Pyry z gzikiem: Bolesne wykolejenie

kkslech.com 4 dni temu

Pyry z gzikiem – Luźne, obiektywne i nietypowe podsumowanie Lechowego tygodnia serwowane w poniedziałki podczas pory obiadowej. Alternatywa dla cyklu „Na chłodno” lub jak kto woli – „Na chłodno mini” bądź „express”.

Poniedziałek, 4 listopada 2024, już 14. rocznica meczu Lecha Poznań z Manchesterem City. Pora na „Pyry z gzikiem”, czas na popołudniowy obiad, który nie będzie smakował tak pikantnie, jak danie zaserwowane 4 listopada 2010 roku.

Przechodząc od razu do rzeczy. Czy ktoś potrafi logicznie wytłumaczyć, dlaczego Lechowy 2024 rok wygląda tak jak wygląda? Dlaczego adekwatnie w każdym miesiącu dochodzi do kompromitacji zostawiającej ślad w psychice kibiców i psujący nastroje? Czemu Lech Poznań zawsze przegrywa niespodziewanie przynosząc wstyd zakrywający pojedyncze udane występy? To jest jakaś kara dla kibiców, fatum czy o co tutaj chodzi?

Lechowy 2024 rok w pigułce:

– Odpadnięcie u siebie z Pucharu Polski po golu w 119 minucie
– 0:4 z Rakowem
– 1:2 z Puszczą (przerwana seria rywala 10 meczów bez wygranej)
– 1:2 ze zdegradowanym Ruchem
– 1:2 z Legią po kuriozalnych pierwszych minutach meczu
– 1:2 z Koroną przy prowadzeniu 1:0
– Brak wymaganego awansu do europejskich pucharów
– Odpadnięcie z Pucharu Polski z rezerwami II-ligowej Resovii, która do dziś nie wygrała meczu
– Pierwsze odpadnięcie z Pucharu na etapie I rundy od lat 50-tych XX wieku
– 0:2 z Puszczą (przerwana ligowa seria rywala 8 meczów bez wygranej i 5 kolejnych porażek)
– 3-4 mecze w miesiącu przez cały nudny 2024 rok

W sobotę, 2 listopada 2024 roku Lech Poznań kolejny raz się skompromitował, od początku meczu nic nie grał, a ta czerwona kartka z przysłowiowej d*py połączona ze słynną już „interwencją” Bartosza Salamona z 33 minuty realnie zakończyła emocje w tym spotkaniu, w którym nie można było stracić punktów. Lech Poznań jeszcze przed błędem sędziego nie wiedział, co robić na murawie, wyszedł na mecz mało zdeterminowany, nie miał pomysłu na tak pozycyjny, nie umiał przede wszystkim przedrzeć się przez gęsto zastawioną defensywę rywala, który wyszedł na to spotkanie w systemie 1-5-4-1 przechodzącym na 1-4-5-1. W tym meczu od początku wszystko było złe, brakowało koncentracji nie tylko Bartoszowi Salamonowi przy tych dwóch słynnych interwencjach, cały zespół od pierwszej minuty wyglądał jakby był nieprzytomny, brakowało podstawowych elementów takich jak determinacja, wola walki, ambicja i zaangażowanie.

Co zrobił Lech Poznań w drugiej połowie? Nic. Przy stanie 0:2 nic już nie graliśmy, zmiennicy nic nie wnieśli do gry, pozostali piłkarze sprawiali wrażenie, jakby już się poddali, brakowało im wiary w zdobycie choćby jednego gola, który choćby grając 10 na 11 mógłby dać jakieś nadzieje. Lech Poznań po zmianie stron był bliższy utraty bramki na 0:3 aniżeli zdobycia kontaktowego gola. Najwięcej ochoty do gry przejawiał Ali Gholizadeh będący w wielu statystykach najlepszym piłkarzem Kolejorza na boisku, który dodatkowo przebiegł w naszym zespole najwięcej kilometrów (12,03). Winę za drugą w 2024 roku porażkę z Puszczą Niepołomice rywalizującą wcześniej we wtorek i mającą przed tym meczem passę 5 kolejnych ligowych przegranych oraz serię 8 z rzędu gier bez wygranej w Ekstraklasie ponoszą przede wszystkim zawodnicy, którzy mentalnie źle podeszli do tej rywalizacji. Jak zespół rywalizujący raptem 3-4 razy w ciągu miesiąca może tak lekceważąco podejść do meczu z ostatnią ekipą w tabeli oraz wiedząc o wcześniejszym wyniku Rakowa Częstochowa? Jak ci piłkarze chcą się pogodzić się z kibicami czy z Kotłem odstawiając coś takiego?

