Raków to najlepsza polska drużyna w Lidze Konferencji. Fakty. Udowodnił to po raz kolejny. Strasbourg, Szachtar, Raków – tak wygląda TOP 3 fazy ligowej. To mówi samo za siebie. Odkąd Marek Papszun ogłosił, iż chce do Legii, Medaliki wygrały pięć spotkań z rzędu. Tym razem skromnie, bo skromnie, ale wykorzystany rzut karny Brunesa wystarczył na pokonanie Zrinjskiego Mostar.
Ile mamy niepokonanych ekip w Lidze Konferencji? Otóż trzy. To Strasbourg, któremu punkty urwała tylko Jagiellonia. Oprócz tego jeszcze AEK Larnaka, która często remisuje i właśnie Raków Częstochowa – zdecydowanie najlepsza z polskich drużyn w tej edycji Ligi Konferencji.
Raków od razu narzucił wyższe tempo. Piłkarze (jeszcze) Papszuna nieźle się czuli z piłką przy nodze. Szybka wymiana podań na połowie rywali, jakieś klepki, piętki Brunesa. Trochę niespodziewanie w sumie goście wysłali sygnał ostrzegawczy za sprawą dośrodkowania z lewej strony i uderzenia z powietrza kapitana Nemanji Bilbiji. Wystarczyło długie podanie, wygrany pojedynek/przebitka z Ameyawem i mocne dogranie na środek pola karnego. Szybka akcja. To w zasadzie powinien być gol.
Jakoś tak częstochowianie kiepsko pilnowali tej prawej strony, bo i w końcówce pierwszej połowy Ameyaw był w akcji za wysoko, Tudor podszedł ryzykując i dobiegł do piłki drugi, a więc zrobił się krater meteorytowy dla Petara Mamicia. Ten jednak postanowił z kąta mocno walnąć i dać się wykazać Oliwierowi Zychowi.
Raków rozkręcił się dopiero w końcówce pierwszej połowy
Polski zespół tak sobie klepał od lewej do prawej, od prawej do lewej, znowu od lewej do prawej, znowu od prawej do lewej. I co? I nic. Goście postawili szczelną zaporę w środku pola. Dopiero w 34. minucie Oskar Repka ładnym podaniem wypuścił Tomasza Pieńkę, ale ten się trochę zaplątał. Akcja jednak cały czas trwała i Jonatan Brunes wpakował piłkę do siatki. VAR cofnął jednak akcję do momentu podania Repki i wyszło, iż Pieńko był na pozycji spalonej.
Częstochowianie wreszcie zaczęli znajdować sobie miejsce. W 38. minucie Diaby-Fadiga uderzył z główki, jednak w sam środek, akurat na paradę dla Gorana Karacicia, który rzucił się efektownie niczym do jakieś arcytrudnej interwencji. Tak na zdjęcie dla fotografa.
Do Rakowa uśmiechnęło się szczęście, bo już w zasadzie ostatniej akcji – choćby po czasie – Nemanja Bilbij fatalnie skiksował. Chciał kopnąć piłkę, a ta trafiła go prosto w rękę. Leciała przez pół boiska, miał mnóstwo czasu w reakcję, trafiła go w rękę bezpośrednio. Decyzja mogła być jedna – karny. No i Brunes go wykorzystał. Swoją drogą to Norweg ostatnio absolutnie zwariował. Strzelił właśnie gola w siódmym meczu z rzędu.
PRECYZJA
Jonatan Braut Brunes wykorzystał rzut karny i dał prowadzenie @Rakow1921
Polsat Sport 2, PS Premium 2
Polsat Box Go#UECL
pic.twitter.com/pA9A4Frz03
— Polsat Sport (@polsatsport) December 11, 2025
Dwie zmarnowane „setki” Rakowa się nie zemściły
To wcale nie jest tak, iż Raków sobie jakoś spokojniutko grał, a przeciwnicy z Bośni i Hercegowiny płakali nad swoim losem. Nie, oni naprawdę kilka razy pokazali, iż potrafią przeprowadzić akcję. W końcu przecież potrafili opykać 5:0 Lincoln Red Imps czy wygrać 2:1 ze szwedzkim BK Hacken.
Oliwier Zych musiał się naprawdę wysilić, żeby zatrzymać piłkę po strzale Igora Savicia. To był sygnał ostrzegawczy numer dwa, a może choćby i numer trzy, iż Bośniacy nie przyjechali tutaj na zwiedzanie Sosnowca.
Wszystko mógł uspokoić Jonatan Brunes, ale no… przestrzelił stąd. Jak on to zrobił? Nie wiemy, ale to duża sztuka, by przenieść piłkę nad poprzeczką. choćby pewnie trudniej to zrobić z tej pozycji, niż wcelować w bramkę.

Okazje do podwyższenia rezultatu zdecydowanie były. Takową miał choćby Lamine Diaby-Fadiga po strzale zza szesnastki. Bramkarz gości sparował piłkę na słupek, a później aż głęboko westchnął, bo nie miał pojęcia, gdzie się ona znajduje po tej interwencji. Odbiła mu się od nogi, od pleców i wyleciała za linię tuż obok słupka. Niedziwne, iż sobie odetchnął.
Goście nabili jeszcze kilka strzałów, acz niezbyt groźnych, a Raków już tak męczył bułę przez dobre pół godziny, grając w tempie 0,75. A jak już była okazja po kontrze, to Barath fatalnie skiksował. Na koniec gracze Rakowa też sunęli z kontrą w trzech, ale wpadli w pułapkę ofsajdową.
CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE KONFERENCJI NA WESZŁO:
- Legia gorsza niż za Piłsudskiego
- Świętował tylko Jesus Imaz. Rayo – Polska 2:0
- Kibice Legii mają dość. Mocny komunikat do Mioduskiego

1 godzina temu














