Mówisz "siatkarska reprezentacja Holandii", myślisz "Nimir Abdel-Aziz". 33-letni atakujący uznawany jest za jednego z najlepszych zawodników na świecie, ale to nie na nim opiera się teraz gra środowych rywali Polaków w mistrzostwach świata w Manili. Joel Banks do samego końca liczył na jego powrót do drużyny, ale się go nie doczekał. U brytyjskiego szkoleniowca hasło "Polska" wywołuje zaś mieszane odczucia, a o swoim krótkim pobycie w tym kraju chce rozmawiać tylko do pewnego stopnia.
REKLAMA
Zobacz wideo "Celem chłopaków jest złoto". Mateusz Bieniek o mistrzostwach świata siatkarzy
Trener Holendrów poczuł ulgę po zwolnieniu przez polski klub. Zakaz patrzenia na Polaków
Wielka Brytania to w środowisku siatkarskim całkowita egzotyka i dlatego też niektórzy otwierali szeroko oczy ze zdumienia, gdy latem 2022 roku PGE Skra Bełchatów ogłosiła zatrudnienie Banksa. Dla byłego trenera belgijskiego Noliko Maaseik, który prowadził wówczas też reprezentację Finlandii, praca w utytułowanym polskim klubie miała być wielką przygodą i wyzwaniem. Nie dotrwał jednak choćby do końca fazy zasadniczej sezonu - pod koniec stycznia i 14 porażkach został zwolniony. A kilka miesięcy później, na antenie radia Rundfunk Berlin-Brandenburg, opowiedział nieco o kulisach tego okresu widzianych z jego perspektywy.
- Czułem rozczarowanie, iż sezon zakończył się dla mnie tak wcześnie, ale jednocześnie poczułem ulgę, iż mogę opuścić to bardzo toksyczne środowisko. Niestety, w klubie panował bałagan. O niektórych rzeczach wiedziałem już w momencie, kiedy tam przyjechałem, ale były też takie, o których dowiedziałem się dopiero później - zaznaczył wówczas.
Od tego sezonu jest trenerem Holendrów i w tej roli po raz drugi w ciągu nieco trzech miesięcy (w czerwcu przegrali w Lidze Narodów 1:3) zmierzy się z drużyną prowadzoną przez Nikolę Grbicia. Jakie wspomnienia przychodzą mu na myśl o Polsce?
- To był bardzo trudny okres dla klubu, a różne rzeczy nie układały się po mojej myśli z wielu powodów. Dobrze było zobaczyć, iż potem sytuacja w klubie wydawała się ustabilizować. Nie mam zbyt dobrych wspomnień z pobytu w Skrze, ale bardzo dobrze wspominam zawodników, sztab szkoleniowy i siatkarskich kibiców. Bo siatkówka w Polsce jest niesamowita. To coś niewiarygodnego. Ogromna liczba fanów rozumiejących tę grę, mecze transmitowane na żywo. To naprawdę światowy top. Był to więc dla mnie trudny czas, ale też jednocześnie to doświadczenie pod pewnym względem dawało mi euforia - przyznaje 50-latek w rozmowie z grupką polskich dziennikarzy na Filipinach.
Gdy pytam, czy powiedziałby nieco więcej o wspomnianych "wielu powodach", to zaznacza, iż nie chciałby poruszać tego tematu. Same dobre wspomnienia ma jak na razie z obecnych MŚ. Holendrzy zgodnie z planem wygrali z Rumunami oraz Katarczykami i są już pewni awansu do 1/8 finału. W środę zagrają z Polakami o awans z pierwszego miejsca w tabeli.
- Wiemy, iż w spotkaniu z nimi poziom będzie 10 razy wyższy. Polska to fantastyczny zespół z wielkimi gwiazdami i musimy skupić się na naszej grze, bo jeżeli będziemy patrzeć na rywali, to możemy być przytłoczeni ich klasą, mocą i jakością - opisuje szczerze Banks.
Stwierdza też, iż jego zajmująca 19. miejsce w światowym rankingu drużyna potrzebuje meczów i to na bardzo wysokim poziomie. W środę właśnie taki ją powinien czekać, bo Biało-Czerwoni są na czele zestawienia FIVB.
- To najwyższy poziom i sądzę, iż możemy teraz grać niemal z całkowitą swobodą. Ten mecz nie będzie dla nas rozstrzygający. Takimi były spotkania z Katarem i Rumunią. Mam nadzieję, iż zagramy dobre spotkanie przeciwko Polsce i zobaczymy, na kogo trafimy w 1/8 finału - zaznacza Brytyjczyk.
Trener rywali Polaków czekał na swojego lidera do samego końca. "Leon? Nie ma takiej opcji"
Gdy pytam, czy oglądał pierwszy set ekipy Grbicia w meczu z Rumunią, który zakończył się dopiero wynikiem 34:32, to szkoleniowiec Belgów wychwala rywali Polaków, ale też nie jest specjalnie zaskoczony tym, iż tak dobrze się wówczas spisali.
- Wiele drużyn gra przeciwko Polakom fantastycznie, bo nie mają nic do stracenia. Wszyscy przeciwnicy drużyny trenera Grbicia idą na całość i mają dobry początek meczu - podkreśla.
