Pyry z gzikiem – Luźne, obiektywne i nietypowe podsumowanie Lechowego tygodnia serwowane w poniedziałki lub we wtorki podczas pory obiadowej. Alternatywa dla cyklu „Na chłodno” lub jak kto woli – „Na chłodno mini” bądź „express”.
Wtorek, 4 marca 2025, emocje po 23. kolejce powoli opadają, pora jeszcze w porze późnej kolacji na odgrzewany obiad w postaci „Pyr z gzikiem”. Danie jest lekkie, dlatego gwałtownie je strawicie. Smacznego!
Mecz z Zagłębiem Lubin nie jest już istotny, dziś nie trzeba wracać do tego spotkania, po którym cieszyło tylko wymagane przełamanie, obrona 1. pozycji i trzy strzelone gole. Opinie na temat tej konfrontacji się zgodne, Kolejorzowi udało się wygrać, wynik będący zawsze najważniejszy przyćmił grę zespołu, który na całe szczęście nie musiał odrabiać strat, miał efektywnego wtedy Patrika Walemarka, a w 79 minucie rewelacyjny wiosną Rasmus Carstensen bramką na 3:1 oszczędził nam wszystkim nerwówki, na którą zapowiadało się w samej końcówce. Oprócz zwycięstwa plusem po meczu była świadomość drużyny, w tym trenera Lecha Poznań, który nie koloryzował rzeczywistości wiedząc, iż jego piłkarze kilka pokazali i grając u siebie nie powinni pozwolić słabemu od dawna Zagłębiu Lubin oddać aż 24 strzały, w 10 celnych.
Zwycięstwo nad „Miedziowymi” z wiadomych powodów nie wlało w serca kibiców dużo entuzjazmu czy nadziei. Przed arcyważnym dla całego Lecha Poznań wyjazdowym meczem jakoś nie było widać bojowych wpisów, dopiero dzień przed spotkaniem kibice pamiętający m.in. o dogrywce rywala z Piastem Gliwice i o passie Pogoni Szczecin (każda seria musi się skończyć) zaczęli tak jakby podchodzić do sobotniej rywalizacji z większą wiarą. Sami postanowiliśmy tutaj znowu wrócić do historii przytaczając wydarzenia z 26 lutego 2022 roku, kiedy sytuacja obu drużyn była podobna, po tylu „mokrych szmatach” wówczas czuć było niepewność, a jednak Lech Poznań pojechał do Szczecina po swoje, przełamał się na wyjeździe, zakończył dobre serie Pogoni, wygrał 3:0 i znalazł się na dobrym torze. Dla nas mecz 1 marca 2025 był bardzo, ale to bardzo ważny, ponieważ już po Rakowie Częstochowa zauważyliśmy „przebity balonik” nadziei, kibice tak jakby i znowu zaczęli rzadziej interesować się sprawami Kolejorza w dni poza meczowe. Tym razem na tej stronie po Zagłębiu Lubin nie było takich tłumów, jak po Widzewie Łódź, Lechii Gdańsk czy po Rakowie Częstochowa, dlatego sami potrzebowaliśmy pomocy ze strony Lecha Poznań, żeby i ten serwis wrzucić znowu na szybszy tor.
Początek meczu w Szczecinie nie zwiastował niczego dobrego. Tam na miejscu są bardzo dobre warunki do oglądania spotkań, w tym do analizy, trybuny są blisko boiska, miejsca dla mediów znajdują się dużo niżej aniżeli na wielu nowych stadionach, dlatego wszystko było dobrze widać. Sztab szkoleniowy nie ponosi całej winy za to, jak wygląda zespół na starcie wyjazdowych spotkań. Lech Poznań wychodzi na te mecze jak zaczarowany, przestraszony, na dodatek tym razem nie pomogło mu eksperymentalne zestawienie linii obrony, w którym Rasmus Carstensen nie do końca odpowiadał za krycie Kamila Grosickiego. Duńczyk miał wiele zadań ofensywnych, za lewego pomocnika Pogoni Szczecin miał odpowiadać głównie Alex Douglas, który znowu wyszedł sparaliżowany, w 5 minucie sędzia prawdopodobnie odgwizdałby faul na Koutrisie, gdyby w głowie nie miał ostatnich sędziowskich afer czy tego, co kilkanaście dni wcześniej wyczyniał w Gdańsku. W 5 minucie szło odnieść wrażenie, iż Łukasz Kuźma bał się w tej sytuacji użyć gwizdka woląc podjąć tym razem inną, bezpieczniejszą decyzję. Niestety ta sytuacja nie obudziła Alexa Douglasa i całego Lecha Poznań, do 20 minuty nie istnieliśmy, Sindre Tjelmeland gwałtownie zwrócił uwagę, iż pressing w tej drużynie zupełnie nie funkcjonuje, Afonso Sousa źle porusza się w środkowej strefie i gwałtownie zaczął dostawać wskazówki z ławki, których nie było widać w telewizji. W tych pierwszych 20 minutach mieliśmy naprawdę furę szczęścia, cały stadion Pogoni wcześniej wstawał z miejsc czekając na gola aż tu w 31 minucie niespodziewanie to Lech objął prowadzenie, po którym stał się zupełnie innym zespołem. Nagle dosłownie wszyscy do walki o każdą piłkę dołożyli umiejętność gry w piłkę nożną, uspokoił się wolny i nieskoncentrowany Alex Douglas, obrona nagle zaczęła współpracować, Bartosz Salamon był generałem, Daniel Hakans wykorzystywał swoją szybkość podczas kontr, dobrze wyglądał też Ali Gholizadeh, który pod względem zaangażowania w grę rozegrał chyba najlepszy mecz w niebiesko-białych barwach. Miejscowi byli w szoku po akcji w 42 minucie, w której Lech Poznań rozklepał Pogoń, gdyż dawno w Szczecinie nie oglądano takich akcji i takich piłkarzy (mówili o tym lokalni dziennikarze siedzący obok).
