Polka miała zagrać na Wimbledonie. W Wielkanoc dostała udaru

1 dzień temu
- Dobrze się dla Igi stało, iż przegrała na Rolandzie. Zdołała nabrać dystansu do siebie - mówi Alicja Rosolska. Półfinalistka Wimbledonu 2018 w deblu ocenia szanse Igi Świątek w półfinale, w którym ta w czwartek zagra z Belindą Bencić. Szwajcarka to była partnerka deblowa i dobra koleżanka Rosolskiej, która w tegorocznym Wimbledonie nie zagrała z powodu udaru. - Miałam sparaliżowaną całą lewą stronę i przeszłam zabieg zamknięcia zastawki w sercu, bo był jakiś przeciek - mówi w rozmowie ze Sport.pl.
Iga Świątek w środę pokonała Ludmiłę Samsonową 6:2, 7:5 w ćwierćfinale, a już w czwartek zagra w półfinale Wimbledonu.


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!


Przeciwniczką Polki klasyfikowanej w tej chwili na czwartym miejscu światowego rankingu, będzie Belinda Bencić. Szwajcarka jest na liście WTA dopiero 35., ale to miejsce jest absolutnie mylące.


Bencić w kapitalnym stylu wróciła po przerwie macierzyńskiej. W kwietniu 2024 roku urodziła córkę, a w tourze zawitała ponownie już na przełomie października i listopada. Obudowywać ranking zaczęła w mniejszych turniejach, by już w styczniu 2025 roku błysnąć na Australian Open, gdzie dotarła do czwartej rundy, i w turnieju WTA 500 w Abu Zabi, który wygrała.
Bencić ma w tym sezonie bardzo dobry bilans 26 wygranych i 10 przegranych. A po zwycięstwie nad Mirrą Andriejewą 7:6 (3), 7:6 (2) właśnie awansowała do drugiego w karierze wielkoszlemowego półfinału. W pierwszym była na US Open 2019.
W walce o finał Wimbledonu między Bencić a Świątek, faworytką będzie Polka, choćby z racji korzystnego bilansu bezpośrednich starć (3:1). Ale wygląda na to, iż mistrzyni olimpijska z Tokio wróciła do bardzo wysokiej formy, dlatego trzeba się spodziewać zaciętego meczu.


Łukasz Jachimiak: Czy półfinalistka Wimbledonu Alicja Rosolska ma ochotę powiedzieć kilka słów o półfinalistce Wimbledonu Idze Świątek?
Alicja Rosolska: Oczywiście, bardzo chętnie.
Stresowała się pani chociaż trochę, oglądając wygrany przez Igę ćwierćfinał z Samsonową?
- Troszeczkę. Czułam, iż Iga wygra, ale jak w drugim secie się zaczęła zacinać i zwłaszcza gdy nie wyszła na 5:2, mimo prowadzenia 4:0, 40:0 i serwisu, to pomyślałam, iż przyszedł moment, w którym Samsonowa może Igę uszczypnąć. Na szczęście Iga wróciła na swoje dobre tory, znowu zagrała spokojnie i opanowała sytuację. Super, bo gdyby Samsonowa doprowadziła do trzeciego seta, to chyba miałaby w nim przewagę psychologiczną.
W tym momencie zacięcia, jak to pani ujęła, Iga zaczęła się trochę denerwować, ale gwałtownie się uspokoiła i chyba kluczem było właśnie to, iż opanowała emocje.
- Gdy zamiast 5:2 zrobiło się 4:3 i za chwilę 4:4, to miałam wrażenie, iż Iga za bardzo się spieszy z ofensywnymi zagraniami, iż wkrada się do jej gry za dużo nerwowości. Ale od 4:4 złapała oddech i było widać, iż znowu wiedziała, co musi robić, żeby dalej dobrze grać. Skoncentrowała się na tym, na czym powinna, cały czas trzymała prowadzenie i koniec końców pewnie wygrała.
W półfinale z Belindą Bencić chyba będzie trudniej?
- Belinda właśnie osiągnęła życiowy sukces na Wimbledonie, jak Iga na tym turnieju. Belinda gra bardzo dobrze, widać, iż jest w formie, ale uważam, iż dla Igi trudniejszą przeciwniczką była Mirra Andriejewa. Belindę bardzo lubię i bardzo ją też szanuje jako matkę grającą, więc chciałam, żeby ona wygrała swój ćwierćfinał. Ale też chciałam tego, bo uważam, iż z nią Iga ma większe szanse.


