Potężny cios w obóz Lewandowskiego. Tak mieli uknuć intrygę. "Maskarada"

2 godzin temu
- Niespotykana maskarada długo knutej intrygi - mówi mecenas Krzysztof Ways, gdy pytamy go o ostatnią rozprawę między jego klientem Cezarym Kucharskim a oskarżającym byłego menedżera o szantaż i upublicznienie poufnych dokumentów Robertem Lewandowskim. Co się za tym kryje? Dlaczego jeden ze świadków będzie przesłuchiwany znacznie dłużej niż kapitan kadry?
Robert Lewandowski kontra Cezary Kucharski. Do niedawna wydawało się, iż to będą główni bohaterowie procesu, w którym gwiazda Barcelony oskarża swego byłego menedżera m.in. o szantaż i upublicznienie poufnych dokumentów. Kucharski już podczas przesłuchiwań przez prokuraturę odmówił składania wyjaśnień, więc ta w akcie oskarżenia oparła się na zeznaniach piłkarza, jego żony i najbliższych. Oni także byli już świadkami w sądzie - do tej pory najdłużej przesłuchiwanym był sam Lewandowski. Jednak podczas tych pierwszych rozpraw często musiało być wymieniane także nazwisko Kamila Gorzelnika, dobrego kolegi piłkarza i doradzającego mu prawnika, bo teraz to on wydaje się być osobą, która w tej sprawie najbardziej interesuje sąd, obrońców Kucharskiego, prokuraturę, czy pełnomocników pokrzywdzonego.


REKLAMA


Zobacz wideo Lewandowski po 7 godzinach przesłuchań. Do sądu nie będzie musiał wracać


Trzeci termin dla kluczowego świadka?
Lewandowski był pierwszym wezwanym przez sąd świadkiem - to było jeszcze przed wakacjami. Piłkarz zeznawał dwa dni, łącznie przez 12 godzin. niedługo po nim na pytania stron odpowiadała też jego żona, Anna Lewandowska.
I to po spotkaniu z nimi sąd zmienił swoje pierwotne plany. Skorzystał z wyznaczonego we wrześniu terminu dla przyjaciela piłkarza, Tomasza Zawiślaka, ale z jednego dnia wrześniowych przesłuchań Kamila Gorzelnika, zrobił dwa październikowe. Rozprawy odbyły się pod koniec ubiegłego miesiąca i najwyraźniej te posiedzenia nie wyjaśniły wszystkiego. Prowadzący sprawę Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia potwierdził nam, iż w listopadzie jeszcze raz zaprosi Gorzelnika na przesłuchanie.
W ten sposób Gorzelnik najdłużej ze wszystkich będzie opowiadał o tym, co działo się wokół Kucharskiego i Lewandowskiego. Dlaczego to na nim najmocniej skupia się teraz uwaga wszystkich stron procesu? Odpowiedź kryje się prawdopodobnie w łączącej go z Kucharskim i Lewandowskim historii, a także w ostatnich wpisach piłkarskiego agenta.


"Tam musiało dojść do jakiejś niespotykanej maskarady"
Po tym, jak Gorzelnik stawił się przed sądem, Kucharski napisał na platformie X tak: "Dwa dni, ok. 9h przesłuchania adwokata Kamila Gorzelnika przed Sądem! Dowiedziałem się, iż przez ponad rok negocjowałem nie z adwokatami Roberta Lewandowskiego tylko z jakimiś przebierańcami!".
O co byłemu menedżerowi chodzi? Nikt nie chce przekazywać szczegółów, bo proces na wniosek strony pokrzywdzonego Lewandowskiego jest niejawny. Od obozu Kucharskiego dostaliśmy tylko ogólne stwierdzenie:


- Jest coraz ciekawiej, coraz bardziej zaskakująco w kontekście tego, co działo się przed nagranymi rozmowami obu panów. Tam musiało dojść do jakiejś niespotykanej maskarady, długo knutej intrygi przez osoby, które podszywały się pod pełnomocników jednej ze stron. Nie mogę jednak nic konkretnie powiedzieć, bo jawność procesu jest wyłączona - przekazał nam Krzysztof Ways, obrońca Kucharskiego.
Gdy pytamy o ten wpis stronę Lewandowskiego, ta sygnalizuje tylko, iż takie wrzutki już są formą upubliczniania własnej wizji tego, co dzieje się na sali sądowej, łamią niejawność procesu i nie będzie z nimi prowadzona publiczna polemika.