Sobotni mecz w Szczecinie skończył się po golu na 2:0. Do tej bramki na stadionie jeszcze wierzono, przy stanie 2:0 dla Lecha Poznań doping ze strony kibiców Pogoni Szczecin momentalnie osłabł, na prasówce zrobiło się cicho, po trzecim golu upokarzającym „Portowców” spora część kibiców zaczęła sprawnie opuszczać trybuny. W Szczecinie mecze z Lechem dla miejscowych osób są szczególne, to najważniejsze pojedynki w sezonie, dnia 1 marca Pogoń ustanowiła choćby swój nowy rekord frekwencji na nowym obiekcie (ponad 20,5 tysiąca) wierząc w wygraną i oglądając mecz do 20 minuty wręcz na stojąco. Kibice Pogoni Szczecin do Lecha Poznań byli bardzo wrogo nastawieni, wśród mediów panowała już nieco inna atmosfera. Między innymi przez naszą działalność nie ma zbyt wiele mediów w Poznaniu, jest ich dużo mniej niż w innych dużych miastach, ciężko przebić się przez te treści, nie da się zarobić na Lechu, na wyjazdy mało kto jeździ, a na każdym z nich jest tylko parę osób skupionych wokół Kolejorza, w tym zawsze ktoś z KKSLECH.com. Tym razem w Szczecinie byliśmy w szerszym gronie, gwałtownie rozpoznano obcych, gwałtownie zaczęto nas wypytywać co z tym Lechem? Dlaczego tak słabo gramy? W Szczecinie byli zdziwieni ostatnimi słabymi wynikami Lecha Poznań, według niektórych dziennikarzy powinniśmy być już dawno Mistrzem Polski, powinniśmy odjechać lidze, a tu nagle rywalizacja zaczęła się od nowa. Pytano nas m.in. o kiepskie wykopy Bartosza Mrozka, o te fatalne wyjazdy i chwalono Lecha Poznań za to, jak wyglądał z piłką przy nodze od bramki na 1:0. Szczególne wrażenie na gospodarzach zrobiła akcja z 42 minuty, po której gol Afonso Sousy nie został uznany, miejscowi byli wtedy zaskoczeni grą niczym na orliku. W Szczecinie uważają, iż o tytuł powalczymy z Rakowem i finalnie zdobędziemy mistrzostwo. Jednocześnie zdają sobie sprawę, iż Pogoń chcąc zdobyć trofeum będzie musiała pokonać Legię, ale po zeszłorocznej porażce z Wisłą bojowe nastroje w Szczecinie opadły jak u nas po Arce prawie 8 lat temu, a do tego na jaw wyszły problemy z nowym właścicielem, który nie ma pieniędzy. Po meczu Pogoń – Lech 0:3 oczywiście pełna kultura ze strony szczecińskich mediów. Zero napinki, wyzywania, otrzymaliśmy gratulacje za wygraną Kolejorza i to byłoby na tyle.
