"Zdarzyło mi się być świadkiem wewnętrznych spraw, o których informowano media bez wcześniejszego powiadomienia osób zaangażowanych. Ostatnim incydentem był wywiad na żywo dla TVP, w którym prezydent powiedział, iż nie jest zadowolony z mojej pracy" - napisał w oświadczeniu opublikowanym przez "Dagbladet" Stoeckl. I dodał, iż "jest zbyt wiele rzeczy, które są sprzeczne z osobistymi wartościami i przekonaniami", by mógł pozostać w PZN. Pełne oświadczenie można przeczytać tutaj.
REKLAMA
Tłem tej decyzji są słowa Małysza, który w programie "Trzecia Seria", mówił o tym, iż "jest trochę rozczarowany" pracą Stoeckla i przyznawał, iż szef polskich skoków i kombinacji mógł się znaleźć za blisko sztabu kadry skoczków. Stoeckl próbował się z nim skontaktować, wysłał e-maila, na którego Małysz odpowiedział kolejnym wywiadem - w "Misji Sport", programie "Przeglądu Sportowego Onet". Teraz Austriak miał już dość i nie wytrzymał, zdecydował, iż odchodzi.
Zobacz wideo Coming out polskiego skoczka! Kosecki: Mega szanuję taką postawę
"To dla niego sytuacja nie do obrony". Autor artykułu o rezygnacji Stoeckla przemówił
- Fakt, iż tak szanowany przez wszystkich Stoeckl odchodzi po zaledwie pół roku trzeba nazwać bombą - wskazuje w rozmowie ze Sport.pl dziennikarz "Dagbladet" Tore Ulrik Bratland. To on jest autorem artykułu, w którym Stoeckl przekazał informację o swojej rezygnacji. - Podobna sytuacja w Norwegii spowodowałaby ogromny chaos. Kiedy prezes związku publicznie krytykuje dyrektora sportowego, to dla niego sytuacja nie do obrony. Prezes obnaża cię wtedy z autorytetu - dodaje.
- Mamy taką niepisaną zasadę, iż w Norwegii takie sprawy powinny być omawiane za zamkniętymi drzwiami. Kiedy Małysz przemówił, zrozumiałem, iż ostatnie słowo w tej sprawie jeszcze nie padło. Małysz i Stoeckl to dwie najbardziej szanowane postacie w skokach narciarskich. Jednak komunikacja pomiędzy nimi ewidentnie nie była wystarczająco dobra i skończyło się, jak się skończyło - ocenia Norweg.
"To zrozumiałe, iż sytuacja w polskich skokach robi się dość rozpaczliwa"
Jak w Norwegii mówi się o sprawie konfliktu Małysza ze Stoecklem i odejścia Austriaka? - Reakcje pośród ekspertów w Norwegii przynoszą pytania, dlaczego Małysz bezpośrednio łączył wyniki ze Stoecklem, a nie z Thomasem Thurnbichlerem. Rolą Stoeckla nie było właśnie, żeby myśleć bardziej w dłuższej perspektywie? - pyta Bratland.
- W Norwegii wiele osób śledzi to, co dzieje się w polskich skokach. Polacy tworzą niesamowitą atmosferę na zawodach nie tylko u siebie, ale też np. na Holmenkollen. Ci, którzy oglądają tu skoki, mają spory szacunek wobec Polski. Jednak wyniki w tej chwili nie wyglądają zbyt dobrze. To zrozumiałe, iż sytuacja robi się dość rozpaczliwa - podsumowuje Tore Ulrik Bratland.
PZN zapowiedział wydanie komunikatu ws. Stoeckla jeszcze w piątek wieczorem. Ze związku dowiedzieliśmy się, iż Stoeckl przesłał list do Adama Małysza, w którym zwraca się do niego i wszystkich członków zarządu. - Pismo od Alexa zostało skierowane do Prezesa i wszystkich członków Zarządu PZN, więc na pewno w najbliższym czasie dojdzie do spotkania tego gremium w celu wyjaśnienia sytuacji i podjęcia jakiś dalszych decyzji - przekazał nam Tomasz Grzywacz, sekretarz generalny PZN. Adam Małysz na razie nie odpowiedział na próby kontaktu, ma wyłączony telefon. W piątek przebywał w Austrii, na mistrzostwach świata w narciarstwie alpejskim w Saalbach.