Dlaczego? Ja podałbym chyba tylko jeden powód: taki, iż w tym roku Andriejewa już dwa razy pokonała Świątek, natomiast z Bencić Iga ma pozytywny bilans 3:1.
- Właśnie o to chodzi, o sferę psychologiczną – Andriejewa ostatnio pokazywała, iż potrafi z Igą wygrywać, na pewno nie bałaby się wyjść na Igę. Oczywiście Belinda też jest mocna psychicznie, co pokazała w zaciętym meczu z Andriejewą, jest doświadczona, ma bardzo dobre, stabilne zagrania, ale myślę, iż Iga powinna sobie z nią poradzić. Liczę, iż ją rozprowadzi po korcie. Zwłaszcza iż Belinda ma więcej w nogach, miała cięższe zadanie w ćwierćfinale. A czasu w regenerację jest mało. Spodziewam się, iż Iga zagra na najwyższych obrotach i wygra. Ale oczywiście po trudnym meczu. Tu nie będzie spacerku. Żeby było jasne: absolutnie nie mówię, iż Iga na pewno by przegrała z Andriejewą, ale myślę, iż z Rosjanką byłoby Idze trudniej. W sumie nie tylko ze względów psychologicznych, bo też Andriejewa porusza się lepiej od Bencić, jest bardziej kompletną zawodniczką. Choć Bencić też jest świetna!
Świtało mi, iż kiedyś stworzyła pani parę deblową z Bencić i znalazłem potwierdzenie – w 2019 roku zagrałyście razem w Stuttgarcie. Kolegujecie się czy to wyszło raczej przypadkiem?
- Wtedy po prostu zapytałam Belindę, czy chce zagrać ze mną i od tamtego momentu się trochę lepiej kolegujemy. Cały czas utrzymujemy kontakt i nawet, jak obie miały przerwę macierzyńską, to pisałyśmy do siebie i się śmiałyśmy, iż jesteśmy "Team mama". Zdradzę, iż pytałam, czy po powrocie Belinda będzie chciała grać debla, ale odpowiedziała, iż teraz już raczej nie będzie miała siły, żeby go łączyć z singlem, a więc raczej wszystkie tenisowe siły rzuci na grę pojedynczą, a po tenisie na turniejach będzie się zajmowała dzieckiem. No i widać, iż bardzo dobrze jej to wychodzi. Już zrobiła świetny rezultat krótko po powrocie. I życzę jej jak najlepiej.
Ale w jej półfinale ze Świątek jednak będzie pani kibicowała Idze?
- Nie no, jasne! Ale naprawdę bardzo się cieszę, iż Belinda już jest tak daleko w Wimbledonie!
Mówi pani, iż próbowała się umawiać na debla z Bencić po powrocie, a jak to jest z pani powrotem? Na razie pani na kortach nie widać, ale jest plan, żeby jeszcze pograć, tak?
- Belinda ma córkę [urodzoną w kwietniu 2024 roku], a ja mam dwóch synów – jeden ma cztery i pół roku, a drugi jest w podobnym wieku do dziecka Belindy, bo ma półtora roku. I po przerwie macierzyńskiej dla drugiego syna chciałam wrócić, ale na razie nie pozwoliły mi kłopoty zdrowotne. Planowałam skorzystać ze specjalnego rankingu na jeden turniej wielkoszlemowy właśnie na ten Wimbledon. Ale w Wielkanoc dostałam udaru niedokrwiennego i miałam sparaliżowaną całą lewą stronę. Nie mogłam choćby podrzucić piłki do serwisu, więc do mojej partnerki, z którą miałam grać na Wimbledonie, pisałam, iż ona będzie musiała mi podrzucać piłki do serwisu.


