- Z całym szacunkiem dla Kasi Kawy, która uczyniła w kadrze ogromny progres, patrząc realnie, odstawała od tych dziewczyn. Musiała nadrobić doświadczenie, wykorzystać umiejętnie to, iż ma Igę obok siebie - podkreślał Dawid Celt po rywalizacji w Billie Jean King Cup. Kawa była częścią reprezentacji Polski, która dotarła aż do półfinału turnieju w Maladze. Nasza rodaczka nie miał jednak wiele czasu w odpoczynek, bo już w tym tygodniu gra w Challengerze w Buenos Aires. I jest o krok od wielkiego sukcesu!
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek mogła mieć złamaną karierę! Oto, co jej groziło. Niebywałe [To jest Sport.pl]
Katarzyna Kawa w finale w Buenos Aires. Rywalka nie miała szans
Niemal w każdym spotkaniu singlowym w Argentynie Polka miała spore problemy. Za każdym razem potrafiła wyjść z nich obronną ręką, ale po trzysetowych bataliach. Tak było m.in. w ćwierćfinale z Darją Semenistają, kiedy to zaliczyła genialny powrót. Przegrywała już 3:6, 1:5, by finalnie zwyciężyć w drugim secie 7:5, a w trzecim 6:4.
W spotkaniu półfinałowym aż tak wielkich problemów nie miała. Mierzyła się z Marią Lourdes Carle, a więc 92. zawodniczką rankingu WTA. Nie ulegało wątpliwości, iż to właśnie reprezentantka gospodarzy będzie faworytką do zwycięstwa. Panie dzielą bowiem aż 204. miejsca. A jednak doszło do sensacji!
Gra na początku była bardzo wyrównana, a każda z zawodniczek dość pewnie wygrywała przy własnym serwisie. Dopiero w szóstym gemie pojawiła się szansa na pierwsze przełamanie. Stanęła przed nią Kawa i błyskawicznie z okazji skorzystała - 4:2. Jej euforia nie trwała długo, bo chwilę później rywalka doprowadziła do przełamania powrotnego. Mimo wszystko Polka była w stanie utrzymać nerwy na wodzy. W kolejnym, a więc ósmym gemie znów wypracowała break pointa, i podobnie jak wcześniej, tak i teraz go wykorzystała. Popełniała mniej błędów, grała mądrze i spokojnie, co przyniosło dobry skutek. Po kilku minutach zapisała partię na własnym koncie 6:3.
Drugi set to festiwal przełamań. Nie do wiary, co wyprawiały zawodniczki
Polka była więc o jeden set od finału. A co przyniosła druga odsłona rywalizacji? Absolutne szaleństwo! Żadna z zawodniczek dość zaskakująco nie była w stanie utrzymać podania. Efekt? Aż dziewięć przełamań na dziesięć gemów. Break pointa nie udało się wypracować jedynie w dziesiątej odsłonie. I ta okazała się kluczowa. W niej serwowała Kawa i przy drugiej piłce meczowej postawiła kropkę nad "i". Tym samym to Polka awansowała do finału turnieju w Buenos Aires, a całe spotkanie trwało nieco ponad 1,5 godziny.
Marie Lourdes Carle - Katarzyna Kawa 3:6, 4:6
Teraz przed naszą rodaczką mecz o tytuł. Tam zmierzy się z Mayar Sherif bądź Sarą Bejlek. Co więcej, ewentualne zwycięstwo da jej prawo udziału w eliminacjach do Australian Open 2025. "Żeby do grudnia trzeba było czekać na pierwszy singlowy finał w roku... Niech będzie, było warto" - tak sobotni triumf podsumowała na X Kawa.
A na tym Polka wcale zatrzymywać się nie musi. W Buenos Aires może triumfować dwukrotnie - w deblu w parze z Mają Chwalińską także awansowały do finału.