Być może znaczenie wypowiedzi strony Kucharskiego tłumaczy rola, jaką Gorzelnik odegrał w całej sprawie. Oprócz tego, iż jest dobrym kolegą Lewandowskiego, to jest również magistrem prawa i osobą, która doradzała "Lewemu" podczas interesów od strony prawnej. Gorzelnik był zaangażowany w działalność spółki RL Management, a potem - w 2017 roku, po odejściu Kucharskiego - został jej prezesem. I to sprawa tej spółki stała się przedmiotem konfliktu między stronami.
Według informacji przytaczanych przez "Der Spiegel", to dzięki zastosowaniu odpowiednich "sztuczek" prawnych, spółka nie musiała odprowadzać podatków od dochodów z praw do wizerunku. Stało się tak dzięki transakcji z nowo powstałą spółką Blue Oyster, należącą do żony piłkarza. Pożyczono jej 2,5 mln euro, za które Blue Oyster zapłacił wekslem. Po kilku dniach RL Management objęła mniejszościowy pakiet udziałów w Blue Oyster i zapłaciła za nie 2,5 mln euro - było to przeniesienie roszczenia o spłatę pożyczki na Blue Oyster. W związku z tym firma Lewandowskiej została wierzycielem i dłużnikiem jednej pożyczki. Umowę po stronie RL Management podpisał Kucharski, po stronie Blue Oyster - Gorzelnik.
niedługo po tych zabiegach Blue Oyster przestała istnieć, a w raportach RL Management transakcję odnotowano jako stratę. "Dzięki Kamilowi uniknąłem płacenia podatku" - miał napisać potem Lewandowski do Kucharskiego. Dodajmy, iż wszystko odbyło się zgodnie z wówczas obowiązującym prawem, o czym pisaliśmy na Sport.pl szczegółowo.
Powrót do przeszłości, czyli rozmowy o porozumieniu
Kucharski sygnował tę transakcję, ale potem pozwał RL Management i Gorzelnika za "doprowadzenie do znacznego uszczuplenia środków spółki, bez podstaw prawnych". Były agent chciał też rozliczyć się z RL Management po swoim wyjściu ze spółki, dostać pieniądze za swoją część udziałów, czy też za wniesione do niej prawa do wizerunku Lewandowskiego. Zgłaszał też, iż jego zdaniem w spółce dochodziło do nieprawidłowości i on może mieć z tego tytułu problemy. Jak potem na spotkaniu usłyszał Lewandowski, pytając, za co agent tak adekwatnie chce jeszcze pieniądze: - Za to - w dwóch zdaniach - iż będę krył do końca życia, iż jesteś i twoja żona oszustami podatkowymi - wyłuszczył Kucharski. Podczas tej nagranej rozmowy w restauracji Baczewski piłkarz zapewniał swojego byłego agenta, iż ma zrobione swoje analizy podatkowe i on oraz spółka nie mają się czego obawiać, bo wszystko zostało przeprowadzone zgodnie z prawem.


Sprawa rozliczenia Kucharskiego w pewnym momencie ciągnęła się już adekwatnie wyłącznie między prawnikami obu zwaśnionych stron. Przygotowano choćby porozumienie, w które trzeba było tylko wpisać ostateczną kwotę - pracowała przy nim kancelaria Matczuk, Wieczorek i Wspólnicy (MWW), w której przez dobrych parę lat Gorzelnik świadczył swe usługi jako partner. To dlatego Kucharski przyszedł do tej kancelarii, chcąc omówić sprawy doradztwa prawnego i podatkowego, świadczonego przez lata przez Gorzelnika. W ich wyniku - jak twierdził - został poszkodowany. Ten wątek opisywaliśmy TU.
Pytaliśmy wówczas kancelarię MMW o tę sprawę. Potwierdziła nam, iż reprezentowała piłkarza w części rozmów przy porozumieniu, ale ze względu na tajemnicę adwokacką o szczegółach informować nie mogła.
To mocne osadzenie Gorzelnika w historii między Lewandowskim i Kucharskim budzi prawdopodobnie wiele pytań od każdej ze stron procesu. Zważywszy na funkcję Gorzelnika i tajemnicę adwokacką, nie o wszystkim może on też prawdopodobnie mówić.
Taktyka obu stron: szantaż vs negocjacje
Czy przywoływany wyżej wpis Kucharskiego oraz krótki komentarz jego obrońcy o "maskaradzie" można łączyć z dawnym wątkiem procedowania porozumienia między agentem i piłkarzem? Na to wskazuje logika. Możliwe, iż strona Lewandowskiego ma na temat ówczesnych zdarzeń inną optykę - taką, iż nikt żadnych biznesowych negocjacji wówczas nie prowadził. A jeżeli już, to nie były one legitymizowane przez piłkarza.


Mogłoby się to zgadzać z taktykę procesową przyjętą przez obie strony. Strona Lewandowskiego oskarżyła Kucharskiego m.in. o szantaż i próbę wyłudzenia pewnej kwoty pieniędzy w zamian za spokój piłkarza. Nie chce łączyć tego wątku z rozliczeniami czy porozumieniami, traktując to jako osobne sprawy i skupia się na samym możliwym przestępstwie. Obóz Kucharskiego tłumaczy, iż do żadnego szantażu nie doszło, bo panowie prowadzili rozmowy w sprawie rozliczenia spółki i tych spraw oddzielać nie można.
jeżeli trzeci dzień zeznań Gorzelnika wyczerpie temat, następnymi wezwanymi w sprawie mogą być kolejne osoby przesłuchiwane niegdyś przez prokuraturę, których zeznania pomogły stworzyć akt oskarżenia. To choćby Radosław Miros i Emil Jędrzejewski. Pierwszy to mąż siostry Lewandowskiego, a prywatnie szef firmy szyjącej garnitury. Drugi to dobry znajomy rodziny Lewandowskich, a przy tym lekarz. Jego nazwisko medialnie wypłynęło głównie za sprawą Onetu, którego dziennikarze opisywali śledztwo w sprawie handlu dyplomami studiów jednej z uczelni w Łodzi. Główny podejrzany w sprawie, ówczesny kanclerz uczelni Zbigniew D., został przyłapany na gorącym uczynku i przyznał się do winy. W jego telefonie była też korespondencja ze znanymi piłkarzami i ich bliskimi. Wśród wiadomości były te dotyczące dyplomu magisterskiego dla Lewandowskiego - policja znalazła choćby zdjęcie magisterki piłkarza z pieczątką Uczelni Nauk Społecznych, a zdjęcie zawodnika na ten dyplom miał dostarczyć Zbigniewowi D. właśnie Jędrzejewski. Co interesujące osobą, która kiedyś poznała Lewandowskiego z Jędrzejewskim, był... Kucharski.
Idź do oryginalnego materiału