Tereny na wschód od Łodzi cenione są przez kolarzy za sporo klimatycznych asfaltów i całkiem urozmaiconą rzeźbę terenu. A skoro już chcemy tam zajechać, to warto wspiąć się na najwyższy szczyt tego regionu.
To już drugi mój wpis poświęcony Wzniesieniom Łódzkim. W pierwszym zabrałem was do Koluszek. Choć na trasie tej nie brakuje przyjemnych pagórków i ładnych krajobrazów, to ewidentnie omija ona najciekawsze fragmenty tego regionu, które znajdują się na wschodnich przedmieściach Łodzi. Naprawmy zatem ten błąd!
Za Rawką zacznie bujać
Według geografów wschodnią granicą regionu Wzniesień Łódzkich jest rzeka Rawka. I faktycznie, po minięciu tego urokliwego cieku rzeźba staje się ewidentnie bardziej urozmaicona. W tym wpisie wolę się zatem skupić na tym, co za Rawką, a konkretnie, co za mostem w wiosce Doleck. Tylko jak najlepiej do niej dojechać ze stolicy? jeżeli zależy nam na tym, by trasa minęła nam pod znakiem jak największej liczby przewyższeń, sugeruję trzymać się wspomnianej wcześniej propozycji do Koluszek. Ale w tym wpisie, żeby się nie powtarzać, zaproponowałem nieco inny dojazd do Dolecka – wprawdzie pobuja na nim nieco mniej, ale i tak będzie przyjemnie.
Przez Doleckiem jedyna atrakcja to w zasadzie Mszczonów. Wśród warszawiaków miasteczko to słynie głównie z term, gdzie woda czerpana z głębokości ponad półtora kilometra ma temperaturę dochodzącą do 34 st. C. Wjeżdżając do miejscowości, nie sposób nie zauważyć też gigantycznych magazynów – swoje centrum logistyczne ma tu chociażby Biedronka.
Zaraz za Mszczonowem robi się już jednak znacznie spokojniej i w zasadzie tak pozostanie aż do samej Łodzi –czekają nas zatem głównie sielskie wioskowe krajobrazy. Dojeżdżając do wspomnianego Dolecka, osiągniemy najniższy punkt całej trasy (nie licząc okolic Warszawy). Jak jednak nietrudno się domyślić, co zjechaliśmy, zaraz trzeba będzie podjechać. A stanie się to już kilka kilometrów za Rawką, gdzie czeka nas blisko 40-metrowy podjazd na Wzniesienia Łódzkie.
Za każdym razem inaczej
Z kolarskiego punktu widzenia region to dla mnie magiczny. Gdy jadę tędy pod wiatr lub/i przy kiepskiej kondycji, wydaje mi się, iż z mozołem wspinam się na alpejskie przełęcze. Z kolei gdy wiatr wieje w plecy, a ja jestem pełen sił, odnoszę wrażenie, iż w sumie jest tu całkiem płasko. Dodajmy to tego rolnicze krajobrazy, które zmieniają się w ciągu roku niczym w kalejdoskopie, a otrzymamy region, który za każdym razem prezentuje się zupełnie inaczej. Można tu zatem przyjeżdżać wielokrotnie, a i tak nie będzie nudno.
Skąd w ogóle w tym miejscu tyle pagórków? „Winny” jest lodowiec, który ponad 100 tys. lat temu akurat w tym miejscu pozostawił po sobie wyjątkowo grubą warstwę glin morenowych. Gdy ustąpił, teren porozcinały liczne strumienie rozchodzące się stąd na wszystkie strony świata i tak – w dużym uproszczeniu – powstały tutejsze hopki.
Ale wracając do trasy… „wzniesieniowy” charakter tego regionu dostrzeżemy m.in. w okolicy miejscowości Rzędków. Przy dobrej pogodzie warto tu spojrzeć na północ, a ujrzymy całkiem rozległą jak na Mazowsze panoramę Skierniewic oraz leżącej za tym miastem Puszczy Bolimowskiej.
Kolejny interesujący punkt to Lipce Reymontowskie. Jak wskazuje nazwa, ta gminna wieś ma coś wspólnego z Reymontem. Otóż to właśnie w niej nasz przyszły noblista, początkowo uważany za nieudacznika, pracował jako dróżnik na kolei (w miejscowości ostał się choćby ceglany domek, w którym mieszkał, choć z niniejszej trasy go nie dostrzeżemy). Również tutaj umieścił on akcję swojej najsłynniejszej powieści, czyli „Chłopów”. Nie powinno zatem dziwić sporo elementów ludowych we wsi, choćby muzeum, zagroda ludowa czy galeria pamiątek regionalnych.
