Marcin Różalski wspomniał szalone akcje podczas wyjazdu do Turcji na walkę z Birolem Topuzem. Różal opowiedział co działo się na konferencji i przed pojedynkiem.
Marcin Różalski zakończył niedawno zawodową karierę. Popularny Różal przez wiele lat cieszył kibiców swoimi występami w K-1 oraz w MMA. W ostatnim profesjonalnym starciu Różalski zapisał na swoim koncie remis z Mariuszem Wachem.
W sieci pojawił się wywiad z Różalem, w którym Marcin wspomina czasy startów w kickboxingu. Różal podczas długiej rozmowy z Jarkiem Świątkiem opowiedział o wyjazdach na zagraniczne gale i pojedynkach z lokalnymi bohaterami.
Marcin Różalski przedstawił obszerną i wielce szaloną historię dotyczącą wyjazdu do Stambułu do Turcji na walkę z Birolem Topuzem, dzięki współpracy z promotorem Tarikiem Solakiem.
Marcin Różalski, opowiedział o swoim prywatnym życiu, a także zakulisowych anegdotach w książce „Różal Instrukcja Samodestrukcji”, którą kupisz wyłącznie na stronie ksiazkarozala.pl. Cena książki wynosi 64,99 zł, a dokonując zakupu wspierasz Fundację Pomagaj Pomagać. Część zysków zostanie przeznaczona na Różaland, czyli miejsce, gdzie od lat drugie życie dostają zwierzęta skazane przez innych na cierpienie.
Różal o szalonych akcjach w Turcji
– Był taki promotor Tarik Solak. Na tamtą porę jako promotor robił Grand Prix Oceanii światowe, bardzo mu przypadłem do gustu przez swój styl, którego nie mam. Łaaa do przodu, chuliganka. Zaproponował mi walkę tydzień po tym w Turcji, a iż ja byłem w formie ku**a jadę, ale zrobili to jakoś tak na patencie, iż zaprosili mnie już we wtorek.
– Słuchaj trasa do Stambułu była taka, iż najpierw jechałem do Warszawy, potem do Amsterdamu no i stamtąd lot do Stambułu. Wysiadam stoi jakaś wielka fura, ja znałem tylko adres hotelu, nie wiedziałem nic. Może mnie wyj*bią, może po złości to był jakiś jego tam brat, mogą mnie odj**ać. Może mnie złapią i wpier*olą mnie do jakiegoś ancla, ch*j wie. Jedziemy, ty jadę jakąś pustynią z tego lotniska, za chwilę jakieś slumsy, kozy patroszą, za chwilę ku*wa dojeżdżam do takiej dzielnicy. Jarek to był 2005 albo 2006 rok, a tam najgorsza fura jaka jest to S klasa, rozumiesz? Same Lamborghini, Ferrari, wjeżdżamy (dosłownie) na dach, a tam masz jakby dom jeszcze i tam konferencja.
– Ja zjebany po całym tym locie siadam, proszą mnie. Wychodzi chłop Birol Topuz, paradoksalnie teraz też mam z nim fajny kontakt. I wtedy pierwszy raz wziąłem udział w tym tak zwanym trash talku, ale nie wiedziałem. Wyższy ode mnie, ważył tak ze 120 kg, ja ważyłem wtedy około 105 kilogramów. No i ja mu podaję rękę, a on mi tak wziął tą rękę i pociągnął mnie do siebie, ja lecę a on mnie odepchnął. Mówię ty ku*wo i wiesz w niego. Złapali nas i rozdzielili, a ja już kipię, jak to małolat. To znaczy małolat, 25 czy tam wiesz. Wzięli go na stronę, a mnie uspokajają ci zawodnicy. Znów mnie wołają, ja wychodzę już na wku*wie, wychodzi jakiś fotoreporter, a ja mu higha na łeb, on się odchylił gdzieś tam dostał, ale wpadł w tę całą…
– No i słuchaj to było we wtorek, a ta walka była w sobotę, ja mówię ku*wa co ja tutaj będę teraz robił tyle czasu? I to było wszystko robione albo wiesz pod promocję gali, albo uznali, iż ja byłem wtedy w formie i może mieć Birol problemy ze mną. Birol to był wtedy naprawdę uznany zawodnik w Turcji. Tam w ogóle sportowców ze sportów walki czczą, jak olimpijskich Bogów, w ogóle sportowców bardzo szanują. No i ten tydzień tak sobie pełzałem to tu, to tam. Obiecali mi pieniądze no to pojechałem na walkę.
