Przegrała z Anisimową, teraz komentuje jej klęskę ze Świątek. "To normalne"

4 godzin temu
- Może trochę opadłam z sił po tych dwóch tygodniach walki - wyznała Amanda Anisimowa po zakończeniu Wimbledonu. Porażka ze Świątek to była klęska, którą postanowiła ocenić również ta, która przegrała z Amerykanką w ćwierćfinale. - Byłam bardzo zaskoczona wynikiem - podsumowała Anastasija Pawluczenkowa. I wskazała prawdopodobnie przyczynę przegranej.
Iga Świątek nie dała żadnych szans Amandzie Animisowej i rozbiła ją w sobotę w finale Wimbledonu aż 6:0, 6:0. "To była tenisowa perfekcja, pokaz siły Igi Świątek, a przy okazji bezradności Amandy Anisimowej. Amerykanka aż krzyczała i jęczała z bezradności. Po jednym z gemów wściekła uderzyła piłkę o blendę" - pisał Dominik Wardzichowski ze Sport.pl. Trzeba zaznaczyć, iż Amerykanka popełniła w tym meczu aż 28 niewymuszonych błędów.


REKLAMA


Przegrała z Anisimową, teraz komentuje jej kompromitację ze Świątek. "To normalne"
- Chyba zamarłam trochę przez nerwy. Już przed meczem byłam zdenerwowana, ale nie jakoś ekstremalnie. Bardziej byłam podekscytowana możliwością rywalizacji. Może też trochę opadłam z sił po tych dwóch tygodniach walki. Nie trenowałam dzień wcześniej, bo czułam się zmęczona - argumentowała porażkę. - Myślę, iż moim największym problemem była kondycja fizyczna. Przetrwać dwa tygodnie w turnieju wielkoszlemowym to duże wyzwanie - dodała.
Ocenić porażkę Anisimowej postanowiła również Anastasija Pawluczenkowa, która poległa z nią w ćwierćfinale. - Nie miałam czasu oglądać, chciałam, ale nie mogłam. Czasami, nie chce się oglądać meczów kobiet, kiedy już się odpadło. To normalne - powiedziała. Rosjanka przyznała również, iż spodziewała się bardziej wyrównanego starcia. - Byłam bardzo zaskoczona wynikiem. Wydawało mi się, iż po pokonaniu Sabalenki, była w świetnej formie, a jej nawierzchnią była trawa - stwierdziła.


I nagle wskazała prawdopodobnie przyczynę porażki. - Ważne jest jednak to, iż centralny kort jest znacznie wolniejszy niż kort pierwszy, a Anisimowa właśnie na nim grała poprzednie mecze. To bardzo duża różnica - podsumowała.
Na docenienie rywalki tuż po finale zdecydowała się Świątek. - Chciałam pogratulować i podziękować Amandzie [Anisimowej - red.] za niesamowite dwa tygodnie. Nieważne, co wydarzyło się dzisiaj. Możesz być z tego dumna i rozwijaj się dalej. Mam nadzieje, iż zagramy jeszcze więcej finałów tutaj i wygrasz dużo więcej gemów. Gratulacje także dla twojego zespołu - oznajmiła.


Nasza zawodniczka po tym wyrzuciła z siebie wszystko. - Szczerze nigdy choćby o tym nie marzyłam - stwierdziła Polka, spoglądając na trofeum. - Czuję się doświadczoną tenisistką po wygraniu tytułów w przeszłości, ale nie spodziewałam się tego - kontyunowała, wciąż patrząc na unikatową paterę Wimbledonu
Idź do oryginalnego materiału