylko chwilowy efekt. Przy stanie 2:4 znów wkradły się błędy, a do tego Siegemund popisała się wspaniałym wolejem. Niemka przełamała na 5:2 i serwowała na seta.
Być może presja nieco ją wówczas dopadła, bo popełniła dwa błędy serwisowe, co pomogło Sabalence odrobić część strat. Najpierw na 3:5, potem na 4:5. Siegemund jednak znów podeszła do serwisu na set. Tym razem nie spanikowała. Wręcz przeciwnie, to Aryna narobiła, nie pierwszy raz w tym meczu, mnóstwo błędów. W dodatku przegrała walkę na woleje. Efektem był set dla Niemki, wygrany 6:4!
Liderka rankingu zareagowała jak na liderkę przystało
Podrażniona Białorusinka z impetem rozpoczęła drugą partię. Wykorzystała niedokładność Siegemund i przełamała ją przy pierwszej okazji. Jednak w przypadku Aryny kluczowa była stabilizacja. A z tym u niej było dziś bardzo źle. Przy stanie 2:0 znów wkradły się proste pomyłki i to na masową skalę. To właśnie jej pudło z bekhendu dało Niemce przełamanie powrotne. Po chwili było już 2:2, gdy Siegemund przypilnowała serwisu. Set rozpoczął się "na nowo".
kilka to jednak dało dla Niemki. Sabalenka przełamała ją na 4:2, mimo iż Siegemund prowadziła już 40:0. Bolesny cios, który zabolał jeszcze mocniej, gdy kilka chwil później 37-latka nie wykorzystała breakpointa i nie odrobiła straty. To okazało się kluczowe, bo Białorusinka nie tylko sama nie dała się już przełamać, ale też "dobiła" jeszcze rywalkę, co dało jej zwycięstwo w secie 6:2.
Błąd, błąd, błąd, błąd. Co tam się działo?!
Wydawało się, iż Sabalenka może mocno pójść teraz ku zwycięstwu. Jednak znów zaczęło się od kłopotów. Białorusinka w trzecim gemie trzeciego seta padła ofiarą własnych pomyłek i kilku świetnych zagrań rywalki. Siegemund przełamała ją do zera! W dodatku w kolejnym gemie Aryna nie wykorzystała sytuacji, w której prowadziła 30:0. Niemka potwierdziła przewagę.
Czas upływał, a Sabalenka wyglądała na coraz bardziej sfrustrowaną. Sięgnęło to zenitu, gdy po odrobieniu strat (3:3), przy pierwszej okazji narobiła w jednym gemie tyle banalnych błędów, iż podała Niemce przełamanie na srebrnej tacy. Na jej szczęście, 37-latka też prezentowała się słabo. Zasadniczo chwilę później zrobiła to samo co Aryna i znów mieliśmy remis (4:4).
Sabalenka to wyszarpała!
Sabalenka w tym spotkaniu często grała naprawdę słabo. Jednak znów w kluczowym momencie to ona nałożyła presję, to ona nieco podkręciła tempo. Przy stanie 5:4 Siegemund nie była już w stanie grać na pełnej intensywności. Mogła liczyć niemal wyłącznie na skróty oraz pomyłki Sabalenki. Tym razem jednak Białorusinka domknęła ten mecz. Wygrała seta 6:4, a dzięki temu w półfinale Wimbledonu zmierzy się z lepszą z pary Amanda Anisimowa - Anastazja Pawluczenkowa.