– Teraz taka historia idę sobie ulicą, podchodzi chłop i po angielsku siema coś tam, pyta się skąd jesteś mówię, iż z Polski. On na to: „Aaa Polska, ku*wa mać, ładna dziewczyna”, chodź ze mną, zapraszam. Załapałem, iż to są jacyś naganiacze, weszliśmy tam gdzieś za hotel w róg. Jakaś dupa się przykleiła. I ja se myślę ty odezwę się do ku*wy i już będzie, iż jej czas leci. Pyta mnie on czy coś się napiję, a ja sobie myślę ty starego misia na miód. Powiedziałem, iż jestem zmęczony i idę do hotelu, on dobra to sp*erdalaj. Tak kątem oka patrzę, myślę zajeb*ę go jak się do mnie zesra i potem mnie podźgają, podziurawią, albo mnie ku*wa zastrzelą i chuj poszedłem.
– Sobota dzień gali, a ja się dowiaduję, iż nie walczę. Marcin ty nie walczysz, Filip walczy, ale ty nie walczysz. Ja mówię jak to po ch*j ja tyle siedziałem. No bo zrobisz show z Birolem i tak dalej. Turniej leci, te super walki, tak dalej. Cyk finał koniec, hala stoi. Widziałeś walkę Tysona z Lennoxem Lewisem jak szpaler ochroniarzy stał? Tak samo, tyle iż w moim przypadku wszyscy ochroniarze stali twarzą do mnie. Podchodzi Tarik Solak i on miał taką prawą rękę, Kader Marouf. Taki Marokaniec, fałszywa biżuteria wiesz o co chodzi. Taki niby koleżka, a tu mi dawali zawodników, żeby mi najeb*ali. I ten Kader mówi zrób mi ku*wa show, tysiąc dolarów ci dam. A ten Birol stoi naprzeciwko i mi lży bo tam hala ciśnie. No to ja za koszulkę, rozpęd i on się tak odchylił, a ja wjeb*ałem w ochroniarza. No ch*j powiązali mnie, cała hala do ringu, chcieli mnie zasztyletować. Do hotelu to mnie prowadzili. Powiedziałem poczekajcie na mnie chwilę, przecież ja mam zaraz samolot. Wchodzę do góry po ciuchy, schodzę i ich nie ma. Dzwoniłem do Jean Marie, żeby mi pomógł.
– Wchodzę na lotnisko, wielkie w ch*j. I tak jak w „Dniu Niepodległości”. Wychodzi łysy po gazetę patrzy w prawo sąsiedzi się pakują, patrzy w lewo sąsiedzi się pakują. Patrzy z przodu, a tam samolot, ten statek. Tu to samo. Patrzę w prawo wszyscy się na mnie gapią, patrzę w lewo wszyscy się na mnie gapią, wszystko stoi. A tu ku*wa wielki telebim, gala na żywo. A ja przerobiłem z ku*wą, ich bohaterem… Torby do góry nogami mi wyje*ali, mnie na (kontrolę) osobistą. Ch*j puścili, szukałem gdzieś na godzinę sobie miejsca, położyłem się w rogu, ty kaptur, czapka, i na obcince wziąłem sobie tam nóż z jakiejś knajpy żeby mieć coś chociaż. A to był ten moment iż ci szermierze Polscy jakąś tam aferę mieli i siedział. Ja mówię jak mnie podźgają czy tam zastrzelą to ch*j. Byle mnie nie zamknęli bo będą mnie ru*hać ku*wa.
– Doleciałem do Amsterdamu, a tam z sześć godzin czekania na samolot do Warszawy. No to mówię dobra, leżę sobie i czekam, a tu nagle kop w siedzenie. Wstaję i trzech-czterech takich milicjantów lotniskowych, ale też Arabusów. No i pyta mnie „to ty byłeś wczoraj w telewizji?”. Ja mówię, tak. A on: „Kto wygra?”. Ja mówię, iż ja. No i on kciuk w górę i poszedł.