Tym razem Lechowi Poznań odpadła wymówka słabej murawy, którą i tak nie każdy traktował serio (wymówkę), teraz po sobocie winny porażki był, jest i będzie wyłącznie Paweł Raczkowski z Warszawy. Patrząc jednak bardziej analitycznie Lech Poznań od 2 miesięcy, od Jagiellonii Białystok 5:0, pod względem gry kilka pokazuje. Został rozgryziony przez przeciwników, nie gra w piłkę już tak dobrze, jak wcześniej, wielu piłkarzy ma dołek formy (np. Dino Hotić), a zespół ma duży problem z rozegraniem dwóch równych połów. Od 2 miesięcy ratują nas przebłyski indywidualności, od połowy września do 13 kolejki zdobyliśmy choćby więcej punktów, niż wielu oczekiwało, co zakrywa wszelkie niedoskonałości, w tym jakość wielu letnich transferów.

22.09, Lech – Śląsk 1:0 (przepchnięcie meczu z pierwszym rywalem, który nauczył się taktyki i ustawił się pod Lecha)
26.09, Resovia – Lech 1:0 (kompromitacja z rezerwowymi słabego II-ligowca, który od tamtej pory nie wygrał żadnego meczu)
29.09, Korona – Lech 2:3 (dobre 30 minut, efektywność Walemarka i hat-trick dał 3 punkty)
05.10, Lech – Motor 1:2 (dobre 30 minut, z 1:0 na 1:2, ponad 40 wrzutek i bicie głową w mur )
19.10, Cracovia – Lech 0:2 (słaba pierwsza połowa, bardzo dobra druga odsłona)
26.10, Lech – Radomiak 2:1 (dobre 34 minuty, słabe kolejne minuty i szczęśliwa wygrana dzięki duetowi Sousa & Ishak)
02.11, Puszcza – Lech 2:0 (brak słów od 1 minuty)

W tej chwili ciężko stwierdzić, dlaczego Lech Poznań w aż 3 meczach grał dobrze tylko do 30-34 minuty i czemu później odpuszczał? Najlepszą połówką od Jagiellonii 5:0 i tak była druga odsłona z Cracovią w Krakowie, gdzie Kolejorz gwałtownie strzelił 2 gole, zdominował mocnego przeciwnika i kontrolował zawody do ostatniego gwizdka. Nierówne połowy nie są zarzutem tylko do Nielsa Frederiksena, idzie odnieść wrażenie, iż od dawna piłkarze grają tak jakby na półgwizdka, prowadząc 1:0 nagle przestają grać swoją piłkę i włączają tryb ekonomiczny mający za zadanie jakość kontrolować boiskowe poczynania rywali. Takie podejście, słaba jakościowo ławka rezerwowych + brak jakości na skrzydłach poza Walemarkiem powoduje, iż od dawna wszystko wisiało na włosku aż padło w minioną sobotę, kiedy po prostu nie można było przegrać (z Resovią było tak samo).

Na ten moment jeszcze nie ma powodu do paniki, z wiążącymi ocenami należy się wstrzymać do 10 listopada, ale najwyższy czas, by wszyscy wzięli się w garść, w tym tygodniu wzięli się do roboty, bo na razie Lech Poznań zaliczył tylko kolejne bolesne wykolejenie, przez co 14. kolejka PKO Ekstraklasy 2024/2025 może być odczuwalna w skutkach przez kilka ładnych tygodni. Jak widać nikt za nami nie czeka, rekordowe passy, liczby, jakieś wygrane na wyjazdach, wyniki punktowe po 14 kolejkach, o których niedawno było tutaj pisane na nikim w Ekstraklasie nie robią wrażenia. Czemu? Ponieważ inne zespoły również bardzo dobrze punktują, rekordowo punktuje choćby Jagiellonia Białystok, która od prawie 2 miesięcy wygrywa mecz za meczem, wygrywa na wszystkich 3 frontach i drwi sobie z ośmieszonych ludzi Rutkowskiego, z mitycznego działu sportu, analiz, skautingu czy działu naukowego. Bez większych pieniędzy, bez doświadczenia piłkarzy i trenera, bez bardzo szerokiej kadry Mistrz Polski do sezonu 2023/2024 dokłada kolejne niezapomniane historie, które z podziwem śledzi w tej chwili cały kraj. W tym samym czasie Lech Poznań mający długie mikrocykle treningowe, grający sobie średnio co 10 dni i niezmagający się z żadnymi większymi problemami kadrowymi roztrwania całą przewagę w jednym pojedynku z ostatnim klubem w tabeli, którego ostatnio bili wszyscy.

