Ruben Amorim ma rację, wyciągając kluczową lekcję dla Man United od Erika ten Haga

2 dni temu

OLD TRAFFORD, MANCHESTER — Na początku nikt nie obwinia menadżera. „Ci ludzie są cholernie bezużyteczni. Co on ma zrobić?”.

Kult menadżera, wszechpotężnego numero uno, jest także silny na Old Trafford, stadionie z trybuną nazwaną na cześć Sir Alexa Fergusona i transparentami oddającymi hołd wszechczasów mistrza ziemianki i jego szkockiego rodaka Sir Matta Busby’ego.

„Twoim zadaniem jest wspierać nowego menedżera”. I w zasadzie to robią. Louis van Gaal, Jose Mourinho i Erik ten Hag mieli zwolenników wśród wiernych Manchesteru United dłużej, niż mogli się rozsądnie spodziewać, biorąc pod uwagę bliźniaczą walutę poprzednich zdobytych trofeów i rozpoznawalną bezwzględną passę.

Ale w końcu cykl ich dogania i powtarza. „Nie to, co robi ten klub” staje się czymś, co ten klub robi przez cały czas. Ruben Amorim słusznie przewidział „burzę”, która nadejdzie do United podczas jego przelotnego i już wygasającego okresu ożywienia nowego menedżera. Kiedy w poniedziałkowy wieczór Newcastle miażdżył swój żałosny zespół, miał wrażenie, iż bystry młody portugalski trener został uwięziony w tornadzie, a cykl wirował coraz szybciej ku zagładzie.

Kiedy do przerwy United prowadzili 2:0 – z łatwością mogło być cztery lub pięć – Stretford End wrzasnął: „Czerwono-Biała Armia Rubena Amorima!”. To było naprawdę godne pochwały wsparcie, zupełnie odwrotne do nieszczęsnego i osieroconego Joshuy Zirkzee, który w 33. minucie został usunięty z boiska. Ale jeżeli jesteśmy już na etapie mentalności oblężniczej, wydarzenia mogą przyśpieszać nieco za szybko, poza kontrolą Amorima. Niedługo będzie podnosił palce, żeby pokazać, ile tytułów zdobył w stylu Jose Mourinho (lub w stylu Pepa Guardioli – kurczę, w piłkarskiej stolicy Anglii w tej chwili nie jest najlepiej).

Oczywiście Amorim nie wygląda na osobę, która ucieka się do desperackiej pochlebstwa. Przez pierwsze kilka tygodni zachowywał się całkiem nienagannie – i to wszystko – w wielkiej, starej instytucji, która we współczesnym świecie coraz bardziej traci sens. Manchesterowi United grozi stanie się dziedziczną monarchią europejskiego futbolu.

Jednak podczas meczu z Newcastle po raz pierwszy poczuł się aktywną przyczyną ostatniego nieszczęścia klubu – nieszczęścia, które spowodowało sześć porażek w grudniu, z czego pięć w lidze, co oznaczało najgorszy miesiąc w najwyższej klasie rozgrywkowej United pod względem liczby porażek. od września 1962 r.

Taktyka Rubena Amorima

Jeden z całkowicie przygnębionych kibiców w metrze opuszczających Old Trafford porównał niekorzystny wpływ Amorima na Old Trafford do niekorzystnego wpływu Vitora Pereiry na Wolves. Inną podsłuchaną uwagą było: „jeśli Ruben zostanie…”. Jeśli? Czy już tam jesteśmy? Niektórzy ludzie mieli już swoje dekoracje świąteczne, kiedy Amorim objął prowadzenie podczas swojego pierwszego meczu w Ipswich Town 24 listopada, i jeszcze ich nie zdjęli. W idealnym przypadku miesiąc miodowy nowego autokaru byłby dłuższy niż cykl życia igły sosnowej.

Jednak taktyka Amorima, jego wierne ustawienie 3-4-3, które nakłoniło Portugalię do poddania się jego woli w Sporting CP, po porażce z Newcastle pozostawała pod lupą. Miało się wrażenie, iż ustawienie, a dokładniej gracze, których w nie włożył, pogorszyło zły zespół.

„W każdym meczu zmieniam coś taktycznego” – odpowiedział zwięźle w Sky Sports. „Skupiasz się na trzech obrońcach i możesz się na tym skupić. Zmieniam się przed każdym meczem i widać to. Gdybym nie wierzyła, zmieniłabym się, bo nie jestem uparta. Wierzę w coś i naprawdę się tego trzymam.”

Wierzy jeszcze w coś, co grozi spadkiem. „Nasz klub potrzebuje szoku i musimy to zrozumieć” – powiedział. „Dlatego też mówię o spadku. To naprawdę jasne [the possibility] i musimy walczyć.

„To także moja wina. Zespół się nie poprawia. W tej chwili jestem trochę zagubiony i trochę zawstydzający jest bycie trenerem Manchesteru United i przegrywanie wielu meczów.

Ktoś, kto próbuje odnieść sukces z trójką obrońców, szczególnie z zagranicznym trenerem, rzeczywiście uwydatnia szczególny nurt zaściankowości w części komentatorów angielskiego futbolu. Widzisz, nigdy nie wygrasz Premier League grając w ten sposób, mimo iż Antonio Conte to zrobił, a Guardiola przez większość czterech kolejnych tytułów City grał z czymś w rodzaju hybrydowej obrony trzy/cztery. Tak czy inaczej, United nie próbuje wygrać ligi. W tej chwili gra byłaby w porządku.

Gdy tylko składy opadły, ani przez moment nie wyglądało na to, iż zwycięstwo nadejdzie w tym meczu z Newcastle. Zawieszenia Bruno Fernandesa i Manuela Ugarte stanowią znaczący czynnik łagodzący, ale był to niepokojąco nieporadny zespół, który stawił czoła szybkiemu i potężnemu kolektywowi Eddiego Howe’a.

