Promotor Usyka wbił szpilkę Polakom. Oczekuje odszkodowania

22 godzin temu
Zdjęcie: Fot . Krzysztof Ćwik / Agencja Wyborcza.pl


We wtorkowy wieczór media obiegła zaskakująca informacja. Na lotnisku Kraków-Balice doszło do zatrzymania Ołeksandra Usyka. Tuż po tym incydencie głos w mediach społecznościowych zabrał promotor mistrza świata wagi ciężkiej - Aleksander Krasiuk - który przedstawił własną wersję wydarzeń. - Pracownicy linii lotniczych w jakiś dziwny sposób ustalili, iż drugi Ołeksandr jest w stanie głębokiego upojenia alkoholowego - tłumaczy.
Z pewnością wielu internautów było mocno zaskoczonych widokiem prowadzonego w kajdankach Ołeksandra Usyka na krakowskim lotnisku. Ukraiński pięściarz został zatrzymany, ponieważ przewoźnik nie dopuścił go do lotu. 37-latek miał podróżować liniami Ryanair do Salonik. Ostatecznie zgodnie z procedurami zajęła się nim Służba Ochrony Lotniska, a następnie Straż Graniczna. Cała sytuacja wywołała wielkie zamieszanie nie tylko na samym lotnisku, ale i w mediach.


REKLAMA


Zobacz wideo Karolina Owczarz porównała zarobki w Fame MMA i KSW


Promotor Usyka zabrał głos ws. incydentu z aresztowaniem. Tak utarł nosa Polakom
"Drodzy przyjaciele, doszło do nieporozumienia, które gwałtownie zostało wyjaśnione. Dziękuję wszystkim, którzy się zmartwili. Dziękuję ukraińskim dyplomatom za skuteczne wsparcie. I szacunek dla Polskiej Policji za wykonywanie swoich obowiązków bez względu na wysokość, wagę, status czy osiągnięcia" - pisał pogromca Tysona Fury'ego, kiedy został zwolniony z aresztu.
W środowe popołudnie głos w całej sprawie zabrał także promotor Usyka. Na Instagramie Aleksander Krasiuk już na początku wbił szpilkę w stronę polskich kibiców boksu. "Jak Polacy świętowali rocznicę zwycięstwa Usyka nad Głowackim" - czytamy. 17 września 2016 r. Usyk pokonał w Ergo Arenie Krzysztofa Głowackiego. Tym samym odebrał mu mistrzowski pas federacji WBO w wadze junior ciężkiej. Następnie agent Ukraińca przedstawił własną wersję wtorkowych wydarzeń.


"Ołeksandr i jego przyjaciel (również Ołeksandr) mieli lecieć samolotem Ryanair FR2777 z Krakowa do Salonik. Wcześniej podróżowali ponad 11 godzin samochodem z Kijowa do Krakowa i byli trochę zmęczeni. Usyk miał pierwszeństwo wejścia na pokład, a jego przyjaciel miał kolejkę ogólną. Czekając na wejście na pokład, kolega Ołeksandra zasnął na siedzeniach w poczekalni. Pracownicy linii lotniczych w jakiś dziwny sposób ustalili, iż drugi Ołeksandr jest w stanie głębokiego upojenia alkoholowego i nie wpuścili go na pokład samolotu. Usyk zaczął pytać pracowników Ryanaira o przyczynę niewpuszczenia kolegi, ci jednak odmówili składania wyjaśnień i wezwali policję. Po pojawieniu się funkcjonariuszy pracownicy linii lotniczej wskazali na drugiego Ołeksandra i przedstawili swoje wnioski dotyczące niewpuszczenia go na pokład samolotu. Policja poprosiła go, aby poszedł z nimi w celu ustalenia faktu i sporządzenia dokumentów" - czytamy we wpisie Krasiuka, który bardzo dokładnie opisał całe zdarzenie.


Następnie według promotora na jednym z miejscowych komisariatów ustalono, iż zawartość alkoholu w organizmie drugiego z Ołeksandrów jest równoznaczna z wypiciem jednej butelki piwa. "Potem doszło do nieprzyjemnej rozmowy pomiędzy policją a pracownikami linii lotniczych, ale było już za późno" - czytamy. Na koniec agent przyznał, iż on i jego zawodnik czekają na przeprosiny. "Jednak możemy z całą pewnością stwierdzić, iż Polacy świętowali rocznicę zwycięstwa Usyka nad Głowackim w 2016 r. w Gdańsku. Dzięki Bogu, incydent się skończył. Poczekamy na oficjalne przeprosiny i odszkodowanie od Ryanair i polskich organów ścigania" - zakończył dosadnie.


Ostatecznie pięściarz i jego kolega polecieli samolotem, na który początkowo nie chciano ich wpuścić. Do sprawy odniosły się także wspomniane linie lotnicze. "Pasażerowi podróżującemu z panem Usykiem słusznie odmówiono wejścia na pokład samolotu Buzz z Krakowa do Salonik przez agenta przy bramce na lotnisku ze względu na jego niegrzeczne zachowanie. Jego towarzysz podróży, pan Usyk, nie dostał zakazu, jednak zdecydował się nie wchodzić na pokład. Po zakończeniu boardingu agent wezwał pomoc, a przy pasażerach pojawili się funkcjonariusze służb" - mówiła Alicja Wójcik-Gołębiowska, country manager Ryanaira w Polsce i krajach nadbałtyckich.
Idź do oryginalnego materiału