A po chwili uśmiecha się po pytaniu o największy atut Biało-Czerwonych i zawodnika, którego trzeba zatrzymać.
- Nie będziemy skupiać się na jednym siatkarzu. Siłą Polaków jest ich jakość. Oni mogliby wybrać 14 innych zawodników i mieliby kolejny niesamowity zespół, bo tak wielu dobrych siatkarzy gra w PlusLidze. O niektórych z nich kibice (spoza Polski - red.) nigdy nie słyszeli, ale są niesamowici. Uważam, iż Polska jest w bardzo komfortowym położeniu - mogliby mieć może choćby i cztery zespoły i wciąż byłyby one bardzo dobre - komplementuje Banks.
Nie jest zaś żadnym problemem, by wskazać zawodnika, który od wielu lat jest liderem Holendrów. To Nimir, na którego barkach spoczywała głównie zawsze odpowiedzialność za zdobywanie punktów. Tego lata jednak słynny atakujący zrobił sobie przerwę od występów w kadrze. Gdy pytam o poszukiwania nowego Nimira, to trener "Pomarańczowych" uśmiecha się delikatnie.
- Wszyscy w naszym kontekście myślą o nim i to normalne. To fantastyczny gracz światowej klasy, który wiele dał drużynie narodowej. Przyjęliśmy ze zrozumieniem, gdy powiedział, iż chce odpuścić występy w tegorocznej Lidze Narodów i zostawiliśmy mu otwarte drzwi. Ale nie zdążył się przygotować fizycznie pod kątem MŚ, by pomóc drużynie, więc zgodziliśmy się, iż będziemy występować w Manili z dwójką innych atakujących - relacjonuje Banks.
Przyznaje on, iż w pewnym stopniu próbował początkowo przekonywać największą gwiazdę swojej drużyny. Zapewnia, iż komunikacja przebiegała bardzo dobrze.
- Zaznaczył, iż potrzebuje trochę wolnego i chciał spróbować wrócić na MŚ. Rozmawialiśmy niemal co tydzień i w pewnym momencie stwierdził, iż nie da rady być gotowym fizycznie. Zgodziliśmy się, iż to nie był adekwatny moment na jego powrót. Teraz skoncentruje się na sezonie klubowym, a drzwi do kadry pozostają dla niego otwarte pod kątem przyszłości - zapewnia szkoleniowiec.
Nikt nie ma wątpliwości, iż Nimir był dotychczas bezsprzecznie liderem Holendrów i wielu przedstawicieli polskiej drużyny opisuje jego nieobecność jako ogromną stratę. Z nieco innej perspektywy patrzy na to Wilfredo Leon.
- Jak duża to strata dla Holendrów? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, bo po pierwsze, nigdy nie grałem z drużyną z Nimirem w składzie i nie wiem, jak wygląda to pod kątem jego relacji z innymi zawodnikami. Jako lider punktowy to oczywiście wielka strata, ale też trzeba byłoby spytać trenera rywali, czy chce stawiać na wariant drużyny z jednym zawodnikiem, na którym opiera się gra w ataku, czy też chce postawić na większy balans pod tym względem. Trzeba byłoby też spytać pozostałych zawodników, jak oni do tego podchodzą - wskazuje jeden z liderów Biało-Czerwonych.
Rozgrywający Marcin Komenda z kolei zwraca uwagę, iż będący pod nieobecność Nimira pierwszy atakujący Michiel Ahyi spisuje się dobrze.
- Na pewno więc Holendrzy zaryzykują i - tak, jak wszystkie zespoły przeciwko nam - postawią wszystko na jedną kartę, dając z siebie maksa na zagrywce. A jeżeli ta zagrywka im "siądzie", to na pewno będzie też trudny pojedynek - analizuje kapitan Bogdanki LUK Lublin.
W barwach mistrza Polski występował w poprzednim sezonie nie tylko z Leonem i innym kadrowiczem, atakującym Kewinem Sasakiem, ale też jednym z reprezentantów Holandii - Benniem Tuinstrą. 25-letni przyjmujący podkreśla, iż jego drużyna narodowa jest nową grupą.
- Musimy dać z siebie 100 procent albo choćby więcej, by wygrać choćby seta z Polską - przyznaje szczerze.
Poproszony zaś o opisanie Leona, wskazuje wielką koncentrację i spokój jako główne atuty swojego niedawnego klubowego kolegi. Gdy pytam, jak zatrzymać tego zawodnika, to Tuinstra z uśmiechem przyznaje: "Nie ma takiej opcji. Nie ma takiej opcji".
Za nieco słabszy element Leona uchodzi przyjęcie, a asystent Grbicia Marcin Nowakowski wskazuje jako największy atut Holendrów właśnie zagrywkę. Co jest ich największym problemem? Słabsza forma Tuinstry i niedokładne rozegranie do skrzydeł.
- To może być poważny test dla nas, ale jeżeli zagramy na swoim poziomie, to w tej grupie nikt nie jest dla nas bardzo groźnym przeciwnikiem - zaznacza członek sztabu szkoleniowego wicemistrzów olimpijskich z Paryża, którzy w dwóch dotychczasowych meczach w Manili nie stracili seta. I nie kryją, iż chcą, by ten stan rzeczy się nie zmienił po środowym pojedynku. Ten rozpocznie się o godz. 12 czasu polskiego.