Anthony Gordon i Jacob Murphy na skrzydle Newcastle nie tracili czasu, aby pokonać skrzydłowych United Noussaira Mazraouiego i Diogo Dalota, dwóch najlepszych zawodników Czerwonych Diabłów w tym sezonie, ale nieprzystosowanych do nowych zasad. Do gry dołączyli boczni obrońcy Newcastle Kieran Trippier i Lewis Hall, a ten ostatni asystował przy otwierającym golu Alexandra Isaka w czwartej minucie.

Trójka środkowych obrońców w składzie Matthijs de Ligt, Harry Maguire i Lisandro Martinez – trzej piłkarze, którzy powinni być specjalnie przygotowani do gry Amorima – słabo wypadła po obu bramkach Newcastle. Joelinton przeleciał nad Martinezem i posłał Gordona dośrodkowanie, co stanowiło decydujący obraz meczu.

Byli jednak zakłopotani ilością pracy wykonanej przez Isaka, doskonałego napastnika Premier League, a także bliźniaczym zagrożeniem ze strony Bruno Guimaraesa i Joelintona wdzierających się przez wymęczonego w warsztatach pomocnika United, składającego się z Casemiro i Christiana Eriksena. Źle odbiło się to na Amorimie, iż wprowadzenie Kobbiego Mainoo przed przerwą znacząco poprawiło sytuację. jeżeli młodzieniec z Anglii był w stanie zagrać godzinę na takim poziomie, jak to zrobił, powinien był to zrobić od początku meczu.

W ataku Zirkzee biegał ślepymi uliczkami i wielokrotnie oddawał piłkę, przypominając człowieka, który zebrał 10 paczek chipsów, aby zapewnić sobie miejsce w meczu Premier League. Amad Diallo został odizolowany i być może powinien był rozpocząć grę na skrzydle, a nie w pierwszej trójce, aby dać Newcastle powód do rozważenia skierowania się w drugą stronę. Rasmus Hojlund mężnie zaorał samotną bruzdę w ataku, co stanowi historię jego kariery w United. Alejandro Garnacho i Marcus Rashford na ławce rezerwowych bardziej przypominają pokaz siły, gdy nie przegrywa się meczów.

Perspektywy są dość przerażające, jeżeli weźmie się pod uwagę uciekających liderów Liverpoolu i wrzeszczące Anfield. Amorim upierał się także później, iż wzmocnienia na styczniowym rynku transferowym nie są dźwignią, którą może pociągnąć. W kontekście chwili i najnowszej historii United, pomimo tego, co wydarzyło się w poniedziałkowy wieczór, ma on rację, nie poddając się.

Błędu Erika ten Haga, którego Ruben Amorim musi unikać

Amorim został mianowany trenerem z jasną tożsamością i sposobem gry. jeżeli odpuści sobie to w poszukiwaniu rozwiązania dla tej osobliwej kolekcji piłkarzy zebranej przez różnych menadżerów i dyrektorów, to nie skończy się to dobrze.

Wystarczy zapytać Ten Haga, który przybył jako ceniony trener zawadiackiego, ofensywnego i intensywnego w grze ataku Ajaksu. Kiedy stało się jasne, iż nie leży to w zasięgu jego drużyny United, przyjął bardziej pragmatyczne podejście: malejące zyski i przekonanie, które zostało spotęgowane przez pewne szoki na rynku transferowym i co doprowadziło do jego zwolnienia w październiku.

A skoro już o tym mowa, Ole Gunnar Solskjaer zbudował United w prosty, ale skuteczny zespół, który grał ciężko i gwałtownie się psuł. Potem narzucił na niego marnotrawnego syna Cristiano Ronaldo, musiał podrzeć plan gry i nie dotarł do Świąt Bożego Narodzenia sezonu 2021/22.

Możemy choćby wrócić do momentu, w którym Van Gaal zasiadał w drzwiach przesuwnych, do porażki z Leicester City 5:3 we wrześniu 2014 roku, po której stał się pierwszym, drugim i trzecim operatorem bezpieczeństwa i wołał: „ATAK, ATAK, ATAK! ” nagrywał muzykę do swoich domowych gier.

Pomimo ponurego widowiska poniedziałkowego, Amorim słusznie nie poddaje się. Tylko w ten sposób odniesie sukces w tej pracy. jeżeli poniesie porażkę na własnych warunkach, postawi go to o szczebel wyżej od swoich poprzedników.

Próba zrozumienia nonsensownego składu poprzez porzucenie zasad, które uczyniły z ciebie elitarnego trenera, nigdy nie zwiększy twoich szans na odwrócenie całej sytuacji. Amorim dotarł tutaj dzięki temu, kim jest i nie może tego poświęcać na ołtarzu Manchesteru United.

Kiedy Amad strzelił swojego wspaniałego zwycięskiego gola w derbach przeciwko Manchesterowi City, Gary Neville okrzyknął go „jedynym zawodnikiem Manchesteru United, który wygląda jak zawodnik Manchesteru United”. To piękny kąsek, ale co to oznacza? Wystarczy zarysować powierzchnię przy pierwszej oznaki sukcesu, a zacznie się wylewać bełkot. Smutnym faktem jest to, iż piłkarze Manchesteru United wyglądają jak smutni mężczyźni w czerwonych koszulkach, którzy w poniedziałek trudzili się po Newcastle. W ciągu ostatniej dekady często tak wyglądali.

Właściwszym dążeniem byłoby zacząć wyglądać jak zespół Rubena Amorima w 2025 roku i nie można odwieść człowieka u steru od dążenia do tego, choćby po tak żałosnej porażce.

Idź do oryginalnego materiału