Pogrom i gol piętą w meczu Ekstraklasy! Tego nikt się nie spodziewał

2 godzin temu
Efekt nowej miotły najwyraźniej przestał działać w Widzewie Łódź już po drugim spotkaniu pod wodzą Igora Jovicevicia. Chociaż po pierwszej połowie Mariusz Fornalczyk twierdził inaczej, to goście byli w piątek apatyczni i nie stwarzali wielkiego zagrożenia w ofensywie. Za to Motor Lublin, który wygrał 3:0, miał dwóch bohaterów: Michała Króla oraz Karola Czubaka. Ich akcja przy drugim golu zakończyła się bramką, której nie powstydziłyby się największe gwiazdy futbolu!
Oba zespoły podchodziły do meczu 13. kolejki Ekstraklasy w odmiennych nastrojach. Gospodarze ostatni raz smaku zwycięstwa w Ekstraklasie zaznali 30 sierpnia, gdy ograli 1:0 na wyjeździe Górnik Zabrze. Od tamtego momentu nie potrafili wygrać w pięciu kolejnych meczach, a ostatnio zostali rozbici u siebie 2:5 przez GKS Katowice.


REKLAMA


Zobacz wideo Kosecki o największej rybie, jaką złowił: Ten szczupak był ogromny!


Z kolei goście do Lublina przyjeżdżali już z trzecim kolejnym szkoleniowcem w tym sezonie. Najpierw Żelijko Sopicia zastąpił Patryk Czubak, ale wytrwał na stołku tylko sześć spotkań. W efekcie podczas ostatniej gry zespół prowadził już Igor Jovicević. Słynny efekt nowej miotły zadziałał, bo w jego debiucie Widzew triumfował 3:2 z Radomiakiem.


Efekt nowej miotły działał tylko mecz?
W drugim meczu Igor Jovicević miał jednak taktycznie cięższe zadanie. Piłkarze Motoru nie byli zainteresowani pójściem na wymianę ciosów, a raczej starali się reagować na potencjalne błędy widzewiaków, którym pozwolili prowadzić grę.
- Nie jest wyrównanie na boisku. Prowadzimy to spotkanie grą, ale nie wynikiem. Do siebie też mogę mieć pretensje - mówił w przerwie meczu Mariusz Fornalczyk przed kamerami Canal+, odpierając sugestię dziennikarza, iż oglądaliśmy zaciętą grę.


Jednak czy miał rację w swojej ocenie wydarzeń na boisku? Naszym zdaniem, nie do końca. Owszem, sam zmarnował w 33 minucie niezłą okazję, kiedy oddał strzał prosto w Ivana Brkicia, ale poza nią Widzew nie stworzył wielkiego zagrożenia pod bramką. Mało tego, Motor był choćby konkretniejszy, gdyż kilka minut po sytuacji Fornalczyka bramkę mógł zdobyć Karol Czubak, ale przegrał pojedynek z Maciejem Kikolskim oraz był na pozycji spalonej.


Mimo to, piłkarze Mateusza Stolarskiego na przerwę schodzili w lepszych humorach. W 41. minucie Ivo Rodrigues wypatrzył w polu karnym Michała Króla, czatującego przy dalszym słupku bramki Widzewa. Zagrał dobrą piłkę, ale tak po prawdzie, ta powinna zostać wybita przez stojącego przed Królem Petera Therkildsena. Ale Duńczyk zaledwie musnął ją fryzurą sprawiając, iż Król mógł z bliskiej odległości zaliczyć trafienie.


Karol Czubak show! Co za gol na 2:0!
o ile w drugiej połowie goście planowali ponownie prowadzić grę i w ten sposób strzelić bramkę na wagę remisu, to ich plan został prędko zweryfikowany. A to za sprawą dwóch piłkarzy, którzy wyrośli na bohaterów Motoru.
Zaledwie dwie minuty po rozpoczęciu gry Król przebijał się prawą stroną w polu karnym Widzewa. Trudno powiedzieć czy bardziej chciał strzelać po ziemi, czy może jednak szukał podania do Czubaka, ale ostatecznie z jego zagrania wyszła druga opcja. I być może przyniosła gola kolejki. Choć napastnik gospodarzy był ustawiony plecami do bramki, to uderzył piętą z pierwszej piłki, pokonując zaskoczonego Kikloskiego!
To nie był koniec popisów polskiego napastnika. Zaledwie cztery minuty później otrzymał długą piłkę w pole karne od Marka Bartosa i precyzyjnym, mocnym strzałem przy krótkim słupku ustrzelił swój dublet. Za to trener Jovicević mógł pytać swoich obrońców jakim prawem Czubak znajdował się w polu karnym zupełnie niepilnowany.


Po tych dwóch błyskawicznych ciosach chyba choćby Mariusz Fornalczyk nie mógł przyznać, iż jego zespół prowadzi grę. Widzew był totalnie rozbity, apatyczny i choć w teorii to on powinien dążyć do zmniejszenia strat, to w praktyce pierwszy groźny strzał na bramkę Motoru oddał dopiero pod koniec meczu, a to za sprawą wprowadzonego po przerwie Andiego Zeqiriego.
Za to piłkarze w żółtych koszulkach czuli, iż to ich dzień i sunęli z kolejnymi atakami. W efekcie mieli jeszcze kilka okazji by podwyższyć prowadzenie, ale chociażby w 67. minucie Bartos nie wykorzystał dośrodkowania z rzutu rożnego. Choć to spadło mu pod nogę, to Słowak z dosłownie trzech metrów przeniósł strzał ponad bramkę.
Sam zainteresowany prawdopodobnie i tak nie będzie rozpamiętywał tej sytuacji. W końcu zaliczył asystę przy golu Czubaka, a jego zespół zagrał na zero z tyłu i po pięciu miesiącach posuchy w Ekstraklasie w dobrym stylu powrócił na zwycięską ścieżkę.
Motor Lublin 3:0 Widzew Łódź
Bramki: 1:0 Król (41'), 2:0 Czubak (47'), 3:0 Czubak (51')
Idź do oryginalnego materiału