Polska ma swojego Michaela Jordana. To nie żart. "Duma narodowa"

9 godzin temu
- Niektórzy czują powołanie, by zostać księdzem, inni, by jechać z humanitarną misją do Afryki, a Mateusz Ponitka chce wprowadzić polską koszykówkę na salony. On jest Michaelem Jordanem polskiej koszykówki i nie chodzi o umiejętności, ale o styl zarządzania grupą - mówi o kapitanie kadry koszykarzy Rafał Juć, skaut Denver Nuggets.
Najpierw dwa wpisy z serwisu X. Pierwszy, autorstwa Mateusza Lelenia z TVP Sport. "Mateusz Ponitka to musi być dla kibica europejskiego ktoś na miarę piłkarza Shaqiriego. Nie zawsze wiadomo, w jakim klubie gra, ale na wielkiej imprezie staje się magikiem". Drugi, napisany przez profil Ball in Europe: "Gdyby Mateusz Ponitka dał się zahipnotyzować i w każdym meczu, w którym gra, myślał, iż gra dla Polski na EuroBaskecie, mówilibyśmy o nim jako o jednym z 10 najlepszych zawodników w historii sportu, a nie tylko koszykówki".


REKLAMA


Zobacz wideo Gortat o pracy w NBA: Starałem się to udowodnić każdemu trenerowi - władzę trzeba zdobyć


Jakże celne, jakże piękne są to stwierdzenia. Porównanie Mateusza Ponitki do Xerdana Shaqiriego jest idealne. Szwajcarski piłkarz, tak jak polski koszykarz, grał w kilku markowych klubach w silnych ligach, ale jego kariery nie śledzi się z zapartym tchem. Natomiast, gdy przychodzi piłkarskie Euro lub mistrzostwa świata, on zawsze błyszczy. Zdobywa ważne i efektowne bramki, zdarzyło mu się ustrzelić hattricka, jest symbolem szwajcarskiej reprezentacji.
Twarzą i symbolem koszykarskiej reprezentacji Polski jest z kolei Ponitka, który, grając dla drużyny narodowej, wznosi się na wyjątkowy, niesamowity poziom. Wchodzi w nową, wyjątkową rolę – przywódcy, lidera, kapitana, który trafia częściej, walczy mocniej i gra mądrzej. - Z tego, co Mateusz prezentuje na ostatnich EuroBasketach, bije duma narodowa i motywacja emocjonalna. Niektórzy czują powołanie, by zostać księdzem, inni, by jechać z humanitarną misją do Afryki, a Mateusz Ponitka chce wprowadzić polską koszykówkę na salony – mówi Rafał Juć, skaut Denver Nuggets, który ewolucję kapitana reprezentacji obserwuje od początku jego kariery.


Mateusz Ponitka w reprezentacji Polski wchodzi na wyższy poziom
32-letni Ponitka za koszykówką objechał pół Europy – grał w Belgii, Turcji, Hiszpanii, Rosji, Grecji i Serbii. Grał w klubach walczących o trofea, grał w średniakach aspirujących do czołówki. Był wszędzie, widział wszystko. A jak się prezentował?
Średnie Ponitki z siedmiu sezonów, które rozegrał w Eurolidze, to 7,2 punktu, 4,7 zbiórki oraz 2,1 zbiórki. Przeciętne statystyki z poprzedniego sezonu i rozgrywek EuroCup z Bahcesehir Koleji, to 9,4 punktu, 4,2 zbiórki i 1,8 asysty. I adekwatnie nie ma sensu wyliczać kolejnych sezonów, bo takie są osiągnięcia Ponitki – jeden powie, iż solidne, drugi, iż przeciętne, a wszyscy zgodzą się, iż niezbyt spektakularne.


Reprezentacja Polski? 13,4 punktu, 5,3 zbiórki i 5,7 asysty na poprzednim EuroBaskecie 2022, kiedy Polacy zajęli sensacyjne czwarte miejsce. I 18 punktów, 8,5 zbiórki oraz 3,8 asysty w trwającym turnieju, w którym Biało-Czerwoni dotarli już do ćwierćfinału, w którym we wtorek zmierzą się z faworyzowaną Turcją. Gołym okiem widać, iż w reprezentacji Polski Ponitka wchodzi na wyjątkowy poziom.
Mateusz Ponitka to Michael Jordan polskiej koszykówki
Dlaczego? - Mam wrażenie, iż w ostatnich latach coś się zmieniło, iż nadszedł moment, w którym Mateusz poczuł misję – mówi Juć. – Kilka sezonów temu miał poważny uraz nosa, grając w Hiszpanii, potem ze względu na wojnę w Ukrainie zakończył występy w Rosji, gdzie był kapitanem i kluczowym graczem Zenita Sankt Petersburg, do tego doszedł jeszcze publiczny konflikt z Marcinem Gortatem. Wygląda na to, iż w ostatnich latach, może w związku z tymi wydarzeniami, Mateusz trochę przedefiniował swoje wartości.