1. Lech Poznań 31 pkt.
2. Jagiellonia Białystok 31
3. Raków Częstochowa 30
4. Cracovia Kraków 29
5. Legia Warszawa 25

To oczywiście nie koniec złych informacji. Niedawno wielu kibiców śmiało się z problemów Legii Warszawa czy z jej trenera. Dziś patrząc na to, jak kolejny rywal właśnie zanotował serię 5 kolejnych ligowych zwycięstw, robi sobie co chce w Lidze Konferencji i jest w 1/8 finału Pucharu Polski, obawia się o wynik 10 listopada. Jeszcze niedawno dnia 10 listopada 2024 mieliśmy zakończyć realne szanse tego przeciwnika na tytuł Mistrza Polski, dzisiaj dnia 4 listopada już wiadomo, iż tak się nie stanie, bo choćby w razie zwycięstwa Kolejorza przewaga 9 punktów realnie byłaby jeszcze do odrobienia. Dla Lecha Poznań najbliższy mecz to starcie podobne do tego majowego o europejskie puchary, które zakończyło się w wiadomy Lechowy sposób. My w najbliższy weekend gramy o uspokojenie nerwowej sytuacji, jaką zespół sam sobie stworzył, gramy o utrzymanie fotelu lidera, z którego za moment można spaść na 3. miejsce, piłkarze mogą pokazać, iż pierwsze 20 minut z Puszczą to przypadek, a winny kompromitacji faktycznie był tylko sędzia. Czy Lech Poznań to uwodni? choćby musi, skoro Lech Poznań ma wrócić na adekwatny tor, ale na pewno musi zagrać inaczej, niż w poprzednich spotkaniach, zaskoczyć czymś Legię, nie może przestać grać po 30 minutach i przede wszystkim – nie może stracić gola na 0:1, po którym od razu siadłby mentalnie.

Niestety nie wiadomo, czy Lech Poznań nie przegra tego meczu już w szatni po przyjeździe na Bułgarską około 16:00, albo jeszcze w tym tygodniu np. po odprawach trenerów. Porażka z Puszczą Niepołomice może zostawić ślad w kruchej psychice tych zawodników, presja przed Legią Warszawa może zjeść młody, przebudowany latem zespół, wielu starszych piłkarzy pamięta za to o ostatnim spotkaniu z Legią Warszawa, z którą nie wygraliśmy u siebie od 4 lipca 2020 roku. Od presji w takim klubie, jak Lech nie da się uciec, nie da się też odciąć od wymagań nieufnych kibiców, w tym tygodniu poznaniacy na pewno będą odczuwali ogromne parcie na wynik, ponieważ kibice widząc tabelę oczekują od podopiecznych Frederiksena wyłącznie zwycięstwa, które uspokoiłoby sytuację i pozwoliłoby jakoś przeżyć kolejną długą przerwę na kadrę, po której w ostatnich 3 meczach drużyna broniłaby pozycji lidera. Na ten moment nie ma co gdybać, straszyć kogoś, snuć czarnych scenariuszy, pisać o tym, co stanie się, jeżeli Kolejorz znowu w 2024 roku przegra. Mimo wszystko kibic Lecha Poznań będący z tym klubem od lat i śledzący jego losy każdego dnia musi mieć na uwadze wszystko to, co dzieje się w tym dziwnym, nerwowym roku wypełnionym wstydem. Idąc na stadion trzeba być przygotowanym na wszystko, gdyż Lecha Poznań stać na wszystko w każdym momencie meczu i w każdym spotkaniu.

Śmietnik Kibica – (komentuj nie na temat)

Idź do oryginalnego materiału