Jeszcze pamiętamy gorzki wydźwięk fatalnego dziewiątego miejsca z Willingen, mikstu rozegranego tydzień wcześniej, ale znów musieliśmy doświadczyć słabiutkiego występu polskich skoczków i skoczkiń. Tym razem wynik był nieco lepszy, ale tylko ze względu na mizerną obsadę zawodów - tylko osiem zespołów, w dodatku nie wszystkie w swoich najsilniejszych składach.
REKLAMA
Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę
Polacy pokonali tylko Japonię. Kolejny słabiutki występ w mikście
Polska drużyna - w składzie Pola Bełtowska, Aleksander Zniszczoł, Anna Twardosz i Paweł Wąsek - zajęła dopiero siódme miejsce. Udało się wyprzedzić jedynie mikst z Japonii. Yuzuki Sato, Yukiya Sato, Kikka Sakamoto i Ren Nikaido skończyli rywalizację na ósmej pozycji, tracąc do Polaków 34,1 punktu.
Już po pierwszej serii Polska zajmowała właśnie siódmą pozycję. Nota 344,5 punktu była lepsza od Japonii o 14,8 punktu, ale do szóstej Finlandii to polski zespół tracił sporo, bo 33,6 punktu. Straty do wyższych pozycji przytacza się aż przykro - 127,3 punktu do podium i aż 138,1 punktu do liderów.
Potem, w serii finałowej, aż nie dało się patrzeć, jak po skokach Poli Bełtowskiej i Aleksandra Zniszczoła Polska na wyświetlanych pomiędzy grupami klasyfikacjach była na ostatnim miejscu. Sytuacja zmieniła się po trzeciej kolejce, gdy bardzo słabo skoczyła Japonka Kikka Sakamoto. Tak wpuściła Polskę na siódme miejsce. Przed skokiem Pawła Wąska, kończącym zawody dla naszego mikstu, przewaga nad rywalami wynosiła 31,7 punktu. Na szczęście Wąsek jeszcze ją nieznacznie - bo tylko o 2,4 punktu - powiększył. Starty do najlepszych pozostały ogromne. Wygrali Niemcy - 260,9 punktu przed Polską, drugie miejsce zajęli Norwegowie - zgromadzili 248,1 punktu więcej od polskiego zespołu, a trzecie Austriacy - 239 punktów więcej od naszego mikstu.
Wąsek uratował polski zespół i go poprowadził. Thurnbichler może się zastanawiać nad swoją decyzją
I to właśnie Wąsek jako jedyny z polskiej czwórki prezentował się dość solidnie. Skoki na 118 i 123 metry nie były jego najlepszymi w ten weekend, ale wyglądały całkiem solidnie, choć w drugiej serii Polakowi powiało ponad dwa metry na sekundę pod narty w uśrednionym pomiarze, więc można było oczekiwać o wiele dalszego skoku. Jak wykorzystywać takie warunki chwilę później pokazał Wąskowi Anze Lanisek, który lądował na 129. metrze. Ale liderowi polskiej kadry tej zimy trzeba oddać, iż w sobotę był w stanie poprowadzić zespół. A raczej uratować go przed zajęciem ostatniego miejsca w konkursie.
Aleksander Zniszczoł, choć wydawało się, iż z polskich skoczków ma największy maksymalny poziom w USA, skakał słabiutko. Jego 110 metrów w pierwszej serii to był występ rozczarowujący. 117,5 metra w finałowej tylko trochę poprawiło jego sytuację, ale z obydwu tych prób swojego zawodnika nie może być zadowolony trener Thomas Thurnbichler. Austriak wybrał go do składu mikstu zamiast Dawida Kubackiego, a to on był lepszy od Zniszczoła w ostatecznych wynikach sobotniego konkursu indywidualnego - zajął 20., a Zniszczoł 25. miejsce. Teraz może się zastanawiać, czy to na pewno była adekwatna decyzja.
Szkoda, iż lepiej nie spisały się też polskie skoczkinie. Jednak one jeszcze kilkadziesiąt minut wcześniej miały tu drugą rywalizację indywidualną w ten weekend. Miały prawo być zmęczone, ale skoki Polek były wyjątkowo krótkie. Anna Twardosz uzyskała tylko 98,5 i 103 metry, a Pola Bełtowska 85 i 88 metrów.
Próba generalna przed MŚ wypadła blado. Jeszcze jeden konkurs w Lake Placid przed Polakami
Mikst w Lake Placid był próbą generalną przed mistrzostwami świata w Trondheim i nie trzeba długo analizować wyników, żeby stwierdzić, iż Polska wypadła na niej blado.
Celem, który wyznaczył kadrze na MŚ Thomas Thurnbichler, trener skoczków, jest piąte miejsce. Nieco realniej na tę sprawę patrzy szkoleniowiec kobiecej reprezentacji, Marcin Bachleda, który mówi o potrzebie wejścia do ósemki. Ta na dziś wydaje się możliwa, ale też niepewna. A brak awansu do serii finałowej na imprezie rangi mistrzowskiej zostałby przyjęty w Polsce jako absolutna kompromitacja.
Na razie panie skończyły już rywalizację na PŚ w Lake Placid, a panów czeka jeszcze jedne zawody. O 16:00 czasu polskiego w niedzielę będą rywalizować na obiekcie w USA w drugim konkursie indywidualnym. Półtorej godziny wcześniej czekają ich kwalifikacje. Transmisja w Eurosporcie, TVN i na platformie Max.