- Zaczął brać większą odpowiedzialność za drużynę narodową, chętnie został twarzą całego zespołu, zmienił się jako lider – zauważa ekspert. - Nie boję się powiedzieć, iż Mateusz Ponitka jest Michaelem Jordanem polskiej koszykówki i nie chodzi o umiejętności, ale o styl zarządzania grupą. Jest to lider niesamowicie wymagający, który od siebie i od wszystkich dookoła oczekuje perfekcji. Ale kiedyś tak nie było.
- Pamiętam, jak byłem w sztabie Mike’a Taylora i trener zwracał Mateuszowi uwagę, iż nie może być tak negatywny, jak schodzi z boiska, iż za mocno, jakby ze złością, przybija piątki kolegom – opowiada Juć. - Ponitka potrafił krytykować graczy z zespołu, konfrontować się z nimi, gdy widział brak zaangażowania. Zdarzało się też, iż innych koszykarzy w pewien sposób testował. Ale z drugiej strony – zawsze dawał przykład swoją etyką pracy, gotowością do poświęcenia, taką brutalną wręcz motywacją. I prawda jest taka, iż to wszystko daje efekty, bo w reprezentacji Polski niektórzy gracze robią więcej, niż mogą, także ze względu na Mateusza.


Od zera do 100 km/h przyspiesza w mgnieniu oka
Z czego wynika fakt, iż w koszykówce klubowej rola Ponitki jest inna? Dlaczego kapitan reprezentacji na co dzień nie gra tak spektakularnie? - Najbliżej lidera i roli, jaką pełni w kadrze Polski, Mateusz był w Zenicie – w drużynie, która walczyła o awans do Final Four Euroligi, był kapitanem, graczem pierwszej piątki, miał specjalne zadania. Ale koszykówkę klubową z reprezentacyjną trudno porównywać, bo w rozgrywkach narodowych nie ma czasu w eksperymenty, to trochę jak amerykańskie March Madness – każdy mecz traktujesz, jakby był twoim ostatnim i musisz go wygrać, w jakikolwiek możliwy sposób. I Mateusz Ponitka jest mistrzem podejmowania decyzji, czytania gry, łamania gry, łamania rywala – mówi Juć.
- Na EuroBaskecie rozgrywasz maksymalnie dziewięć meczów na przestrzeni dwóch tygodni. W lidze, w zależności od tego, gdzie grasz, po kilkadziesiąt, a w NBA choćby ponad 100 w sezonie. Masz inny rozkład talentów w zespole, składy są inaczej zbudowane, inaczej się też takie drużyny prowadzi. W meczach ligowych wygrywa się systemem, realizacją założeń, szerokim składem, trzymaniem graczy "pod prądem". A w reprezentacji trzeba nacisnąć na odpowiednie guziki – postawić na najlepszych ludzi, zbudować ich i dać im grać. I Mateusz jest jednym z tych, który gra – na obecnym EuroBaskecie średnio po 32 minuty. To też jest różnica, bo w drużynie ligowej graczy się aż tak nie eksploatuje.
- EuroBasket to krótki, intensywny turniej – kontynuuje Juć. - Tu nie ma czasu w wchodzenie w rytm, trzeba się adaptować natychmiast. I Mateusz jest takim kozakiem dlatego, iż od zera do 100 km/h przyspiesza w mgnieniu oka. Inni potrzebują do tego odpowiedniego rywala, dobrego ustawienia, przygotowanej dla siebie zagrywki, a Ponitka sam wie, co ma zrobić, by pomóc drużynie. Wie, jak rozłożyć siły, jak kontrolować przewinienia, jak wytrzymać fizyczną walkę i jak zachować spokój i opanowanie w końcówkach.
Mecz z Turcją to wyjątkowe spotkanie dla Mateusza Ponitki
Juć tłumaczy kolejne różnice między koszykówką klubową i reprezentacyjną. – Chodzi też o intensywność gry. Mateusz w każdym meczu reprezentacji poświęca swoje ciało - walczy o każdą zbiórkę, ląduje na parkiecie, skacze na stolik sędziowski i jest w stanie utrzymać to dzień po dniu przez dwa tygodnie. Ale w okresie ligowym, który ciągnie się przez długie miesiące, jest to po prostu niemożliwe. Siłą rzeczy pojawią się szczyty i dołki fizyczne i mentalne. Ponitka, jako weteran, musi zarządzać swoim ciałem, swoją motywacją, swoim głodem. W kadrze, teraz, jest zdrowy i w świetnej dyspozycji, co pozwala mu na świetną grę.


Juć zauważa też, jak Ponitka zmieniał się przez lata, jak jego podejście do kwestii zarządzania drużyną ewoluowało. - Mateusz już choćby w młodym wieku miał głód wygrywania i pęd do zwycięstw, ale może nie do końca wiedział, jak to przełożyć na zespół i na bycie liderem. Kiedyś, mam wrażenie, miał takie nastawienie "ja kontra reszta świata" i miał motywację negatywną, dolewał oliwy do ognia. Dziś jest twarzą polskiej koszykówki, jej motorem napędowym. Do tego ma otoczenie, w którym świetnie się czuje, bo mamy w reprezentacji ciągłość składu – tego samego trenera, ten sam system, niewielkie zmiany w składzie – kończy Juć.
We wtorek Ponitka z kolegami podejmie kolejne duże wyzwanie w swojej reprezentacyjnej karierze – w ćwierćfinale EuroBasketu Biało-Czerwoni zagrają z Turcją, która w trwającym turnieju ma bilans 6-0. Rywale mają gwiazdę NBA i doświadczonych graczy z Euroligi, są faworytem. Ale dla Ponitki – z racji tego, iż na co dzień gra i mieszka w Turcji – będzie to mecz wyjątkowy. A jak dla Ponitki coś jest wyjątkowe, to nie ma przebacz. Zrobi wszystko, żeby wygrać. Jak zwykle.
Idź do oryginalnego materiału