Prezes PZKosz podsumował EuroBasket 2025

6 godzin temu

- Oceniając fazę katowicką, cała Europa się śmieje, iż Polacy zbudowali Spodek na nowo. Rzeczywiście Spodek wyglądał fantastycznie w trakcie turnieju, znakomicie wybrendowany. Jest coś magicznego w tej hali – mówi Grzegorz Bachański, prezes Polskiego Związku Koszykówki, który podsumowuje zakończony niedawno EuroBasket 2025, ale także ocenia występy Biało-Czerwonych, mówi o współpracy z trenerem Igorem Miliciciem oraz dalszych losach KoszKadry.

EuroBasket 2025 za nami. Po zaciętym, pełnym zwrotów akcji finale Niemcy pokonali Turcję, a nasza KoszKadra ponownie zameldowała się w gronie sześciu najlepszych ekip. Jak Pan jako prezes Polskiego Związku Koszykówki podsumuje ostatnie trzy tygodnie w europejskiej koszykówce?

- Turniej trzeba podsumować w dwóch płaszczyznach, czyli tej sportowej i organizacyjnej. jeżeli chodzi o część sportową i występ reprezentacji Polski, jesteśmy z niego bardzo zadowoleni. Marzyliśmy o tym, aby osiągnąć ćwierćfinał i to się stało. Bardzo dobrze wypadliśmy w meczach grupowych, pokonanie Słowenii czy Izraela, czyli silnych drużyn było znacznym osiągnięciem. Walczyliśmy później heroicznie w 1/8 finału z Bośnią i Hercegowiną, która rozkręcała się podczas turnieju. Nawiązaliśmy równą walkę z Turkami, którzy później w półfinale zmiażdżyli Greków i rozegrali interesujący finał z Niemcami - w związku z tym jesteśmy zadowoleni. Kontynuując wersję sportową, trzeba bardzo pozytywnie ocenić sam turniej. Fantastyczne mecze, sporo niespodzianek, brak w ósemce takich drużyn jak Serbia, Francja czy Hiszpania to jest pewien element zaskoczenia. Szkoda też może Łotyszy, którzy przez kilka lat przygotowywali się do finałów u siebie, iż nie zagrali chociażby na poziomie ćwierćfinałów, więc sportowo myślę bardzo fajny, bardzo interesujący turniej.

A w drugiej płaszczyźnie, już nie tej sportowej…

- Możemy czuć swoją satysfakcję, jeżeli chodzi o grupę katowicką. Wszystko udało się fantastycznie zorganizować. Mamy bardzo dużo pozytywnych ocen, zarówno jeżeli chodzi o tę część odśrodkową, czyli od drużyn, które grały u nas w Katowicach, jak również koszykarskich władz. W Rydze otrzymaliśmy mnóstwo podziękowań ze strony FIBA. Wszyscy, którzy oglądali bądź słyszeli o tym, jak ta organizacja przebiegała, byli pod wrażeniem. Z tego tytułu obie kwestie i sportowo, i organizacyjne zostały przez nas zrealizowane w 100 procentach.

Rzeczywiście wiele osób chwaliło polską część turnieju. Zarówno dziennikarzy, którzy przybyli do Katowic, jak również przedstawicieli FIBA czy kibiców. Niektórzy w mniej formalnych rozmowach żartowali nawet, iż trzeba było grać w fazę finałową w Polsce, a nie w Rydze na Łotwie. Najlepiej przenosząc niesamowitą atmosferę ze Spodka, którą stworzyli kibice, nie tylko Biało-Czerwonych.

- Oceniając fazę katowicką, cała Europa się śmieje, iż Polacy zbudowali Spodek na nowo. Rzeczywiście Spodek wyglądał fantastycznie w trakcie turnieju, znakomicie wybrendowany. Jest coś magicznego w tej hali. Wydaje mi się, iż atmosfera w czasie meczów nie tylko reprezentacji Polski była znakomita. Czuliśmy, iż to jest wielka impreza. Myślę, iż nie będzie przesadą stwierdzenie, iż reprezentacja była niesiona tym rytmem kibicowania i rzeczywiście fantastycznie było oglądać występy naszej reprezentacji. Co warte odnotowania, bardzo dużo kibiców było na sesjach, w których nie grali Polacy. Wyprzedaliśmy wszystkie bilety chociażby na mecz Francja-Słowenia. Również w inne dni liczba kibiców z Islandii czy Słowenii, ale co interesujące też z Izraela, była dość liczna. W tym sensie bardzo się cieszymy. Fantastyczna realizacja telewizyjna. Myślę, iż były to dwa tygodnie znakomitego pokazu koszykówki.

Wspomniał już pan o występie Biało-Czerwonych, ale chciałbym zapytać o niego więcej. Kończymy na szóstym miejscu. Miejscu, które jeszcze przed turniejem dla wielu obserwatorów było nierealne. Prezes zawsze wierzy w drużynę, ale czy wynik KoszKadry, nie zaskoczył pana? A może porażka z Belgią na zakończenie rywalizacji w Spodku pozostawiła drobny niedosyt?