Na marginesie nadmienić warto, iż gdy mieszkał tu Reymont, wieś ta zwała się po prostu Lipcami. Drugi jej człon dodano dopiero w 1983 roku.
Baczni obserwatorzy odnotują, iż na Wniesieniach Łódzkich mnóstwo jest pól, a mało lasów. Wyjątek od tej reguły doświadczymy w okolicach Rogowa. Wprawdzie miniemy tu tylko zagajniczek, ale całkiem cenny, bo dość wiekowy i z bardzo różnorodną florą. Nie bez przyczyny powstał tam rezerwat. A jeżeli komuś florystycznej różnorodności mało, to może zajechać do imponującego arboretum SGGW, które zlokalizowane jest na skraju tegoż lasu.
Kilka kilometrów za Rogowem czeka nas całkiem solidny i bardzo przyjemny zjazd do doliny rzeczki Mroga w miejscowości Kołacinek, gdzie naszym oczom ukaże się sporych rozmiarów drewniany młyn wodny. Kiedyś na tutejszych strumieniach takich konstrukcji było multum, ale do dziś ostało się ich już tylko kilka, a ich liczba powoli, acz systematycznie się kurczy. Jako ciekawostkę dodajmy, iż Kołacinek – szczególnie wśród rodziców z dziećmi – słynie z miejscowego dinoparku, gdzie można uświadczyć rzeźby prehistorycznych gadów.
Porządne bujanie czas zacząć!
Oczywiście, tak jak straciliśmy wysokość, to teraz trzeba ją odzyskać. Przed nami zatem długi, choć dość łagodny podjazd, na którym zyskamy około 70 metrów i który wprowadzi nas do Brzezin – jedynego powiatowego miasta na trasie. O jego bogatej historii i licznych zabytkach można by napisać obszerną książkę (i prawdopodobnie jakaś choćby powstała). Natomiast moją uwagę zawsze przykuwa tu niezwykle rozległy jak na tak niewielką miejscowość park miejski – idealne miejsce na jakąś krótką odzipkę. Jest ona tym bardziej wskazana, iż przed nami najbardziej pofalowana i najwyższa część Wzniesień Łódzkich.
Tuż za Brzezinami wjedziemy do Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich – znak, iż wkraczamy na tereny, które swoimi widokami powinny cieszyć nasze oko. Nie inaczej! Co więcej, cieszyć będą się też nasze nogi, bo liczne pagórki i spokojne lokalne drogi, jakie tu uświadczymy, tworzą idealne warunki na wytyczanie różnorodnych kolarskich tras.
To, co zaproponowałem na poniższej mapie, jest oczywiście tylko moją subiektywną sugestią bazującą na raptem kilku przejazdach przez ten region, a znawcy tych okolic z pewnością zarekomendują wiele innych atrakcyjnych wariantów. Nie mam jednak wątpliwości, iż moja trasa was nie zawiedzie.
Ciekawostką urbanistyczną po drodze jest choćby wieś Nowosolna, gdzie ulice mają nietypowy układ gwiaździsty, ze złożonym ośmioramiennym skrzyżowaniem w samym centrum. Wprawdzie na mapie wygląda to niesamowicie, ale w terenie niestety naszym oczom ukaże się jedynie istny urbanistyczny pierdzielnik stanowiący bardzo niebezpieczne skrzyżowanie. Swego czasu miejsce to było choćby chronione jako zabytek, jednak pod naporem mieszkańców żądających przebudowy skrzyżowania, pozbawiono je tego statusu. Ponoć ma tu powstać rondo, ale kiedy, tego nie wiadomo.
Za Nowosolną czeka nas wspinaczka do głównej atrakcji tej wycieczki, czyli najwyższego punktu Wzniesień Łódzkich. To wzgórze Radary, które wznosi się 284 m n.p.m., przy czym asfaltem wjedziemy o 4 metry niżej. Nazwa pagórka jest nie bez kozery, bo kiedyś była tu radarowa baza wojsk radzieckich. Dziś ani po niej, ani po radarach śladu już nie ma, choć powstały tu widoczne z daleka nadajniki telefonii komórkowej.