Po takim meczu euforia była ogromna, bo naprawdę wokół Lecha Poznań znowu zaczynało robić się nerwowo, ludzie zaczynali czuć uderzenie z tzw. „mokrej szmaty”, kibice czuli, iż coś zaczyna nam się wymykać, za chwilę możemy stracić 1. miejsce, trener wiecznie mówił „nie wiem”, wielu piłkarzy było w słabej formie, natomiast taktycznie zjadał nas każdy oraz wszędzie. W Szczecinie kluczem do zwycięstwa było przetrwanie tych słynnych 20 minut, o których wspominał choćby Niels Frederiksen, mieliśmy wtedy furę szczęścia, ratował nas słupek, nieskuteczność Pogoń Szczecin czy rewelacyjny Rasmus Carstensen wyglądający na kozaka zasługującego niedługo na osobny materiał tak jak zarząd na pochwałę za wykorzystanie takiej transferowej okazji. Według Nielsa Frederiksena zespół Lecha Poznań zrobił 1 marca duży krok w kierunku poprawy gry na wyjazdach i w osiąganiu wyjazdowych wyników, ale to nie wszystko. Kolejorz nie ma szans zdobyć mistrzostwa samymi zwycięstwami u siebie, musimy wygrywać na wyjazdach, przez cały czas musimy wygrywać w starciach na szczycie i właśnie takim meczem był ten z rozpędzoną Pogonią toczący się przed kompletem widzów, na historycznie trudnym dla nas terenie i pod dużą presją. Sobotnia wygrana nie była zwykłym zwycięstwem za 3 punkty, cały Lech Poznań dnia 1 marca zyskał coś więcej, zyskał przede wszystkim pewność siebie, której ostatnio brakowało. Dnia 1 marca 2025 nastąpił prawdopodobnie wyjazdowy przełom, doszło do przełamania, do wygrania kolejnego meczu pod presją z rywalem będącym w formie, doszło do obrony fotelu lidera, mecz z Pogonią Szczecin zakończony wynikiem 3:0 to coś więcej niż zwycięstwo.
Oczywiście. Po wygranej z „Portowcami” do tabeli wpadły tylko 3 oczka, sezon 2024/2025 wciąż trwa, ale skoro dało się wygrać na terenie, na którym Pogoń Szczecin miała dotąd bilans 9-1-1 i tylko 6 straconych goli, to Lecha Poznań stać na naprawdę dużo, w tym na obronę 1. pozycji do ostatniej 34. kolejki. Nie trzeba specjalnie znać się na piłce czy analizować sytuacji, żeby zdawać sobie sprawę z istotności sobotniej wygranej nad „Portowcami”, która jest mocnym kopem dla całej drużyny i kibiców potrzebującym takiego bodźca, by uwierzyć na nowo. Przedmeczowy strach i obawy wynikające z różnych Lechowych doświadczeń finalnie przełożył się na wielką euforia z czegoś więcej, niż tylko z 3 punktów. W sobotę zespół walczył, od początku mu nie szło, ale z trybun było widać walkę, do której po 31 minucie doszła gra w piłkę, co przy wysokiej intensywności biegania doprowadziła do efektywnego zwycięstwa odniesionego w bardzo podobny sposób, jak 3 lata temu. Powoli emocje po Pogoni już opadają, przed Lechem Poznań kolejne wyzwania, w tym mecz ze Stalą Mielec, w którym OBOWIĄZKIEM podopiecznych Nielsa Frederiksena (w Szczecinie już nie mówił „nie wiem”) jest ogranie drużyny z drugiej połówki tabeli. Na obecnym etapie sezonu 2024/2025 takim małym celem Kolejorza powinno być zdobycie kompletu 15 oczek w tych 5 domowych spotkaniach, jakie pozostały nam do końca sezonu. Oczywiście w marcu fajnie byłoby wygrać 3 pozostałe pojedynki ze Stalą, w Białymstoku i we Wrocławiu, a do tego dorzucić triumf 5 kwietnia nad Koroną przy Bułgarskiej. Taka seria 5 kolejnych zwycięstw na pewno pozwoliłaby nieco zgubić naciskający na nas Raków Częstochowa, który na papierze ma sprzyjający terminarz i wciąż jest najgroźniejszym rywalem Lecha Poznań w walce o upragnione mistrzostwo. Po najbliższych spotkaniach ze Stalą oraz z Jagiellonią przyjdzie czas już nie na „Pyry z gzikiem”, tylko na „Na chłodno”, które wyemitujemy podczas marcowej przerwy na kadrę. Kończąc to krótkie danie wypada zachęcić wszystkich do czytania kolejnych tekstów na KKSLECH.com, w tym jednego pucharowego, który powstanie właśnie dzięki zwycięstwu nad Pogonią. Przy okazji można dodać, iż od wczorajszego wieczora ponownie można znaleźć nasze teksty w google, w wiadomościach google itp., niestety wcześniej 28 lutego kolejnymi kombinacjami na stronie przypadkowo zablokowano robota google, co doprowadziło do utraty w ten weekend ładnych kilkudziesięciu tysięcy odsłon. Niestety, tak to już bywa. Najważniejsze i tak było zwycięstwo Lecha w Szczecinie oraz Wasza obecność tutaj bez względu na wszystko. Udanego tygodnia!
Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)