Rasistowski skandal w Częstochowie. Oto co zrobili kibice Rakowa

19 godzin temu
Ależ to był burzliwy wieczór w Częstochowie! Raków Częstochowa już nie ma wszystkiego w swoich rękach w walce o mistrzostwo Polski, po tym jak przegrał u siebie z ustępującym mistrzem Jagiellonią Białystok 2:1. Na Zondacrypto Arenie sędziów z Pawłem Raczkowskim na czele żegnały okrzyki "Złodzieje, złodzieje!", ale gospodarzy pogrążył nie arbiter, a obrażany rasistowsko przez kibiców gospodarzy Afimico Pululu, zaliczając dublet z prawidłowo podyktowanych rzutów karnych.
"Złodzieje, złodzieje!" - krzyczeli kibice Rakowa Częstochowa, gdy sędzia Paweł Raczkowski odgwizdał koniec spotkania z Jagiellonią Białystok. Spotkania przegranego 1:2 w absurdalny sposób i to wcale nie przez decyzje Pawła Raczkowskiego. Choć sędziego z Warszawy raz po raz ratował VAR, to koniec końców uniknął on prawdziwego skandalu dzięki będącemu za monitorem Tomasza Musiała.


REKLAMA


Zobacz wideo Burza wokół słów Ziółkowskiego po finale Pucharu Polski. Kosecki: Po co przepraszać?


Raków sam sobie włożył kij w szprychy. Prowadził 1:0 po golu Iviego Lopeza, by później sprowokować dwa rzuty karne po zagraniach ręką Lopeza i Frana Tudora. Tudora, który z kolei już na początku drugiej połowy obejrzał bezsensowną drugą żółtą i czerwoną kartkę, przez co Raków przez ponad pół godziny grał w dziesiątkę. Osłabiona brakami kadrowymi Jagiellonia, niczym mistrz, po prostu to wszystko wykorzystała.
W Częstochowie miało być święto. Nigdy nie lekceważ serca mistrza
A przecież to miał być najważniejszy pozostały krok Rakowa Częstochowa do odzyskania mistrzostwa Polski. Odzyskania z rąk jej sobotniego rywala - Jagiellonii Białystok, która przyjeżdżając do Częstochowy, miała te szanse już jedynie matematyczne. Na trzy kolejki przed końcem sezonu różnica między Rakowem a Jagiellonią wynosiła aż dziewięć punktów, ale tuż za plecami piłkarzy Marka Papszuna czai się Lech Poznań, który tracił do lidera ledwie dwa "oczka".
Zwycięstwo sprawiało, iż bez względu na wynik niedzielnego meczu Legia - Lech Rakowowi Częstochowa pozostawało zdobyć cztery punkty w dwóch ostatnich kolejkach, w których Raków zmierzy się na wyjeździe z Koroną Kielce oraz u siebie z Widzewem Łódź. Remis pozwalała utrzymać pozycję lidera po 32. kolejce bez względu na rezultat "Kolejorza", a najgorszy scenariusz w postaci porażki sprawiał, iż to zespół Nielsa Frederiksena miał wszystkie karty w swoich rękach.


Do gości, którzy muszą się raczej skupić na obronie trzeciego miejsca i awansu do eliminacji europejskich pucharów, jeszcze przed spotkaniem przyszła świetna informacja z Radomia w postaci porażki Pogoni Szczecin z Radomiakiem Radom 0:2, co zrzucało część presji z białostoczan w tym spotkaniu. Ale mimo to osłabienia w postaci braku Czurlinowa, Ebosse, Moutinho, Diaby'ego Fadigi czy Sacka sprawiały, iż rozpędzony Raków był w sobotę wieczorem wyraźnym faworytem.


Jednak Ekstraklasa umie w niespodzianki. I taka była w sobotę wieczorem w Częstochowie - to Jagiellonia, która ostatnio traciła kolejne punkty, zwyciężyła 2:1 i kosztem części mistrzowskich szans rywala zrobiła gigantyczny krok w kierunku podium i europejskich pucharów.
Przemarsz, fajerwerki, koncert i... rasizm. Pululu odpowiedział rasistom z Częstochowy w najlepszy sposób!
Na nowo nazwanym Zondacrypto Areną stadionie w Częstochowie mecz z mistrzem Polski nie był zwyczajnym spotkaniem ligowym. Jeszcze zanim spotkanie się rozpoczęło, kibice Rakowa zorganizowali wspólny przemarsz na stadion i w liczbie około 400-500 osób maszerowali wspólnie z flagami i przyśpiewkami o swoim klubie.


