Ryoyu Kobayashi nie był w top 10 żadnego konkursu Pucharu Świata ani w listopadzie, ani w grudniu, ani w styczniu aż do ostatnich zawodów w tamtym miesiącu, czyli do lotów narciarskich w Oberstdorfie. Na 14 pierwszych startów w tym sezonie 14 razy Japończyk zdobywał punkty, ale to było bardziej ciułanie niż naprawdę zdobywanie – jego najlepszym wynikiem było 12. miejsce z Engelbergu. Jak to możliwe, iż teraz w Sapporo wygrał oba konkursy?
REKLAMA
Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę
- To jest zawodnik o niewątpliwie największym potencjale w całym Pucharze Świata – stwierdził tuż po niedzielnych zawodach Jakub Kot. Ekspert TVN-u i Eurosportu nie wahał się, choć przecież trwająca zima jest wielkim popisem całej kadry Austrii. W niej wciąż jedną z gwiazd jest Stefan Kraft, a najmocniej w tym sezonie błyszczy młody Daniel Tschofenig. Ale patrząc na sposób, w jaki Kobayashi nagle porządził, trudno nie przypominać sobie największych chwil z jego kariery.
W momentach wielkich triumfów Japończyka rzeczywiście często nie było nikogo, kto byłby w stanie z nim powalczyć. Teraz na Okurayamie Kobayashi wygrał w sobotę z przewagą aż 19,7 pkt nad drugim Janem Hoerlem. Natomiast w niedzielę był lepszy od drugiego Mariusa Lindvika "tylko" o 4,2 pkt, ale zaimponował może choćby jeszcze bardziej.
Na rundę finałową Ryoyu wjeżdżał, leżąc na wyciągu. Absolutnie nie przejmował się, iż prowadzący Lindvik wyprzedza go aż o 7,3 pkt. Zwycięzca w tamtym momencie 33 konkursów Pucharu Świata wjeżdżał na górę po swoje, po wygraną numer 34. A jak już wjechał, to po prostu tę wygraną sobie wziął. Zaatakował kapitalnym lotem na 137. metr. Lindvik nie był w stanie się obronić (skoczył 131 m).
Tym zachowaniem Kobayashi zrobił wielkie wrażenie
- Jest przemocny mentalnie. Czeka go walka o zwycięstwo, a on sobie leży i się uśmiecha – zachwycała się po wszystkim Magdalena Pałasz, czyli była skoczkini, która teraz jest ekspertką TVN-u i Eurosportu.
W pokonkursowym studiu podkreślano też, iż po raz pierwszy w tym sezonie żaden z Austriaków nie wskoczył na podium (z Japończykiem Kobayashim i Norwegiem Lindvikiem stanął na nim jeszcze jeden Norweg, Johann Andre Forfang). Tak naprawdę wcześniej raz zdarzyło się podium bez Austriaka – na lotach w Oberstdorfie (najlepsi byli wtedy Słoweniec Zajc, Norweg Forfang i Słoweniec Prevc). Ale skala dominacji Austriaków do tego momentu była tak wielka, iż wręcz nie do uwierzenia. Przed Sapporo w 21 indywidualnych konkursach oni wywalczyli sobie aż 40 miejsc na podium!
Po czymś takim przyszły dwa konkursy w Japonii z tylko jednym austriackim miejscem w top 3 (drugie miejsce Hoerla w sobotę). I od razy pojawiły się stwierdzenia (bodaj u komentujących zawody Michała Korościela i Igora Błachuta), iż można sobie wyobrazić taki konkurs MŚ, w którym Austriacy nie wywalczą medalu.
Cóż, po Sapporo rzeczywiście można. Jeszcze przed nim wyobrażalibyśmy sobie raczej takie zawody w Trondheim, po których całe podium zajmą Austriacy. Ale na Okurayamie doszło do takich przetasowań, jakich nikt się nie spodziewał. W siłę przed swoimi domowymi mistrzostwami urośli Norwegowie. Do tego cesarz Kobayashi chyba pokazuje, iż ma wielki apetyt na złoto MŚ, którego jeszcze nigdy nie zdobył. Mistrzem olimpijskim był, Puchar Świata zdobywał, Turniej Czterech Skoczni wygrywał, interesujące czy po wyjeździe z ojczyzny utrzyma tę imponującą formę i dorzuci kolejne trofeum do kolekcji. jeżeli utrzyma i o ile w swoim domu postawić mu się spróbują Forfang z Lindvikiem, a może też z Granerudem, to będziemy mieli przewrót na szczycie, jakiego w skokach nikt się tej zimy nie spodziewał.
I tylko szkoda, iż w tym przewrocie tuż przed MŚ zupełnie nie uczestnicą Polacy. W niedzielę najlepszym z naszych skoczków był Kamil Stoch, który zajął 16. miejsce, a zapunktowali jeszcze 17. Paweł Wąsek i 24. Maciej Kot (Kacper Juroszek był 47., a w ostatnich zawodach przed MŚ nie startowali Aleksander Zniszczoł, Jakub Wolny, Dawid Kubacki oraz Piotr Żyła). Największe emocje – żeby nie powiedzieć jedyne – budzi u nas to czy wielki mistrz Stoch załapie się do kadry na MŚ. Czekamy na decyzję trenera Thomasa Thurnbichlera.