Wjeżdżając na Radary od południa, zgodnie z moją propozycją, czeka nas względnie długi i łagodny podjazd, a następnie mocny i krótki zjazd. Od razu muszę zastrzec, iż dla wielu z Was pagórek ten będzie sporym rozczarowaniem. Podjazd w większości biegnie bowiem po kiepskiej jakości nawierzchni, zaś sam szczyt jest całkowicie zalesiony i w zasadzie nic z niego nie widać. No, ale choć raz w życiu szczyt Wzniesień Łódzkich trzeba zaliczyć!
Zjeżdżając krótkim, acz konkretnym stokiem z Radarów wjedziemy do… Wódki. Tak oto nazywa się wieś u stóp tego szczytu. Co ciekawe, uświadczymy w niej takie ulice, jak np. Pszeniczna czy Żytnia. Dodam, iż w okolicy nietypowych nazw miejscowości jest więcej. To choćby Moskwa, którą niepostrzeżenie minęliśmy tuż przed autostradą A1 (dziwnym trafem brak tam tablicy z nazwą) czy Syberia w okolicach Brzezin (dość popularna wśród kolarzy).
Łódź: kochaj albo nienawidź
Za Wódką zaliczamy kolejny konkretny podjazd, za którym roztaczać się będzie jedna z ładniejszych panoram na Wzniesienia Łódzkie. A już kawałek dalej wjeżdżamy w Las Łagiewnicki – można by rzec, iż to takie „łódzkie Kabaty”, czyli całkiem dorodny i dobrze zachowany las na obrzeżach dużego miasta. Dzięki sporemu udziałowi drzew liściastych szczególnie pięknie jest tu jesienią. A warto dodać, iż urok ten można podziwiać z kolarskiego siodełka całkiem spokojnie, bo przez sam środek lasu biegnie asfaltowa droga niedostępna dla ruchu samochodowego. Do pełni szczęścia brakuje jedynie tego, by ktoś kiedyś wreszcie tę ulicę wyremontował! A jako geograficzną ciekawostkę warto jeszcze dodać, iż w Lesie Łagiewnickim swoje źródła bierze Bzura – jej dolinkę miniemy zresztą przy wyjeździe z lasu.
Opuszczając to miejsce, wjeżdżamy w zabudowania Łodzi. Jak trafnie zauważył jeden z moich wykładowców, to miasto można albo kochać, albo nienawidzić. jeżeli chodzi o infrastrukturę rowerową, to zdecydowanie dominuje to drugie uczucie. Ale abstrahując od tego konkretnego aspektu, Łódź jest w moim odczuci miastem z wielu względów fascynującym. Interesująca jest bowiem nie tylko jego krótka, acz skomplikowana historia, ale również diametralne zmiany, jakie zaszły tu w ostatnich latach. Ich wizytówką jest meta naszej trasy, czyli dworzec Łódź Fabryczna – w poprzednim, całkiem niedawnym wcieleniu syf i malaria, a dziś efektowna i nowoczesna architektura.
Do czego zmierzam? jeżeli będziecie jechać tą trasą, z pewnością warto zarezerwować choćby dodatkową godzinkę, by pokręcić się po centrum Łodzi, rzucić okiem na liczne miejscowe zabytki czy poeksplorować przybytki gastronomiczne na ulicy Piotrkowskiej i jej przyległościach.
Wujek dobra rada:
- Zasadniczą wadą tej trasy jest sporo kiepskich asfaltów, choć w ostatnich latach ich jakość nieco się poprawia. Szczególnie źle jest np. tuż za Mszczonowem, przed Lipcami Reymontowskimi, koło Rogowa oraz – jak wspomniałem – na podjeździe na Radary.
- Jeśli chodzi o zaopatrzenie, to między Mszczonowem a Lipcami jest odcinek, gdzie w niedzielę możecie mieć problem z uzupełnieniem prowiantu. Dogodnym punktem na pauzę są Brzeziny, gdzie uświadczycie sklepy, knajpki i stacje benzynowe.
- Ruch na trasie jest generalnie bardzo spokojny. Tłoczniej robi się jedynie podczas krótkiego przejazdu przez Brzeziny.
- Najtańszą opcją kolejowego przejazdu z rowerem z Łodzi do Warszawy jest Łódzka Kolej Aglomeracyjna. Warto mieć jednak na uwadze, iż nie ma tam miejscówek, a pociągi bywają zatłoczone.
- Na poniższe mapie kawałek drogi oznaczony jest jako nieutwardzony. Ale spokojnie – wszędzie jest asfalt.