I choć stadion w Częstochowie niezbyt sprzyja tworzeniu opraw, to na jednej z trybun wzdłuż linii bocznej boiska nie zabrakło efektownej kartoniady z hasłem "Ave Racovia", którą dodatkowo wzbogacił pokaz fajerwerków.


W przerwie z kolei dla kibiców przygotowano koncert Tribbsa. Szkoda tylko, iż w tej całej oprawie nie zabrakło zwykłego chamstwa i rasizmu ze strony części kibiców gospodarzy, którzy małpimi okrzykami zareagowali na gola wyrównującego Afimico Pululu. Przyszły reprezentant Demokratycznej Republiki Kongo zareagował na to w najlepszy sposób, pewnie wykorzystał drugą jedenastkę w drugiej połowie i zapewnił Jagiellonii wygraną.


Były trener Lecha II zastąpił Papszuna. Nie przyniósł szczęścia. Papszun był wściekły
Raków Częstochowa w tym spotkaniu miał całą kadrę do swojej dyspozycji, ale zabrakło tego najważniejszego, czyli szefa na ławce rezerwowych. Marek Papszun w starciu z mistrzem Polski musiał odpokutować czwartą żółtą kartkę. Paradoksem był jednak fakt, iż przy linii bocznej zastąpił go Artur Węska, czyli do niedawna pracownik Lecha Poznań!
Papszun oglądał ten mecz z perspektywy wieży telewizyjnej, ale choćby na konferencji prasowej nie krył, iż zamierza się kontaktować ze swoim sztabem. - Oczywiście, iż będę. Polska to wolny kraj i chyba można komunikować się z kimkolwiek się chce - mówił trener Rakowa, cytowany przez Kamila Głębockiego z kanału "Na Wylot".


Tak też było, choć sam Węska bardzo aktywnie pracował przy linii bocznej, obserwując swój zespół, dyrygując nim oraz kilkakrotnie też impulsywnie reagując na błędy "Medalików". A w końcówce meczu kamery Canal+ uchwyciły też wściekłego trenera Papszuna w rozmowie telefonicznej ze sztabem. To wszystko na nic się nie zdało i Raków teraz musi liczyć nie tylko na siebie, ale też na potknięcie Lecha Poznań. Choćby w niedzielę w Warszawie.


VAR uratował sędziego. To mogło się zakończyć skandalem
Kibice Rakowa bardzo nerwowo reagowali na kolejne decyzje Pawła Raczkowskiego oraz VAR. Nic w tym dziwnego, bo kolejne ostateczne werdykty, choć prawidłowe, były na koniec wskazaniami na korzyść Jagiellonii.


Niemniej jednak Raczkowskiego aż trzy razy musiał ratować VAR - dwukrotnie nie podyktował on ewidentnego rzutu karnego dla gości za zagrania ręką Frana Tudora i Iviego Lopeza. Co więcej, w drugiej połowie podyktował też rzut karny dla gospodarzy za faul Norberta Wojtuszka na Jean Carlosie Silvie, choć przewinienie było dobre kilkadziesiąt centymetrów przed szesnastką, a sam Raczkowski był bardzo blisko całej akcji. Poprawił to dopiero po skutecznych interwencjach Tomasza Musiała na VAR, dzięki czemu uniknięto sporego skandalu.
A ostateczna reakcja kibiców Rakowa Częstochowa w pewien sposób nie dziwi, bo kolejne interwencje wywoływały totalną dezorientację na trybunach, którą czuliśmy również po sobie.
Jagiellonia o krok od pucharów. Raków będzie trzymał kciuki za Legię
Dzięki temu zwycięstwu Jagiellonia Białystok ma już sześć punktów przewagi nad czwartą Pogonią Szczecin, choć "Portowcy" mają o dwa mecze rozegrane mniej.
I tak jak z tej kolejki Jaga wycisnęła maksimum, tak Raków zasiądzie w niedzielę po południu przed telewizorem, trzymając kciuki za Legię Warszawa w meczu z Lechem Poznań. Każde potknięcie "Kolejorza" pozwoli częstochowianom utrzymać pozycję lidera.
Idź do oryginalnego materiału