- Każdej porażki szkoda, ale przed meczem z Belgią wiedzieliśmy, iż bez względu na wynik mamy zapewnione drugie miejsce w grupie. Trener Igor Milicić do końca zastanawiał się w sprawie rotacji na to spotkanie. W pewien sposób byliśmy winni kibicom tę wygraną, aby podziękować za fantastyczne wsparcie w Katowicach. Paradoksalnie być może jednak dobrze, iż przegraliśmy z Belgami. Po meczu w szatni wytworzyła się wśród zawodników taka sportowa złość. Można więc powiedzieć, iż to nas w pewien sposób zdopingowało, żeby wyjść z zębem na mecz z Bośnią i Hercegowiną. Mimo, iż początki nie były najlepsze, ale ostatecznie charakterem, siłą, ducha walki wygraliśmy. Drugie miejsce w grupie bralibyśmy w ciemno przed turniejem. Osiągnęliśmy ten wynik sportowo, dlatego jestem z tego bardzo zadowolony. Dzięki temu, iż rozegraliśmy fantastyczny pierwszy mecz otwarcia ze Słowenią, później niezły z Izraelem, to też liczba kibiców na meczach z Islandią czy z Belgią była dosyć liczna. Myślę, iż forma zespołu przekonała do przyjścia na EuroBasket tych, którzy się wahali. Także oni ostatecznie wykupili bilety i przyszli dopingować naszą kadrę, grającą naprawdę dobry turniej i dobre zawody.

Ciężar, jaki ciążył na reprezentacji Polski, chyba najbardziej było widać po Mateuszu Ponitce. On jako odpowiedzialny za zespół kapitan, wielokrotnie przekonywał, iż drużynę stać na dobre wyniki, dlatego choćby po porażce z Turcją mógł stanąć przed dziennikarzami z podniesioną głową. Widać było po nim ulgę, a prezes kiedy poczuł, iż drużyna może zrobić coś dużego? Ostatecznie drugi raz zajęliśmy miejsce w szóstce, co nie miało miejsca od przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.

- Rzeczywiście było tak, iż my wszyscy czuliśmy presję. Mam na myśli drużynę oraz Związek, którym kieruję. Powtórzenie czwartego miejsca z ostatniego EuroBasketu było bardzo trudne. Ta presja objawiała się również w tym, iż ze względu na pewną formułę kwalifikacje do Mistrzostw Europy graliśmy w kratkę. Następnie sytuacja z Jeremim Sochanem, który ostatecznie nie mógł wziąć udziału w EuroBaskecie. Myślę, iż sporo kibiców i wszystkich fanów koszykówki wiązało z jego występem określone nadzieje, więc niejako musieliśmy się w pewien sposób też mentalnie przebudować przed samym turniejem, ale zrobiliśmy to. Trener Igor Milicić wraz ze swoim sztabem szkoleniowym jest osobą absolutnie doświadczoną. Wiedzieliśmy też, iż zawodnicy tacy jak Mateusz Ponitka czy Michał Sokołowski, czyli ci powiedzmy przywódcy naszej kadry, wiedzą na czym polega specyfika tego typu trudnych, ciężkich turniejów. Wiedzą, iż najważniejszą sprawą jest to nie jak grasz w okresie przygotowawczym, jaką prezentujesz formę, tylko wtedy kiedy rzeczywiście z tą formą musisz trafić, czyli na samym turnieju. W tym sensie nasz sztab, również sztab medyczny, fizjoterapeuci, trenerzy przygotowania motorycznego, oni wiedzieli jak przygotować tych chłopaków na ciężką batalię i to zrobili. Trafiliśmy z formą we właściwym czasie. Mateusz Ponitka tradycyjnie jako kapitan był osobą charyzmatyczną, prawdziwym przywódcą i też kreował tradycyjnie bardzo dobrą atmosferę w szatni dla całej drużyny.

Podczas naszej rozmowy padło już imię i nazwisko trenera, czyli Igora Milicicia. Jaki będzie los trenera po EuroBaskecie 2025?

- Trener ma istotny kontrakt z nami do czerwca 2026 roku. Ustaliliśmy z trenerem, iż bierze odpowiedzialność za kadrę w kontekście gier kwalifikacyjnych do Mistrzostw Świata 2027 w Katarze. Jesteśmy umówieni na kontynuację, na ciągłość i w tym sensie cieszę się, iż dalej będziemy pracować razem. Już na spokojnie jak opadnie kurz bitewny to porozmawiamy też o przyszłości. Budowanie kadry narodowej w kontekście, w perspektywie kilkuletniej nie jest na pewno procesem łatwym. Powoli też, co jest istotne musimy wciągać do tych graczy, którzy „ciągną” kadrę zawodników młodszych, graczy mniej doświadczonych. Po to, aby zaznajamiali się ze specyfiką gry zarówno w okienkach jak i na turniejach głównych. To jest długotrwały proces. Mateusz Ponitka czy Michał Sokołowski też do tej kadry kiedyś wchodzili. Trener Igor Milicic ma pełną świadomość tego faktu. Mamy też spore rezerwy, myślę zarówno jeżeli chodzi o taki graczy jak Sochan czy Igor Milicić junior, ale również perspektywiczną ciekawą młodzież. Przypomnę, iż ćwiczył z kadrą Tymoteusz Sternicki. Gdyby nie kontuzja prawdopodobnie na zgrupowaniu byłby również Jakub Szumert. W związku z tym myślę, iż perspektywa budowy tej kadry jest interesująca i jesteśmy z trenerem Miliciciem umówieni, żeby to realizować.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Po 16 latach mieliśmy EuroBasket, za rok mamy Mistrzostwa Świata w koszykówce 3x3, ale czy Polski Związek Koszykówki będzie się starał o inną dużą imprezę rangi 5x5?

- Oglądanie koszykówki na tym poziomie podoba się ludziom. Dobrze by było, jak to powiedział w jednym z wywiadów prezes Łukasz Koszarek, żeby raz na 10 lat tego typu wydarzenie gościło nad Wisłą. Mamy bardzo dobre relacje z FIBA, znakomite recenzje i oceny ze świata po rundzie w Katowicach, więc gdy tylko będzie taka możliwość to na pewno będziemy się starali przyciągnąć do Polski imprezę rangi Mistrzostw Europy czy być może Mistrzostw Świata.

Idź do oryginalnego materiału