Trochę czarny humor.
- No tak, ha, ha! Na szczęście gwałtownie wróciłam do zdrowia – miałam zrobiony zabieg zamknięcia zastawki w sercu, bo był jakiś przeciek, jutro idę na echo serca i mam nadzieję, iż będzie już dobrze i będę mogła powoli wrócić do treningów. Liczę na to, iż specjalny ranking wykorzystam sobie za rok na Wimbledon. Kocham ten turniej! A w tym roku z powrotem już nie byłoby sensu się spieszyć, zwłaszcza iż granie jesienią byłoby daleko od domu, w Azji. Lepiej spokojnie wyzdrowieć, przygotować się i za około rok znów pograć w turniejach.
Kocha pani Wimbledon i to w nim osiągnęła najlepsze wyniki, bo poza półfinałem z 2018 roku był jeszcze ćwierćfinał w roku 2022.
- Tak, to są moje życiówki deblowe, a w mikście miałam choćby finał US Open w 2018 roku. Ale zdecydowanie najmilej wspominam ten deblowy półfinał Wimbledonu. A tak naprawdę ćwierćfinał, w którym razem z Abigail Spears pokonałyśmy rozstawioną z numerem pierwszym parę Babos/Mladenovic. Szkoda, iż na półfinał z Krejcikovą i Siniakovą obie wyszłyśmy z kontuzjami, więc już nie było takiego fajnego grania. Ale mimo wszystko super było zagrać na korcie numer jeden i poczuć trochę tego wielkiego Wimbledonu.
W tamtym Wimbledonie 2018 turniej juniorek wygrała Iga. Śledziła pani jej drogę po tytuł?
- Tak! Nie zapomnę, jak moja siostra powiedziała, iż właśnie idzie oglądać Igę, już nie pamiętam w której rundzie, w każdym razie poszłam z nią, usiadłam, oglądałam i się zdziwiłam. Myślałam, iż źle widzę wynik, bo było 6:1, 2:0 dla Igi, ale Iga płakała i strasznie się denerwowała. Wszystko dlatego, iż przegrała punkt po swoim błędzie. Byłam zdziwiona, iż można być aż taką perfekcjonistką, iż się nie można pogodzić z żadnym punktem oddanym przeciwniczce. Widać, iż Iga sobie z tym poradziła, iż teraz jest zupełnie inną, dojrzalszą zawodniczką, ale ten duch walki w niej pozostał.
Wierząc w tego ducha walki i jednocześnie ceniąc tę dojrzałość, spodziewam się Igi w finale Wimbledonu. I bardzo bym chciał, żeby się w nim zmierzyła z Aryną Sabalenką. Pani też?
- Jasne! To na pewno byłby bardzo fajny finał, szczególnie iż gwałtownie byśmy dostali ich rewanż za półfinał Roland Garros. Taki finał jest naprawdę realny.


A powiedziałaby pani coś takiego przed startem Wimbledonu?
- Jedyne co mówiłam, to iż w kontekście Wimbledonu dobrze się dla Igi stało, iż przegrała na Rolandzie, bo skończyła się wielka presja, którą sobie tworzyła i którą tworzył cały świat. Każdy widział w niej królową mączki, Iga tego tym razem nie potwierdziła i przekonała się, iż nic się nie stało, bo wszyscy dalej normalnie z nią rozmawiają, wciąż ją uważają za bardzo dobrą tenisistkę, wciąż ją szanują i cenią. Widzę, iż po Rolandzie Iga zdołała nabrać dystansu do siebie i złapać oddech. Cieszę się, iż na Wimbledonie pokazuje luz w wywiadach. Że się cieszy grą. Że ma to, czego na mączce nie umiała znaleźć.
A propos wimbledońskiego luzu Igi – czy pani też kolekcjonuje wielkoszlemowe ręczniki?
- Mam tak samo! Jak idę na basen, jak do domu przyjeżdżają goście, jak wybieram się na trening – zawsze w użyciu są ręczniki z wielkoszlemowych turniejów. My wszyscy je kolekcjonujemy! Jakiś czas temu widziałam się na korcie z Łukaszem Kubotem i się śmialiśmy, iż oboje wzięliśmy ręczniki z Rolanda – ja z roku 2017, on z 2019. To są fajne pamiątki, które w domach tenisistów muszą być. Przywołują fajne emocje i wspomnienia.
Idź do oryginalnego materiału